|Przeznaczenie|

27 5 0
                                    

Nacisnęłam go,po czym drzwi poszybowały w górę odsłaniając pomieszczenie na środku była wielka szklana... 

Kula była bardzo duża,jak na więzienie, warunki było dość dobre. Podeszłam bliżej wychodząc tym samym z cienia. I nareszcie go zobaczyłam,był tam zamknięty w tej wielkiej kuli ,miał coś co przypominało kawałek łóżka,leżał do mnie plecami ubrany prawdopodobnie w Asgardzkie ciuchy, pasował mu kolor zieleni i czerni jak nikomu innemu. Z tyłu idealnie widziałam jego przydługie opadające na ramiona i ulizane do tyłu czarne włosy. Wzorku nie mogłam oderwać,nie wiem czemu czułam że go znam kiedy tak na niego patrzyłam czułam ciepło w sercu,nie wiedziałam co to za uczucie,ale nie chciałam żeby się ono skończyło...nigdy.
Cóż nie wiedziałam czy śpij czy tylko leży nie mogłam obejść tej wielkiej kuli dookoła gdyż była tam ściana. Z drugiej strony rozumiem że to przestępca i wogole,ale żeby go od razu zamykać w klatce jak jakiegoś chomika? Tego już nie mogłam zrozumieć.
Stałam tam,a on nadal leżał, bez ruchu, widziałam tylko jak lekko jego ciało wraz z oddechem podnosi się do góry i powoli opada co znaczy że żyje,super.
-Loki?Śpisz?-zapytałam podchodząc jak najbliżej do szklanej kopuły,no tak przecież jak śpij to mi raczej nie odpowie....Nagle ciało się ruszyło zrobiłam krok do tyłu,nie wiedząc co zrobi, patrzyłam jak pomału jego ciało podnosi się do pół siadu,wstał, odwracając się w moją stronę, moje ciało przeszyło zdziwienie i rozczarowanie..nie Lokim ale Avengersami rozumiem te kajdany na rękach,ale żeby kneblować mu usta!?. Patrzył na mnie nie mogąc nic powiedzieć staliśmy tak patrząc się na siebie jego wzrok nie zdradzał nic......
- Czy to Stark ci to założył?-zapytałam wiedząc że chociaż może potwierdzić te słowa. Usiadł z powrotem,przytakując na moje słowa,w tym momencie poczułam złość,jak można tak robić?
Podeszłam do szyby dotykając jej. On zaś siedział tam gdzie siedział nie ruszając się.
-Zdejmę to z ciebie,obiecuje,jeszcze nie wiem jak..ale zdejmę-powiedziałam ze złością na Starka za to że śmiał założyć to coś, takiemu człowiekowi,popatrzyłam na niego,mogłam zobaczyć nagłe zdziwienie na jego twarzy po czym przybrał twarz dość podejrzliwą,no tak dlaczego zwykła ziemianka miałaby mu pomóc...sama nie wiem,ale mówi się trudno.
Zauważyłam że zaraz zrobi się jasno i wszyscy wstaną a Jane pewnie zacznie mnie szukać,musiałam już iść.
-Muszę już iść,ale wrócę- powiedziałam oddalając się w stronę ruchomych drzwi  odwracając się po raz ostatni posłałam mu pokrzepiający uśmiech i zniknęłam za opadającymi drzwiami,kierując się w stronę windy tym razem ruszyła w górę. Całe szczęście wszyscy pomału się budzili,więc przebiegłam niezauważona do swojej sypialni zamykając drzwi za sobą wskoczyłam szybko w jakieś dresy i luźną koszule,zakopując się pod ciepłą kołdrę,a następnie zasnęłam,myśląc jak opracować plan by mu pomóc.
-Lily wstawaj!-krzyknęła Jane wchodząc z impetem do mojego pokoju.
-C-co?..która godzina-zapytałam zaspana,powoli usiadłam na łóżku.
-jest 9:00rano!-krzyknęła-masz szczęście że Stark i reszta mają kaca inaczej Jarvis już o 8:00 by cię obudził- powiedziała spokojniej siadając na łóżku tuż obok mnie.
-A,no tak...zaraz wstanę,a tak właściwie to czemu mnie budzisz skoro reszta przeżywa kryzys a ja mogłabym jeszcze pospać..-zięwnęłam pomału wstając,jak już mnie ktoś obudzi to już raczej nie zasnę.
-Ponieważ chciałam ci powiedzieć że muszę lecieć do pracy i może wpadnę wieczorem-również wstała kierując się do wyjścia.
-Aha..w takim razie miłego dnia-powiedziałam przytulając ja jeszcze szybko,odwzajemniła uścisk.
-Bądź grzeczna-powiedziała i odsunęła się-pamiętaj Thor ma na ciebie oko-dopowiedziała na co się zaśmiałyśmy i wyszła. Pomału zaczęłam się ogarniać. Zobaczyłam że zaczyna się chmurzyć i jest dość chłodno,dlatego założyłam czarną bluzę i czarne rurki,do tego miałam w szafie zielone trampki,dobrze że Jane wcześniej z Thor'em przywieźli moje ciuchy,poszło im szybciej ze względu na to że Thor w pewnym sensie umie latać. Włosy związałam w luźnego koka.Przygladalam się jeszcze w lustrze...ściągnęłam na chwilę niebieskie soczewki,przypatrując się mojemu naturalnemu kolorowi,czerwone oczy,Jane mówiła,że są jak z innej galaktyki,nikt na ziemi nie ma takiego koloru,więc czy to możliwe że niepochodzę z ziemi ?. W sumie to co się wczoraj stało nie mogło zaliczyć się do normalności,miałam obudzić w sobie magię,może dzięki temu poznam prawdę. Założyłam soczewki z powrotem,od zawsze dziwnie się w nich czułam,ale bałam się że ludzie uznają mnie za wybryk natury. Może już czas, że bym przestała je nosić patrząc na Avengers i Thora wszyscy są różni a oni te różnice w sobie akceptują. W sumie Natasha już tak jakby wie. Nadal byłam zła za to co zrobili Lokie'mu,ale gdybym się wydarła na Starka mógłby się zorientować,że odwiedziłam ich więźnia. Trzeba trochę sytuacji pomóc się rozwinąć. Zeszłam do salonu. Zastałam tylko Thora,zapewne reszta leży w łóżkach i leczy kaca,chwilę później Jarvis powiedział,że z racji tego że pan Stark nie da rady dziś funkcjonować mam na razie wolne a on się wszystkim zajmie.
- Część Thor,jak się masz?-zapytałam uśmiechając się w jego stronę i usiadłam obok niego na kanapie.
- Witaj Lily,w miarę dobrze,ale zawsze mogło być lepiej-odpowiedział popijając nieznaną mi ciecz.
-Nadal martwisz się o Lokie'go?-zapytałam.
-Tak,gdyby ktoś chciał go zmienić... wtedy może Odyn,ułaskawił by go,albo wydał mniejszy wyrok-westchnął spoglądając w podłogę. Chyba już mam plan.
-Thor, ja się nim zajmę-powiedziałam to najpoważniejszym tonem na jaki było mnie stać.Zaskoczony obrócił głowę spoglądając mi w oczy.
-Naprawdę?! Chcesz tego?-zapytał zdezorientowany czy aby na pewno się nie przesłyszał. Zaśmiałam się delikatnie.
- Tak,tak podpowiada mi serce,a z jakiegoś powodu mam wrażenie że go znam....-teraz to ja zamyślona utkwiłam wzrok w ścianie.
-Lily....nie wiem jakim cudem,ale jeżeli czujesz,że to jest coś co musisz zrobić, ja w pełni szczęścia będę cię wspierać w tej decyzji-powiedział po czym przytulił mnie.
-Ok, w takim razie musimy to wytłumaczyć reszcie załogi,że od dzisiaj,Loki jest pod moją opieką-odpowiedziałam patrząc na Thora,jego twarz przyozdobił jeszcze większy uśmiech po moich słowach.
-Ależ oczywiście!-krzyknął uradowany- teraz polecę do Asgardu uzgodnić wszystko z Ojcem nasza matka ucieszy się z tej wiadomości-niczym strzała pobiegł szybkim krokiem na balkon po czym powiedział kilka słów do nieba i zniknął. Teraz już nic mnie nie zdziwi na tym świecie. Teraz tylko poczekać aż Thor się zjawi i omówimy tą sprawę z resztą ekipy. W zasadzie siedziałam aż do południa przed telewizorem czekając na Thora,w między czasie dołączyła do mnie Natasha z bólem głowy,Stark po zrobionej kawie poszedł do swojego laboratorium a Clint ze Steven udali się na miasto po drobne zakupy za to Barton poszedł robić eksperymenty na kawałku nieżyjącego kosmity....brzmi obrzydliwie,ale co kogo fascynuje. Thor'owi zajęło to więcej czasu niż myślałam,zjawił się dopiero teraz gdy słońce zaczęło się chować za horyzontem,akurat miałam farta i wszyscy siedzieli w salonie nawet Stark siedział i rozmawiał z Clintem odnośnie podrasowania jego strzał. Jane przyszła chwilę przed wylądowaniem Thora. Wszyscy zastanawiali się gdzie poszedł,ale powiedziałam narazie tylko tyle że,ruszył do Asgardu.
-No nareszcie gdzie żeś był tyle czasy!-krzyknął Stark do Thora nalewając sobie małego jak twierdził drinka.
-Wybaczcie,że nic nie mówiłem,ale załatwiałem pewną sprawę z moim ojcem odnośnie Lokie'go...-popatrzył się w moją stronę.
-Właśnie mamy wam coś do powiedzenia-odpowiedziałam robiąc miejsce Thor'owi żeby usiadł obok mnie tym samym znalazł się obok mnie i zaciekawionej Jane. Reszta postanowiła usiąść i wysłuchać nas w spokoju. Zaczęłam żeby Thor'owi było łatwiej,opowiedziałam im o tym że zmienię Lokie'go tak żeby nie zagrażał już ziemi jak i zarówno innym planetą,jeżeli wykaże oznaki zmiany to Odyn pozwoli mu wrócić do domu. Thor opowiedział nam też że podczas wizyty,Odyn długo się zastanawial,ale twierdził że jeżeli śmiertelniczka da radę zmienić jego syna, będzie mógł wrócić do domu i że zechce mnie osobiście poznać,na tym ostatnim najbardziej zależało Frigga,zdziwiona uniosłam brwi,ja? W Asgardzie?
- Lily kwiatuszku jesteś pewna? ten jeleń jest niebezpieczny-odezwał się Stark.
-Jeszcze nie zrobił mi krzywdy-odpowiedziałam hamując pewne słowa które pchały mi się na język.
- Naprawdę uważasz że to dobry pomysł?-glos zabrała Jane.
-Tak,chociaż pozwólcie mi spróbować,a może wszystkim wyjdzie to na dobre-odpowiedziałam zerkając po kolei na wszystkich,widziałam wąchanie w ich oczach.
- Będę miał cały czas oko na Lokie'go,nic złego się nie stanie,po za tym Tony są jeszcze te bransolety które blokują jego magię prawda?-Thor zabrał głos miałam nadzieję że ten argument wystarczy,oczywiście nie dodał że jest też tymczasowo pozbawiony mowy.
-Thor one tylko po części blokują moc,nie wiem ile jej w nim tam siedzi-westchnął Stark pocierając skronie.
-Ok,ja wieże w plan Lily,nauczę ja kilka ciosów i ten frajer jej nie tknie!-krzyknęła Natasha stając na nogi.
-Właśnie! To co zgoda?-wstałam przybijając piątkę z Natasha. Widziałam że Steve się uśmiechał tak samo jak Barton.
-Niech ci będzie złotko-odpowiedział w końcu Stark. Jane miała wątpliwości,ale po namowach Thora i ona się zgodziła.
- Ale nie tylko Thor będzie cię bronił, pamiętaj że wszyscy tutaj jesteśmy żeby cię chronić  w razie potrzeby Lily-dopowiedział Clint czyszcząc swoją broń. Wraz z Natasha uśmiechnełyśmy się na te słowa.
-Ekstra,ale mam jeszcze jeden warunek Tony-odpowiedziałam po czym poprawiłam opadający z głowy kosmyk włosów.
- jasne złotko, co tylko chcesz-uśmiechnął się się w moją stronę,od wzajęmniłam uśmiech.
- Dasz normalny pokój Lokie'mu tuż obok mojego-odpowiedziałam po czym bez żadnych sprzeciwów poszłam nalać sobie małego drinka.
- Niech będzie zgodnie z twą prośba,ale montuje tam czytniki tak,że będę wiedział że w nim grzecznie siedzi-powiedział z dość poważna miną,wywróciłam oczami.
-Zgoda-powiedziałam biorąc szklankę trunku i oznajmiając że idę odpocząć do pokoju. Uzgodniliśmy jeszcze że jutro po południu Thor przyprowadzi Lokie'go do salonu żeby zapoznał się z nową sytuacją,modliłam się, że by się zgodził,chociaż potocznie,tylko tak na razie odwlekę jego karę śmierci. Tylko co potem?......
Wyszłam znów na balkon narzucając na siebie grubsza bluzę,gdyż dzisiejsza noc była zimniejsza niż wszystkie inne. Mijałam nadziej że znowu będę mogła usłyszeć głos tajemniczej dziewczynki,jej głos dosłownie był jak dziecka,ale brzmiał tak dorosło. Melodyjnie,znałam go czułam że już go kiedyś słyszałam,tylko za nic nie mogłam sobie przypomnieć. To było frustrujące.
Zamknęłam oczy prubując poczuć w sobie trochę tej magii. Znów poczułam wiatr rozwiewający moje włosy lekko do góry, tym samym sprawiając,że kok na mojej głowie całkowicie się rozwiązał pozostawjając włosy w lekkim nie ładzie opadające na wszystkie strony. Czułam,że moje znamię które mam od dziecka zaczyna świecić białym światłem,światło przebijało się prze bluzę,mój oddech momentalnie przyspieszył,chyba zaczęłam panikować!.
- Spokojnie moja Pani to normalne!-podniosłam wzrok słysząc głos tej samej dziewczynki co wcześniej, tuż przed moim nosem.
-Proszę oddychać głęboko i zamknąć oczy-tak jak poprosiła,tak też zrobiłam,nagle poczułam się lepiej,widziałam kiedy otworzyłam oczy że moja ręka jest już w porządku,odetchnęłam z ulgą opadając na pobliskie krzesełko które stało z boku balkonu.
- dziękuję..-szepnęłam nadal normując oddech.
- Cieszę się, że już panience lepiej-głos teraz jakby dochodził z boku.
- Dlaczego nadal cię nie widzę?-zmrużyłam oczy myśląc,że może to pomoże.
-Panienka zobaczy mnie wtedy,kiedy wszystko się wyjaśnij,a magia przebudzi-miałam wrażenie,że uśmiecha się do mnie,miała taki miły głos.
-Czym jesteś?-zapytałam chcąc wiedzieć chociaż tyle.
- Niestety,tego powiedzieć, nie pozwala mi panienki blokujące wspomnienia..-rzekła smutno w moją stronę.
-Rozumiem...-znów spojrzałam w gwiazdy.
-Czy plan panienki się udał?-spytała grzecznie.
-Chyba,tak...mam nadzieję,że Loki nie odmówi pomocy-odpowiedziałam wstając,gdyż czułam się senna z powodu tyłu dzisiejszych wrażeń.
- Panicz Loki to dobry chłopiec,możemy być pewne że postąpi właściwie...-powiedziała po czym zniknęła,ponieważ nie słyszałam już nic. Westchnęłam kierując się do łóżka,przykryłam się pod samą brodę i ściągając upierdliwe soczewki,nareszcie czułam,że moje oczy odpoczną kiedy spokojnie zasnę. Jutro czeka nas dzień pełen niespodzianek....

Remember me?Where stories live. Discover now