Gdzie jest mój (pod)punkt G w kreskówkach?

9 1 1
                                    

Każdy czytający tą książkę:

Oż ty, szukająca atencji idiotko. Jak możesz takie coś wsadzać do tytułu. Że PUNKT G! Że niby SEGZY w bajkach dla dzieci???

A ja:

Oż ty stulejo, która siedzi w piwnicy od miesięcy. Jakie kudłate myśli ci siedzą pod tą czachą. Że SEGZ? Że gołe baby w kreskówkach???

***

Witam ponownie, z tej strony wasz ulubiony debil internetowy, który jak zawszę wypowie się na temat, o którym nie ma zielonego pojęcia.

W sumie jak się nad tym zastanawiam to ten temat jest jednym z tych czynników, które skłoniły mnie do pisania na Wattpadzie. Ale po kolei, o co chodzi z tym punktem G? O nic, można to nazwać takim głupim clickbaitem, który ma sens jeśli się go wytłumaczy. Zapewne wszyscy wiedzą czym jest skrót LGBT+. Więc zapewne wiecie, że duża część twórców zaczyna uwzględniać te mniejszości w swoich tworach jakimi są kreskówki. I dzięki temu mamy takie pary jak Marcelina i Królewna Balonowa w Porze na przygodę, czy Korra i Asami w Avatarze, albo Adore... nie to zły przykład. Dosyć, do czego piję. Mianowicie, od bardzo dawna nie spotkałam się z otwartym związkiem homoseksualnych mężczyzn w kreskówkach.

Już sobie wyobrażam jak, ktoś to czyta i ma w głowię: "Ale przecież są, o co się czepiasz", albo "Ta, twórzmy kreskówki, które będą nam demoralizowały dzieci". Przynajmniej na to ostatnie mam taki argument, że gdyby faktycznie w jakiejś kreskówce był taki związek, to nie byłby on tak demoralizujący jak to co dzieciaki oglądają na TroomTroom, albo WooHoo. Ale jeśli chodzi o tą pierwszą myśl, to możecie pisać swoje przykłady, bo ja aż tak głęboko nie siedzę w kreskówkach, ale tak z głowy nie jestem w stanie przypomnieć sobie jakikolwiek przykład, który mógłby obalić moją tezę, że w kreskówkach nie ma mężczyzn homoseksualnych czy transseksualnych osób.

"Ale Ashka, dlaczego jesteś takim debilem i zastanawiasz się nad głupimi rzeczami, na które nigdy nie będziesz miała wpływu?"

Po pierwsze, jestem debilem i zawszę będę się zastanawiać nad głupimi rzeczami, po drugie stworzyłam ta książkę by moja głupota przelała się na kogoś innego, po trzecie, ten temat siedzi we mnie już od kilku miesięcy. A po czwarte, chce poruszyć także kwestię spin-offu, którego nigdy się nie doczekamy i chyba dobrze, bo gdyby nigdy nie powstał to wtedy Disney miałby stu procentową pewność, że któregoś dnia nie wbiję do nich z bombą, jak nie zrobią tego czego ja chce zobaczyć w tym spin-offie. A mianowicie "Varian i siedem królestw"*.

Jak pewnie niektórzy wiedzą, serial  "Zaplątane przygody Roszpunki" zakończyła się, chyba nie cały rok temu. W związku z tym, pomysłodawczyni... (chyba tak to się nazywało?) postaci Variana, wymyśliły spin-off, który opowiadał by o jego przygodach tuż po filmie krótkometrażowym "I żyli długo i zaplątani". Pomysł na fabułę był taki, że Varian by odnaleźć zaginioną matkę, musi zdobyć siedem totemów alchemicznych, każdy totem był przypisany do każdego królestwa, które zastały "przedstawione" w serialu. Taki typowy RPG, Varian kompletuje drużynę i idą w świat.

"Ale Ashka, co ma piernik do wiatraka? Na początku pierdolisz o LGBT+, a teraz żalisz się, że Disney nie chce ci zrobić serialu."

Chwila moment, zabawa dopiero się zaczyna. No więc, w tej drużynie jest chłopak, Hugo, i jak ja go po raz pierwszy zobaczyłam... no po prostu nie mogłam się nim nacieszyć. Jego desing, pomysł na niego, koncept postaci, no byłam tym oczarowana. Ale, jak dowiedziałam się o tym jaką role miał odegrać w historii, to miałam takie: "Nie ma ciężkiego ch*ja, by ktokolwiek mnie przekonał, że on i Varian, nie będą parą", to był tak zajebisty pomysł, normalnie skakałam po ścianach jak sobie o tym pomyślałam. Tą samą ekscyfazje** miałam jak pierwszy raz oglądałam "Yuri on ice", a nawet większą. To się trzymało kupy, to miało sens, to... O. MÓJ. BOŻE. Było zajebiste. I dlatego piszę, że lepiej aby ten serial nigdy nie powstał, bo jeśli Disney się na to nie zdecyduje, albo ktoś odpowiedzialny za scenariusz, to się w końcu wkurzę i będzie bardzo źle.

Dopóki jestem w swojej piwnicy... jest dobrze.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz