→ kaebedo; fluff

1K 64 52
                                    

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.



[idea @max_eera on twt]







GRANATOWA TĘCZÓWKA z zaciekawieniem przyglądała się blondwłosej postaci, zaglądając znad jej ramienia w stronę trzymanej tabliczki w jej dłoni. 

Ruch dłoni chłopaka był wyważony. Smukłe palce w rękawiczkach poruszały ściskanym ołówkiem, sprawiając, że ten tworzył kolejne kreski, łączące się w jeden obraz. Szary ołów pozostawiał po sobie ciemne ślady, dodając cienia delikatnym płatkom narysowanych kwiatów. Nawet w białoczarnych barwach wywierały wrażenie żywych. Jakby ich pnącza miały wyciągnąć się wysoko ponad białą kartkę wraz z rozłożonym kwiatem usytuowanym na samym środku. 

— Czyżby była dzisiaj jakaś specjalna okazja, że nasz ukochany alchemik związał włosy? 

Uśmiech znajdujący się na ustach Kaey'i z pewnością nie zwiastował niczego dobrego. Zaś Albedo stojący tuż przed nim, rysując kwiaty na papierze, nawet nie zauważył, kiedy ciemnowłosy stanął za jego plecami, wpatrując się w jego szkic. Cień liści przesuwał się swawolnie, zasłaniając promienie słoneczne próbujące przedrzeć się przez konary drzewa. Tym samym malował ciemne plamy po szkicu, utrudniając mu pracę.  

— Nie. Pozwoliłem, aby Klee i Sucrose je ułożyły — odparł spokojnie, przesuwając morskimi oczami po narysowanych kreskach w skupieniu. Nawet letnia pogoda nie była w stanie odciągnąć go od pracy. 

— Ah... Rozumiem. — Kaeya nawet mimo braku uwagi od chłopaka kontynuował dociekanie, próbując odciągnąć skupienie Albedo od jego rysunków. Jednak ten jak na złość wpatrywał się tylko i wyłącznie w łąkę przed nimi, doszukując się niewielkich kwiatów w trawie. — Mógłbym wiedzieć, co dokładnie rysujesz? 

— Kwiaty... Dla zbicia czasu. 

I ciemnowłosy nawet nie był zdziwiony. Dzisiejszy dzień wręcz kwitł w oczach. Delikatny wiatr — zapewne dar od archonta Mondstadtu, muskał ich skórę i poruszał źdźbłami trawy, a słońce grzało, zatrzymując się praktycznie na samej górze nieboskłonu. Oczywiście z czasem przesuwało się w dół, aby zniknąć w końcu za horyzontem, ale podczas lata dni przedłużały się i rozciągały, aby nie pozwolić na zbyt wczesne rozkoszowanie się chłodniejszymi wieczorami. 

— Czy wziąłbyś pod rozważanie narysowanie mnie? — zagadał go w końcu, mając cichą nadzieję, że wyczuwalna tona flirtu w jego głosie przywoła morskie spojrzenie w jego stronę. Nawet jeśli wiedział, że jego próby pójdą na marne. 

— Nie. 

Ah, cóż, Kaeya i tak się tego spodziewał. 

Kiedy Albedo się na czymś skupiał, było praktycznie niemożliwym, aby go od tego odciągnąć. Alchemik miał tendencję do odnajdywania przyjemności w podziwianiu niewielkich, prawie nieistotnych rzeczy odkrywanych na jego drodze. Jego skupienie niezajmowane jednak było na długi okres. Kiedy morskie tęczówki napawiły się już widokiem nowości, przesuwały się w drugą stronę, poszukując czegoś konkretniejszego, co pozwoliłoby mu dojść do szukanej konkluzji na pytania schowane w jego umyśle. 

Właśnie ta złota głowa przykuwała uwagę Kaey'i. Jasne loki lśniły w słońcu, w szczególności kiedy związane były w wysokiego kucyka. Jak zwykle po bokach miał dwa warkocze, tak uroczo tworzone przez małe ręce Klee, a z mizernie splecionej fryzury wysuwały się pojedyncze kosmyki, proszące się o uwagę. Jednak Albedo był zbyt skupiony na swojej pracy, aby zająć się czymś tak prymitywnym jak układanie włosów. 

— Nie chcę być niekulturalny, ale Kaeya nie masz przypadkiem własnych spraw, którymi trzeba się zająć? Preferuję rysować samemu... — mruknął w końcu Albedo, wreszcie zauważając panującą ciszę. Jego wzrok podniósł się znad białej kartki zapełnionej rysunkami szarych kwiatów tylko po to, aby ciemne źrenice rozszerzyły się w zaskoczeniu, a blade policzki nabrały czerwonej barwy. — W s-spokoju...?

Jego kucyk, dotychczas zwisający w dół w spokoju, teraz podniesiony był przez ubraną w ciemną, przyległą rękawiczkę dłoń, pozwalając słońcu oraz cieniom liści zatańczyć na bladej skórze. Tabliczka w dłoni Albedo zatrzęsła się, kiedy prawie podskoczył w miejscu, a z jego ust wydobyło się zaskoczone westchnięcie. Kaeya wraz z uśmiechem na twarzy złożył chłodny pocałunek na jego rozgrzanym od ciepła karku. 

— C-czemu to zrobiłeś? — rzucił w końcu, kiedy zimne wargi odsunęły się od niego, układając się w półkole w zadowoleniu. Z księżycem na ustach i gwiazdą w oku odwzajemniał spojrzenie alchemika, nie dbając o budującą się złość w blondynie. — Przestań być taki... Uciążliwy. 

— Hm? Jakiś problem? — zapytał, spoglądając na niego z góry. Albedo jedynie ściągnął brwi i wraz z nadal czerwieniejącym rumieńcem odwrócił się z powrotem w stronę łąki, próbując ponownie skupić się na rysowaniu. 

Mimo tego ostatecznie się poddał, pozwalając sobie na chwilę przerwy przy boku uśmiechniętego Kaeyi'. 

❝APOLOGY❞ genshin impact ships oneshotsWhere stories live. Discover now