Rozdział 63/2

70 8 6
                                    

- Czy to konieczne? - Stękam trzymając się kurczowo framugi kręcąc głową na boki. Od samego wejścia do jego domu musiałam zgodzić się przed samymi drzwiami na założenie opaski na oczy. Jednak ten pomysł natychmiast okazał się cięższy niż przypuszczałam, a to wszystko przez krążącego pod moimi nogami psa który za długo mnie nie widział by teraz chcieć udowodnić jak bardzo cieszy go moja obecność. Machając dłońmi w powietrzu udaje mi się go przez moment podrapać po grzbiecie, dopiero po tym Kai wychodzi do mnie z pomocną dłonią chwytając mój nadgarstek ciągnąc go do siebie.

- Zobaczysz a nie pożałujesz. - Słyszę jego podekscytowanie co wstrzymuje na moment moje stęki zostawiając je możliwie na później. Czuje, że przenieśliśmy się w głąb domu a dokładnie do ciasnego korytarza, ignoruje psa plączącego się nam między nogami skupiając się jedynie na prowadzeniu mnie przez chłopaka w zamierzone miejsce.

Po kilku metrach przystajemy jak nie mam w pokoju, ale nadal nie dostałam przyzwolenia na ściągnięcie opaski. Wychwytuje uszami jak odsuwa firanki, dzięki dodatkowemu światło bardziej rozjaśnia mi się obraz, choć i tak nie jestem w stanie niczego wychwycić. - Czy już mogę to zdjąć? - Wskazuje niecierpliwie na swoje oczy czekając już tylko na jego odpowiedź.

- Tak. - Dłużej nie mam zamiaru czekać, rozwiązuje supeł z zawrotną szybkością chcąc już ujrzeć to co tak usilnie próbuje mi przekazać jakimiś zagadkami Kai. Uchylam powieki wyswobadzając swoje oczy z kawałka materiału i nieznacznie uchylam powieki by przyzwyczaić oczy do padającego na mnie światła zza kurtyny firanek.

- O rany. - Szepcze pierwsze co dostrzegając to kołyskę umiejscowioną na samym środku pokoju. Odnajdując to pierwsze przechodzę do dalszej części, bo to nie jedyna niespodzianka którą udaję mi się znaleźć w tym pomieszczeniu. Czując jak z każdą nową napotkaną rzeczą, zaczyna brakować mi tchu. - Kai. - Obracam się do okoła z coraz większym uśmiechem na twarzy. - Zrobiłeś to w jeden dzień?! - Niedowierzając przystaje wpatrując się w niego, pod moim bacznym spojrzeniem znacznie się onieśmiela chowając za siebie obie dłonie i spuszczając oczy w dół.

- Może nie jest idealnie - Zaczyna, ale przerywam mu to w szybkim tempie podchodząc do niego i przyciągając go do mocnego uścisku. Widząc mnie taką szczęśliwą przerywa swoją bezsensowną paplaninę ciesząc się w duchu z kolejnej okazji uszczęśliwienia jej.

- Wygląda niesamowicie. - Ożywiona ujrzeniem jego pracy odklejam się od niego chcąc jeszcze raz spojrzeć na każdy z elementów wystroju. - Pomyślałeś o wszystkim. - Dodaje przejeżdżając wewnętrzną częścią dłoni po przewijaku.

- Panie w sklepie były bardzo pomocne. - Drapie się nerwowo po głowie czując się onieśmielony tymi pochwały, spogląda ukradkiem na Baloo który jedynie przysiadł w kącie ze swoją pluszową zabawką obserwując ich ruchy w przyczajeniu.

- Tylko twoje wspólnika nigdzie nie widzę. - Zaciekawiona jego brakiem tutaj krzyżuje ramiona skanując go uważnie wzrokiem. Mój uśmiech się rozszerza gdy tylko napotykam jego zakłopotane spojrzenie które bardzo usilnie próbuje przykryć nakładając na twarz coś na kształcie koślawego uśmiechu.

- Jeszcze o niczym nie wie. - Wzrusza bezwiednie ramionami przymierzając się do opuszczenia pokoju. Sam w ogóle zastanawia się czy mówić mu o tym co się u niego ostatnio dzieje, wolałby uniknąć wszelkiej krytyki i wyśmiewania na swoją decyzję. A zna swojego kumpla i wie, że czasami mówi a dopiero następie myśli.

- Czyżbyś się obawiał jego reakcji - Słyszy niewyraźne podśmiewywanie się za swoimi plecami, ale postanawia je zignorować, próbując jednocześnie nie wpaść na Baloo który tarmosi się pod jego nogami..

- Lepiej mu o tym powiem po wizytacji. - Przemyślam to jeszcze raz i dla własnego bezpieczeństwa wyjawię mu to gdy tylko osoba która ma złożyć nam wizytę, przekroczy próg wyjścia i wróci tu znacznie później.

Kibicować Wam? [Kai Havertz]Where stories live. Discover now