elva; the end

889 60 14
                                    

Minął już dobry tydzień od konfrontacji z Yoongim. Jungkook na szczęście nic o tym nie wiedział, więc nie robił nikomu o to problemów. Mogło wydawać się, że ten cały wysiłek Mina oraz Parka nic nie zmienił. Przynajmniej tak to wyglądało z zewnątrz. Jednak tak naprawdę zmienił o sto osiemdziesiąt stopni myślenie blondyna. Uświadomił on sobie wiele.

To już koniec, gdy czujesz się bardziej zakochany we wspomnieniach danej osoby niż w niej, która stoi przed tobą.

Jeon za bardzo się zmienił. Kim w końcu zauważył, że już tak naprawdę go nie kocha. Dostrzegł, jaką krzywdę wyrządzał mu chłopak przez ostatnie miesiące. Wreszcie nadszedł dla niego ten moment realizacji życiowych błędów. Jego największym błędem była wiara w ludzkość.

Dalej jednak nie wyobrażał sobie życia bez Jungkooka. To było okrutne, ale wiedział, że nie da rady się po tym wszystkim podnieść. Zapewne skończyłby płacząc miesiącami w swoim pokoju i całkowicie izolując się od świata zewnętrznego. Dlatego postanowił wykorzystać swoje resztki chęci życiowych na coś innego. Miał plan.

~~~

– Jungkookie – zagruchał słodko, podchodząc na jednej z przerw do swojego chłopaka.

Yoongi stał obok z niemrawą miną. Nie umiał na to patrzeć, więc powoli się ulotnił. Bolało go już samo spoglądanie na nich. Okropnie współczuł Kimowi. Szkoda, że jeszcze wtedy nie wiedział, bo na pewno zaoszczędziłoby mu to wiele zmartwień.

– Jeon – ponowił, by starszy zwrócił na niego jakąkolwiek uwagę. Gdy jednak to nie podziałało, zirytowany wyrwał mu telefon z ręki i wsadził do swojej tylnej kieszeni.

– Kurwa, co robisz? – powiedział wreszcie cokolwiek do niego zdenerwowany brunet.

– Wyjdziemy gdzieś dzisiaj po szkole? Zabiorę cię w fajne miejsce, co ty na to? – odparł beztrosko Tae, uśmiechając się od ucha do ucha.

– Nie mam raczej czasu. Oddaj mi telefon – prychnął coraz bardziej zirytowany Jungkook.

– No weź, będzie fajnie – mruknął Kim, zjeżdżając swoją dłonią na krocze starszego i lekko je ściskając.

To była zdecydowanie jego ostatnia karta przetargowa. W końcu jeśli Jeon kiedykolwiek miał dla niego czas, to najczęściej zmywał się zaraz po tym, gdy blondyn pozwolił mu się wyruchać.

~~~

Taehyung wiedział, że to się uda. Zadowolony ujawnił Jeonowi miejsce, gdzie miał ich zawieźć i z uśmiechem siedział obok niego w aucie, gdy starszy kierował. Podśpiewywał akurat swoją ulubioną piosenkę, która leciała w radiu. Był szczęśliwy i pewien swojej decyzji.

Weszli razem na dach jednego z wieżowców. Jungkook skrzywił się, bo nie wydawało mu się to najlepszym miejscem na uprawianie seksu. Nie wiedział jeszcze, że Kim wcale nie zaciągnął go tam z tego powodu.

Blondyn jako pierwszy usiadł na podłożu. Obrócił się w stronę przepaści, wystawiając swoje nogi poza budynek. Jeon nie mógł być gorszy, więc postąpił tak samo.

– Kochanie – zaczął słodkim głosem Taehyung. – Mógłbym być zawistny i nie wybaczać ci nigdy tego, co mi wyrządziłeś, ale obydwaj wiemy, że nie jestem taki. Jestem jebaną pizdą, więc nie chciałbym cię kiedykolwiek zostawiać... – powiedział, czując już, że łzy napływają do jego oczu.

– Słońce? Co się dzieje? – zapytał lekko zdziwiony jego zachowaniem Jungkook, obejmując czule ramieniem młodszego.

– Nie umiem wyrzucić cię z głowy, Koo. Bo ja naprawdę się kocham... Albo może bardziej kocham twoją dawną wersję i moje wyobrażenia o tobie – mruknął, śmiejąc się bez krzty rozbawienia.

– Nie rozumiem cię, kochanie – pokręcił głową dalej dosyć zadziwiony starszy.

– Chcę po prostu, żebyś ty też wszystko stracił. Nie umiałbym przeboleć tego, że tobie się powodzi, a ja jestem kompletnie załamany. Dlatego nie mogę cię zostawić. Musisz mnie też kochać! – zaśmiał się znowu, łapiąc za dłoń Jungkooka.

– Kocham cię, nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz? – mruknął Jeon, myśląc, że takimi słowami znowu uda mu się uspokoić blondyna i wszystko wróci do normy.

Och, jak bardzo się mylił. Tym razem to wreszcie on się mylił. Było to dziwnie satysfakcjonujące uczucie dla Kima.

Nagle telefon starszego zaczął dzwonić. Zrobił on zapewne najgłupszą rzecz w swoim życiu, albowiem wstał i przeszedł trochę dalej, stojąc dalej blisko krańca budynku. Nie zdążył już jednak odebrać.

Taehyung podszedł do niego i na wstępie złapał za telefon starszego, wyrywając mu go z ręki. Rzucił go daleko, by brunet nie zaprzątał sobie już nim głowy. Jeon obrócił się w jego stronę jeszcze bardziej zdziwiony, chcąc już naskoczyć na chłopaka z wyrzutami.

Nie zdążył. Stanął za blisko przepaści.

Kim wykorzystał swoje ostatnie siły i wskoczył na Jungkooka, oplatając go swoimi rękami oraz nogami. Chłopak zatoczył się do tylu, kompletnie się tego nie spodziewając. Sam postawił krok o kilka centymetrów zbyt daleko.

Ich złączone ciała spadały w dół ze zawrotną prędkością. Taehyung nie myślał, że to będzie takie łatwe, ale jednak było. Był szczęśliwy, bo osiągnął swój życiowy cel. Zmarł w ramionach miłości swojego życia, w których pierwszy raz od dłuższego czasu czuł się wolny.

Jeon już nie był z tego powodu taki zadowolony. W ostatnich sekundach swojego życia był przerażony.

Ale dobrze mu tak.

~~~

Kto dzwonił do Jungkooka?

Jedna z jego dziewczyn, którą lubił posuwać na boku. Mimo swojego poczucia winy, chciała go ostrzec. Niestety nie zdążyła.

Bo Taehyung nie mógł pozwolić, by tak po prostu o nich zapomniano i w najgorszym przypadku jeszcze obwiniano go o morderstwo. Nie mógł zniszczyć życia swojej matce aż tak. Chwilę przed wejściem do wieżowca opublikował swój list pożegnalny. Był on dosyć długi, bo zawierał większość informacji dotyczących przebiegu ich związku. Oprócz tego także podziękowania dla Jimina oraz Yoongiego, którzy pomogli mu zmyć mydło z oczu. Chciał, by wspominali go dobrze i poczuli się docenieni. Oczywiście we swoim pokoju zostawił także już krótszy list do swojej kochanej matki. Ona wcale nie była złym rodzicem, kochał ją naprawdę. Nie chciał jej tego robić, ale tak po prostu wszystko się potoczyło.

Każdy kto przeczytał chociażby kilka zdań z jego postu zawsze uronił kilka łez.

Dlatego Kim osiągnął swój cel.

Bo pod koniec więcej ludzi pojawiło się na jego pogrzebie i to on był przedstawiany jako ofiara. Wszyscy znajomi Jeona wyrzekli się go, sami nawet zaczynając zmyślać różne złe rzeczy na jego temat, by jeszcze bardziej pogrążyć chłopaka.

Uznano ich smierć za wspólne samobójstwo.

Nikt nie odważył się powiedzieć, że tak naprawdę to Taehyung mógłby to wszystko wymyślić i zrzucić starszego z dachu, bo Jeon nie miał żadnego sumienia. Jungkook do końca nie poczuł się winny, był jedynie zirytowany. Ale nikt nie musiał o tym wiedzieć.

koniec

_________________
zapraszam także na moje główne konto txsvja
tutaj po prostu chciałam spróbować czegoś innego
uważajcie na siebie i uważajcie na ludzi!;)

❝rebuff ❞ vkookWhere stories live. Discover now