𝐅 𝐎 𝐑 𝐓 𝐘 - 𝐍 𝐈 𝐍 𝐄

3.5K 81 239
                                    

*DRACO POV*

16 lipca 1996.


Nie można już tak nazywać mojego domu. Dom. Stał się brudnym gniazdem Śmierciożerców— wszędzie kurz, błotniste ślady porywaczy i Greyback. Och, i Czarny Pan też... byłoby głupio z mojej strony, gdybym nie zauważył nieznośnej obecności czarnoksiężnika.

Zapanowała cisza, a jej podpis został zaznaczony na wszystkich obecnych. Kiedy Voldemort złożył wizytę w posiadłości, nie było słychać żadnego hałasu. Wszyscy pozostali bez ruchu, oddechy nieustannie zaciskały się w gardłach, trzęsące się ręce bębniły o mocny stół z gwajaka.

Pustka i chłód.

To właśnie pozostało w tym miejscu.

Ciepło, które promieniowało z mojej matki, już nie wystarczało. Zimno zwyciężyło. Zamroził każdy zakątek domu, żadna ilość ani złote promienie słońca nie byłyby w stanie go wygnać, dopóki był opanowany przez przestępców.

Przez ostatnie kilka tygodni mama instruowała mnie, żebym został w swoim pokoju. Nie chciała, żebym uczestniczył w czymkolwiek, co wydarzyło się na spotkaniach. To było naprawdę zabawne, pomyślała, że ​​nie słyszę gardłowych krzyków więźniów dochodzących z piwnicy. Byli torturowani przez moją ciotkę i innych śmierciożerców dla zabicia czasu.

Kiedy wróciłem z Hogwartu, moje oczy prawie wyskoczyły z orbit, kiedy zobaczyłem nie jedno, ale wiele ciał ułożonych w stos w rogu salonu. Świeżo martwych, leżących w kałuży gęstej szkarłatnej cieczy. Niektórym ciałom brakowało kończyn, oczu i wnętrzności wyrwanych z pierwotnych miejsc.

Nie trzeba dodawać, że śmierciożercy byli wściekli po tym, co wydarzyło się w Departamencie Tajemnic, ci, którym udało się uciec przed Aurorami, a rozkaz przybył do dworu i złapał porywaczy, by sprowadzić mugoli i szlamy, aby zdmuchnąć parę.
Byłem zdumiony widokiem, nigdy nie widziałem martwego ciała... a tym bardziej we własnym domu.

Nie obeszli się z nimi łatwo, z tego, co widziałem, zaklęcia nie były jedyną rzeczą używaną do przecinania skóry. Zauważyłem oparzenia papierosami na ich szyjach i bokach twarzy.

"Draco"

Głos mojej matki sprawił, że odwróciłem głowę od przerażającej sceny przede mną. Kiedy moje oczy spoczęły na niej, nie mogłem nie zauważyć wyrazu udręki i przerażenia, które nosiła na jej twarzy. "Mamo, co się stało? Snape kazał mi natychmiast przyjechać—"

Machała rękami w powietrzu, kierując się w moją stronę. "Teraz do twojego pokoju, Draco. Wszystko wyjaśnię później. Idź"

"Czy oczekujesz, że zignoruję tę małą scenę?" Mój palec wskazujący wskazał na obszar za mną.

Westchnienie irytacji opuściło jej usta, jej źrenice poruszały się w lewo i w prawo, gorączkowo skanując pokój. "Teraz twój pokój, Draco, nie będę się powtarzać"

I właśnie wtedy usłyszeliśmy szum kilka stóp od nas. Wydostało się z niej ciche westchnienie, było prawie niesłyszalne, ale uchwyciło to moje uszy. Spojrzałem w kierunku, z którego dochodził dźwięk,

Oni tu byli.

On tu był.

Jakby jego obecność nie była wystarczająco onieśmielająca, wściekłość niesiona przez jego oczy i wyraźny zacisk szczęki dały każdemu przesłanie, aby nie mamrotać ani jednego słowa, chyba że ktoś do nich przemówi.

[𝐓] 𝐃𝐄𝐕𝐎𝐓𝐈𝐎𝐍 - 𝐃.𝐌 𝟏𝟖+Where stories live. Discover now