Rozdział 64/2

61 6 0
                                    

Uchylając drzwi na tyle, by móc ujrzeć kto postanowił nam przeszkodzić w i tak już dla nas stresującym dniu. O mało co, a zadławiłbym się samym powietrzem. Dużo mówiąc, powiedziałbym nawet, że przystaje na ten widok jak wryty nie wiedząc czy straciłem mowa, albo słowa same uciekają mi z głowy. Z tego wrażenia uchylam nieznacznie usta, sam już nie wiedząc czy z tej radości skoczyć na niego, albo wręcz odwrotnie. Stwierdzając po krótce, że wybrał sobie taki moment na odwiedziny...

Zanim sam zdąży wykonać jakikolwiek ruch w moją stronę, uprzedzam go wychodząc mu naprzeciw, pamiętając aby przymknąć za sobą drzwi, by żadna z kobiet nie ujrzała kogo tu przywiało. Jedyne co mogę powiedzieć, to iż na ten moment mogę z czystą świadomością współczuć Soni, że przystało jej na te chwilę tkwić sama z kobietą. Która w rzeczywistości, aż z wyraźną chęcią wymalowaną na twarzy, by już zakończyła nasze męki wystawiając nam jedną z najgorszych z możliwych opinii w swojej karierze. Która z pewnością jest strasznie długa i na bank doszła do tego momentu z głośnym przykazaniem. 'Po trupach do celu'. 

- Cześć, stary. - Wymuszam na twarzy ledwo widoczny uśmiech, widząc go tak uradowanego moim widokiem. Chłopak jednak nie dostrzega mojej miny, zajęty ruszeniem wprost w moje ramiona. Odtwarzając ze mną męski uścisk dłoni. Jego roześmiana twarz, znacznie opóźnia u mnie wszelkie chęci zepsucia mu tego humoru. - Mam nadzieje, że część niespodzianki się udała. - Dopowiada, posyłając w swoim kierunku oba kciuki na potwierdzenie owych słów. Dodatkowo, przyjmuje wyluzowaną postawę wpychając swoje obie dłonie do kieszeni spodni. Kołysząc się piętami w przód i tył na przemian. Ta poza znacząco odróżnia się od tej którą ja sobie obrałem za cel. Właściwie, mogę powiedzieć iż moja poza składa się z wyprostowanych do granic możliwości pleców. Nawet nie jestem w stanie stwierdzić, czy abym na ten moment w ogóle wiedział jak się oddycha. Tłumacząc swój powód podróży do mnie, z zaciekawieniem rozgląda się w około siebie, wiedząc iż jego ostatnia wędrówka do tego samego miejsca, odbyła się znaczną część czasu temu. Kusi mnie i to bardzo, by dorzucić od siebie do jego słów, że wybrał się w dość nieciekawym momencie, ale moje ciało musi najwidoczniej znów przyjąć kolejny cios który postanawia dorzucić do reszty. - Ale czas na drugą niespodziankę - Czuje jak wnętrzności znajdujące się w moim wnętrzu, doszczętnie się rozpadają na mikro kawałeczki słysząc dalszą część jego słów, które wypadają prosto z ust chłopaka. - Mogę Ci jedynie zdradzić tyle, że przyleciałem tutaj wraz z Flickiem. - Jego ton zmienia się na bardziej porywczy. Za to moje oczy diametralnie robią się wyłupiaste z szoku i zachodzą mgłą. 

Z tych całych nerwów z trudem udaje mi się przełknąć ślinę. Przejeżdżam wierzchem dłoni kilkukrotnie po swojej twarzy, czując przy okazji jakby sama skóra postanowiła się postarzeć o kilka dobrych lat w przeciągu zaledwie kilku dni. I jak ja niby mam teraz wybrnąć z tej sytuacji? 

- Julian - Przerywam mu te wesołą paplaninę, czując się coraz bardziej przyciśnięty do muru. Pragnę tylko jedynie, by na ten moment domknąć przynajmniej jedną z otwartych spraw, które bezustannie depczą i to nie tylko po moich piętach. Może zbyt bardzo obwiniałem w tym wszystkim Sonię. A sam teraz odczuwam na własnej skórze, jak bardzo sytuacja zaczyna robić się niebezpieczna. Skoro nawet jej była przyjaciółka, postanowiła uciec od tego szaleńca wiedząc, że pozostawiając swoją córkę w ramionach dziewczyny, daje jej większe bezpieczeństwo, którego ona nie mogła jej chwilowo zagwarantować. Na mój poważny wyraz twarzy, momentalnie się przymyka prostując przy okazji ramiona. Posyła mi na sam koniec zagadkowe spojrzenie, zapewne nie spodziewając się takiego przyjęcia przeze mnie. - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem zaskoczony twoimi odwiedzinami. - Chodź teraz, główną myśl jaka bezustannie krąży po mojej głowie, to fakt iż Hansi tutaj jest. Zanim zacznę kontynuować, nasłuchuje jednym uchem, czy aby nikt nie postanowił podejść wewnątrz domu do drzwi, z zamiarem wyraźnego podsłuchania naszej rozmowy. - Tyle, że...To nie jest odpowiedni moment. - Wykrzywiam wargi, sam dodatkowo zadając sobie cios za to jak go teraz potraktowałem. Kciukiem wskazuje za siebie, chcąc mu dać jasno do zrozumienia w jakim obecnie położeniu się znajduje. Jego usta, układają się w literę 'o' stawiając jedną stopę do tyłu, z przymierzeniem się do odejścia stąd. - Napiszę do ciebie, jak tylko będę już wolny. - Chodź patrząc na to jaki mamy obecnie zlot przybyszów, może zabraknąć mi doby. Posyłam mu na odchodne bezgłośne 'przepraszam', po czym znikam ponownie aby znaleźć się z powrotem u boku dziewczyny. 

Kibicować Wam? [Kai Havertz]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz