Rozdział 65/2

67 6 3
                                    

Moje oczy już same nie wiedzą na kogo mają skakać. Każdy z obecnych tutaj osób, ma na twarzy wypisane inne emocje, które wcale nie kreują niczego dobrego. Czując sporej wielkości skurcz w żołądku, wystawiam pierwszą nogę za próg domu posyłając obojgu pierwszy jak do tej pory wymuszony uśmiech. Chociaż znając mnie, wyszedł z tego pewnie grymas. Widząc moje guzdranie się, Victor sam wychodzi z inicjatywą iż jako pierwszy wypełni swoje obowiązki. Na kilka sekund przysłania ciałem Hansi'ego, co oczywiście wykorzystuje odruchowo posyłając mu pełne wdzięczności spojrzenie. 

- Pogadamy później. - Oznajmia, na dłużej zarzucając wzrok za moje ramie na wpatrującego się w tą scenę chłopaka. Jego mina zmienia się na jeszcze ozięblejszą, choć nie wiem czy jeszcze może istnieć coś gorszego, od tego co przed chwilą i mi sprezentował. To najwidoczniej, jego stosunek do Kai'a, nie uległ poprawie. Właściwie, to nie mam co mu się dziwić, szczególnie po tym czego Niemiec się dopuścił względem drugiego. Nadal nie mogę wyzbyć się tego poczucia wstydu, jak tylko oboje spotkali się w szpitalu. Kiwam mu porozumiewawczo głową, zgadzając się z tym przyrzeczeniem bezgłośnie. Nie chce już sprawiać dodatkowych utrudnień. Już i tak zewsząd otaczają mnie osoby, które okłamałam zasłaniając się ich dobrem. Prawdą jest, że już i tak stoimy na pograniczu walki ze złem. 

Rzucam jeszcze przez sekundę wzrok na oddalającego się mężczyznę, przechylając następnie głowę na noworodka śpiącego w nosidełku. Wpatrzona w nią, a jednocześnie nie widząc niczego innego w tej chwili. Z trudem przychodzi mi oderwanie od niej wzroku, ale słysząc znajome chrząknięcie. Wiem iż trzeba się zmierzyć z jeszcze jedną, niecierpiącą zwłoki sprawą.

- Może wejdźmy do środka!? - Kai, chcąc mnie jakoś wyrwać z opresji proponuje to, zanim którekolwiek z nas zdąży się odezwać. Hansi zatrzymuje na sekundę na nim oczy, ponownie zwracając je na mnie. Czując w nich wielkie poczucie zawodu, mam ochotę schować się w środku domu i już nigdy stamtąd nie wychodzić. To zawsze na jego opinii zależało mi najbardziej, a teraz zawiodłam jego zaufanie. Mogłam znacząco naruszyć naszą więź, która i tak już została zachwiana. 

 Nie tracąc większej ilości czasu, zmierzamy z powrotem do środka domu. Chodź w połowie drogi, chłopak odbiera ode mnie nosidełka chcąc obciążyć mnie. Wiem, że to jest częściowa przykrywka do tego, aby sam mógł popatrzeć z bliższej odległości na Lizzy. Pozwalamy najpierw wejść mężczyźnie, wykorzystując sytuacje spoglądamy po sobie niepewnym wzrokiem, sami pewnie myśląc jak potoczy się rozmowa między naszą trójką. Mleko się wylało, więc trzeba i je posprzątać. 

Lizzy zajmuje miejsce na pustym stoliku do kawy, gdzie natychmiast podbiega Baloo, aby móc wyniuchać nowego lokatora tego domu. Kai stara się go upilnować, chcąc przy tym ocenić jak pies zareaguje po swojej ocenie węchu. Nawet zbyt bardzo na to nie patrząc, zasiadam na kanapie utrzymując sztywno swoje plecy, mogłabym zyskać dodatkowych kilka minut pod pretekstem zaparzenia dla nas czegoś do pica. Z drugiej strony, lepiej już sobie tego nie komplikować. 

- Jak się dowiedziałeś? - Mój głos przypomina, jakbym co najmniej przegadała dobre dwie godziny. Na jego stan, nawet Kai obraca szyje na mnie chcąc obeznać się z moim obecnym stanem. Powoli zbliżam się ku rozsypce, a lawina jeszcze do mnie nie dotarła. Jego nachmurzona mina nie zmienia się po moim pytaniu, w zasadzie skupia się jedynie na tym aby nie przestawać wpatrywać się w jeden stateczny punkt. 

- Od twojej siostry. - Oznajmia krótko, ale takim tonem iż każdy mój włos na karku jeży się. Czyli jednak dobrze myślałam, że Fab może mu o tym powiedzieć. W zasadzie nie mogę nawet jej winić, nie mogła wiedzieć o tym iż jeszcze nie powiedziałam o wszystkim mężczyźnie. Tak to, przynajmniej nie musiał się denerwować, gdzie obie trafiłyśmy skoro nie ma nas tam gdzie on nas szukał. - Więc - Rozkłada ręce, wpatrując się w nas chcąc zapewne usłyszeć jakieś wyjaśnienia. - Dowiem się wreszcie o co tutaj 

Kibicować Wam? [Kai Havertz]Where stories live. Discover now