Rozdział 37

147 10 0
                                    

Jesteśmy w trakcie zdejmowania swoich ubrań gdy jego komórka musi nam przerwać. Staram się odciągnąć jego głowę od telefonu skutecznie uciszając jego myśli swoimi ustami.

Tylko nic nie poradzę, że ona wciąż nie przestaje dzwonić. Zła na świat, że musi popsuć nam nasze plany odrywam się od niego i gestem każę mu zobaczyć o co chodzi.

Sama widzę po jego minię, że jest w szoku takim rozwojem sytuacji i gdyby zależało to od niego to by wcale tego nie przerywał.

- To Timo. - Odbiera od niego, przez to, że chłopak usiadł koło mnie słyszę każde słowo które drugi wypowiada po drugiej stronie.

- Możesz powiedzieć co ty zrobiłeś? - Mocny ton mężczyzny przywraca nas obu na ziemię, spoglądamy po sobie jakbyśmy dopiero teraz zrozumieli co się dzieje.

- O co znowu chodzi? - Zmęczony tym wszystkim przeciera swoją twarz dłońmi i czeka na kolejne wyrzuty rzucone w jego kierunku.

- Paula do mnie dzwoniła. Jest u Sophii. - Na wspomnienie ich imion jakiś dziwny dreszcz przebiega mi po plecach.

- Jak się czuje? - Nie może być obojętny na stan swojej jeszcze chyba obecnej dziewczyny. W sumie to nawet nie wiem co się wydarzyło podczas tej kłótni, bo raczej wątpię, że rozmowa przebiegła pokojowo.

Teraz nie dziwią mnie jej wczesne obawy przeciwko mojej osobie, sama muszę przyznać, że namieszałam w jego...ich życiu. Poukładanym życiu.

- Z tego co sam zrozumiałem, to zostaje u niej na noc. Więc można się domyślić jak się czuje. - Całe emocje jakie jeszcze nam towarzyszyły parę chwil temu, diametralnie upadły i to już na dobre. Chłopak ewidentnie jest przybity stanem Sophii, nawet nie chce sobie wyobrażać co musi się kotłować w jego głowie.

- Dobra, dzięki stary, że mi o tym powiedziałeś. - Chce już zakończyć rozmowę by jeszcze bardziej się nie dołować.

- Masz gdzie przenocować? Chcesz u mnie? Raczej wątpię by Paula wróciła z samego rana... - Sama się uśmiecham na to zdanie. Kai ma cudownych przyjaciół i nie ważne jaki zrobi krok czy błąd, zawsze z nim będą. Chociaż pewnie w wielu kwestiach mogą się nie zgadzać.

- Nie, dzięki. Muszę dzisiaj pobyć sam. - Zerka na mnie i kończy rozmowę.

Niezręczna cisza może według czasu trwać krótko, ale dla nas każda sekunda ciągnie się podwójnie. Zdążyliśmy już dojść do siebie po tym co działo się tutaj przed paroma chwilami. By jakoś przerwać te ciszę rzucam pierwszym co mi przychodzi do głowy.

- Skoro odrzuciłeś propozycje Timo...to może u mnie zostaniesz? - Nie spodziewał się, że po tym wszystkim co przed chwilą usłyszałam, rzucę w jego stronę taką propozycją.

- Nie chce ci jeszcze bardziej sprawiać kłopotów. Chociaż można przyznać, że całe moje towarzystwo przysparza ci więcej problemów niż pożytku. - Szybko kręcę głową na jego wypowiedź. Nie mogę się z tym zgodzić. Oszukałabym wtedy samą siebie.

- Kai, może ostatni okres jest dla mnie...ciężki, to z jednym się nie zgodzę. Byłeś dla mnie ogromnym wsparciem i pomogłeś mi stanąć na nogi kiedy tego potrzebowałam. To wiele dla mnie znaczy i nie chce byś tak o sobie myślał. - Niepewnie kładę swoją dłoń na jego i lekko ją ściskam.

Zatrzymuje swoje spojrzenie na naszych złączonych dłoniach i stara się uśmiechnąć na ten gest.

- Nasza relacja nie jest skomplikowana. Jest jakaś pokręcona. - Stwierdza ten oczywisty dla mnie fakt po czym zaczyna się z tego śmiać. Sama przytłoczona tym wszystkim dołączam do niego i oboje już w odrobinę lepszym humorze postanawiamy otworzyć tą nieszczęsną butelkę wina.

Kibicować Wam? [Kai Havertz]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz