|Dzień, jak co dzień |.

31 6 0
                                    

Następnego dnia jak zawsze wstałam pobiegać by naładować się energią z zewnątrz. Kiedy Jane jeszcze smacznie spała ja bezszelestnie ubrałam się w szare dresy i czarny podkoszulek, zarzucając jeszcze zieloną bluzę,dodatkowo związałam moje śnieżnobiałe włosy w luźnego koka. Gotowa do wyjścia,wyszłam zamykając za sobą drzwi tak by nie obudzić Jane,przy okazji w drodze powrotnej kupię coś na śniadanie. Niestety Thor musiał wczoraj wieczorem wrócić do Avengersów,gdyż miał pilne wezwanie od Starka,ale obiecał że odwiedzi nas jeszcze dzisiaj i opowie co nie co o Asgardzie gdyż sama nalegałam zafascynowana nowym światem. Mój umysł jeszcze nie pojął, że nasza planetę zamieszkują nie tylko ludzie,ale też i magiczne istoty niczym z bajek,które Jane czytała mi gdy byłam mała. I tak biegnąc pogrążyłam się w przeszłości i tym co jeszcze odkryje za pomocą wiedzy Thora. Bieg był dla mnie przyjemny,nawet nie zorientowałam się kiedy na zegarku minęło już ponad godzinę od kąt zaczęłam biegać. Tak jak miałam w planach,wstąpiłam do marketu, który był niedaleko parku w którym biegałam. Wstąpiłam tam po kilka rzeczy,jaja,chleb,pomidory itp. Po czym udałam się truchtem do domu.
Otwierając drzwi usłyszałam telewizor. Zapewne Jane już wstała i postanowiła poleniuchować przed telewizorem,robiła tak tylko wtedy kiedy nie miała żadnych ciekawszych zajęć ani badań.
- Dzień dobry leniu- powiedziałam udając się z zakupami do kuchni by potem wziąść szybki prysznic i zrobić nam śniadanie.
- Cześć,no wiesz, mogłaś mnie obudzić jak wychodziłaś,zrobiłabym już śniadanie wiedząc o której przyjdziesz,a tak to zostało mi na ciebie czekać-odpowiedziała wstając z kanapy kierując się tam gdzie stałam czyli do kuchni połączonej z salonem była ona oddzielona niewielkim blatem kuchennym.
- Haha..wybacz,ale tak smacznie spałaś-uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam.- no, to teraz masz okazję się wykazać i zrobić nam śniadanko a ja skoczę pod prysznic-szybkim krokiem poszłam do łazienki słysząc jeszcze z dala głos Jane.
- To będzie najpyszniejsze śniadanie jakie jadłaś od ostatnich 3 lat, be ze mnie!-krzyknęła po czym obydwie lekko się zaśmiałyśmy. Każdej z nas brakowało dawnych lat,ale teraz mamy wystarczająco dużo czasu rzeby to nadrobić. Po wyjściu z łazienki zjedliśmy pyszne śniadanie przygotowane przez Jane,nie obeszło się bez porannych pogaduszek,uwielbiałam te nasze rozmowy,napełniały mnie szczęściem,radością, płynąca z posiadania drugiej osoby.
- Masz ochotę na mały spacer? -zapytała Jane kończąc śniadanie i sprzątając po sobie.
-Chętnie,wiesz że uwielbiam spędzać czas na łonie natury- powiedziałam po czym wstałam czyniąc to samo co Jane,czyli sprzątając. Po ogarnięciu przez nas niewielkiego syfu ze śniadania udaliśmy się na spacer po New Yorku. Przelotnie moje myśli krążyły wokół brata Thora,ale odganiałam te myśli zajmując się rozmowa z Jane o jej eksperymencie na roślinie.
- Nigdy nie zrozumiem jak to cię może fascynować..to nudne- powiedziałam idąc z nią ramię w ramię z niewielką torbą z zakupami z galerii, kupiłam troche ciuchów.
-Haha..cóż dla mnie to przyjemność- odpowiedziała Jane. I właśnie w tej chwili moje serce prawie dostało zawału kiedy ogromny kosmiczny statek nagle zasłonił słońce,ludzie zaczęli krzyczeć i uciekać,kiedy jakieś stwory zaczęły latać wokół nas,niektóre lądowały na ziemi.
-Jane padni!- rzuciłam się na Jane sprowadzając nas na ziemię, po tym jak jeden kosmita przeleciał nam nad głową machając jakąś bronią.
-Co to było?!-krzyknęła Jane zdezorientowana nagłym powaleniem na ziemię.
- Ja,nie mam pojęcia,ale Thor na pewno wie-powiedziałam wstając i ciągnąć Jane gdzieś do bezpiecznego miejsca,ludzie nadal uciekali więc taranowali się nawzajem,musiałam bardzo uważać by nie powalili nas na ziemię po raz drugi.
-Thor!- krzyknęła Jane patrząc w niebo.Zrobilam tak samo i zauważyłam wszystkich Avengersów. Mimowolnie czułam się zawascynowana tym jak iron-men sobie radził powalił połowę a Thor swoim młotem zniszczył połowe ich statku. Reszta wylądowała na ziemi ogarniając ten dziki tłum i powalając tych kosmitów.
-Jane!Lily!-krzyknął Thor lądując tuż przed nami przy okazji powalając jednego z kosmitów-Nic wam nie jest?-zapytał przytulając Jane.
-Wiesz na szczęście zjawiliścię się w samo porę-odpowiedziałam podnosząc wcześniej upuszczone torby z ciuchami.
-Lily ma rację ,jesteśmy całe na szczęście-dopowiedziała Jane.
-To dobrze teraz zabieram was do Stark Tower-mówiąc to wziął Jane na księżniczkę po czym krzyknął-Stark zabierz Lily!- i zanim się zorientowałem Thor odleciał z Jane a ja nagle poszybowałam w górę.
-Co jest?!-krzyknęłam łapiąc się za czyjąś szyję z całej siły.
-Witaj kwiatuszku,zabieram cię w bezpieczne miejsce-usłyszałam głos mężczyzny obok ucha.Otworzyłam oczy widząc iron-mana.
-Chyba mam lęk wysokości !-krzyknęłam z powrotem zamykając oczy czując lekki zawrót głowy i nudności w czasie lotu.
-Już blisko,! Lądujemy!- powiedział iron-men. Zaniósł mnie do samego środka apartamentu,ponieważ wylądowaliśmy na dachu,więc nadal miałam oczy zamknięte.
-złotko już jesteśmy-powiedział odstawiając mnie na podłogę.
-dziekuję....-odetchnęłam z ulgą stojąc na twardej gruntownej podłodze na przeciwko widziałam znajome twarze Jane i Thora.
-Nie ma za co ,kwiatuszku takie loty mógłbym mieć codziennie-uśmiechnął się promiennie,lekko speszona odwzajemniłam uśmiech.
-Thor Choćmy jeszcze walka się nie skończyła później pomigdalisz sobie z narzeczoną!- krzyknął iron-men po czym wyleciał przez okno. Widziałam minę Jane była zawstydzona a twarz Thora przypominała pomidora,zaśmiałam się w niebo głosy widząc ta sytuację. Po czym Thor szybko wyleciał przez okno.
- Czy ja o czymś nie wiem?- powiedziałam wycierając łzy śmiechu z twarzy
-Oj daj spokój..-powiedziała podchodząc do wielkiego okna czując rosnące zawstydzenie.
Uśmiechnęłam się i podeszłam również do okna,widok byłby cudny gdyby nie ci kosmici przez których połowa miasta cierpiała. Widziałam jak świetnie Avengersi sobie radzą,kiedy wybili ostatniego a statek został zniszczony za pomocą ładunków wybuchowych iron-mena,wszyscy wrócili do kwatery. Zastanawiałam się tylko gdzie w tym wszystkim Loki którego tak podejrzewali? Tymczasem jego tam wogole nie było...
- Muszę się porządnie napić,jestem wykończony!-krzyknął w drzwiach Stark wchodząc i skręcając do baru- Kwiatuszku może trochę Whisky?-zapytał kierując szklankę w ręku w moją stronę.
-Ona nie piję- odezwał się z boku głos Jane.
- Tak to prawda mam słaba głowę..-powiedziałam zwracając wzrok na pozostałych którzy rozsiadli się wygodnie na kanapie.
-Cóż,to trzeba cię nauczyć-uśmiechnął się przebiegłe zanurzając już usta w alkoholu.
Po czym Thor zawołał nas byśmy przysiadły się do reszty ekipy,tak naprawdę znałam wszystkich gdyż byłam wielką fanką byli zdziwieni gdy bezbłędnie wymieniłam ich ksywki,ale miło było poznać ich prawdziwe imiona,których nie byłam do końca pewna.
-Dobrze mieć taką ładną fankę przy sobie-zażartował Stark już lekko podpity. Po czym dostał piorunujące spojrzenie od Thora.
-Tobie chyba już wystarczy alkoholu Stark-powiedziała Natasha zabierając mu szklankę z trunkiem. Na rozczarowaną minę Starka zaśmiali się wszyscy.
Po czym w miłej atmosferze rozmawialiśmy o przyjemnych rzeczach Natasha zaproponowała że nauczy mnie kilku chwytów i że mogę z nią ćwiczyć sztuki walki,podobał mnie się ten pomysł od zawsze chciałam umieć się bronić i móc pomóc innym. Stark już pomału odzyskując jasność umysłu włączał się coraz częściej do rozmowy po czym opowiadał różne historie przez co doprowadzał większość do śmiechu.
-Może zabierzesz nas kiedyś do Asgardu Thor,co ty na to?-zapytałam kiedy zaczął opowiadać o tym jak zdobył swój potężny młot.
- Tam narazie nie jest zbyt bezpiecznie,ze względu na to co może planować mój brat,ale jak go złapiemy i wszystko się uspokoi chętnie cię oprowadzę- potwierdził Thor,widziałam że smutno mu z powodu Lokie'go ma nadzieję, że będzie tak jak dawniej,ale nawet on sam widzi że nic nie przywróci tamtych radosnych chwil.
-Nie martw się Thorz'e namierzymy i złapiemy Jelonka- poklepał go po ramieniu pocieszająca Stark.
-Jelonka?-zdziwiłam się na tą ksywkę.
-Ano widzisz kwiatuszku,został tak prze ze mnie nazwany ze względu na to że nosi hełm, z rogami-pokazał Stark rękami mniej więcej jak hełm układa się na jego głowie.
- rozumiem-powiedziałam uśmiechając się,zapewne nie jest zadowolony kiedy tak na niego wołają,ale dla mnie w innym słowa znaczeniu byłoby to urocze przezwisko. Wszyscy pomału zaczęli się rozchodzić,Stark powędrował do pracowni chcąc udoskonalić jakieś bransolety jak już złapią Lokie'go,Natasha,Barton i Steve poszli się położyć,a sokole oko poszedł mówiąc,że musi dać żonie znać gdyż,pewnie się martwi widząc ten atak który miał miejsce w mediach. Thor z Jane siedzieli dalej na kanapie ciesząc się sobą,cieszę się ich szczęściem,ale czułam że im przeszkadzam w tej intymnej chwili,więc wstałam mówiąc, że ide na balkon ciekawa widoków nocy. I poszłam za nim zdążyli mi odpowiedzieć, tym samym dam im trochę prywatności. Widok rozchodził się na całą panoramę miasta Stark ma najlepsze widoki. Oparłam się o barierkę patrząc na księżyc i migocące gwiazdy,zawsze wypatrywałam czegoś nieznanego,do końca nie rozumiałam czego a może kogo.. szukają moje oczy...
-Nie chciałaś siedzieć z Jane i Thorem?-usłyszałam za sobą znany głos.
- O rany! Natasha..pszestraszyłaś mnie-złapałam się za serce, przekręcając głowę żeby widzieć Nataszę.
-Wybacz skrzywienie zawodowe-podeszła i stanęła obok mnie. Teraz obie opieraliśmy o barierkę.
- Rozumiem..a wiesz tak jakoś chciałam dać im trochę prywatności-odpowiedziałam na wcześniejsze zadane pytanie.
-No tak, miłość to wspaniała sprawa ,nie sądzisz?-zapytała patrząc w światła gwiazd.
-Tak..może..wiesz nie doświadczyłam tego uczucia,nie miałam na to czasu,a nawet jeżeli ktoś wyznawał mi miłość,nie mogłam z nim być, jeżeli nic nie czułam do drugiej osoby..-czułam że rozmowa z Natasha dobrze mi zrobi.
-Jestem pewna,że kiedyś kogoś takiego poznasz- klepneła mnie lekko po ramieniu. Nic nie odpowiedziałam poprostu posłałam jej już zmęczony lekko wymuszony uśmiech.
-Cóż widzę że jesteś zmęczona nie zawracam ci już głowy,ale odpowiesz mi na jedno pytanie?-zapytała kierując się pomału do wyjścia stojąc lekko w przejściu do środka zatrzymała się i odwróciła w moją stronę.
-Jasne, pytaj śmiało jeżeli znam odpowiedź odpowiem-odpowiedziałam zmęczona chcąc jak najszybciej położyć się spać. Ze względów bezpieczeństwa Thor chciał byśmy tu spały, a Tony jak i reszta nie byli temu przeciwni wręcz przeciwnie dostałam własny pokój a Jane dzieliła pokój z Thor'em.
-Dlaczego nosisz soczewki?nie powiem wygadają naprawdę autentycznie,reszta wogole nie zauważyła,ale mi nic nie umknie-odpowiedziała opierając się o framugę okna.
-Powiedzmy,że tak mi wygodniej-odpowiedziałam zmęczona.
-wada wzroku?-zapytała chyba nie rozumiejąc odpowiedzi.
- Cóż powiedzmy...a teraz mogę już spać? Chyba już nie ustoję- zarzartowałam idąc w stronę mojej sypialni.
-Jasne,dobranoc-powiedziała odprowadzając mnie wzrokiem do schodów na górę.
-Dobranoc Natasha-odpowiedziałam idąc do sypialni,zauważyłam że reszta poszła już do swoich pokoi,więc i ja zrobiłam tak samo. Pokój który przydzielił mi Stark był bardzo ładny taki w moim stylu,spodziewał się tego czy jak?.Średniej wielkości pokój wielkie szklane drzwi prowadzące na balkon,białe łóżko z ciemno niebieskim kocem i białymi poduszkami,mała szafka,biurko,toaletka a także drzwi prowadzące do skromnej łazienki. Wykąpałam się w wannie, która była bardzo wygodna, przez co chwilę w niej poleżałam,potem wysuszyłam lekko mokre włosy,sięgające do bioder,z myłam lekki makijaż,przebrałam się w biało czarna koszule i krótkie czarne spodenki w gwiazdki. Po czym wskoczyłam do ciepłego łóżka. Co za dzień...pomyślałam po czym zamknąwszy oczy zasnęłam...

Remember me?Where stories live. Discover now