*•Las w Starfell Lake•*

630 29 7
                                    


˚✧₊⁎⁎⁺˳✧༚

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

˚✧₊⁎⁎⁺˳✧༚


KAEYA ALBERICH NIGDY nie był skory do ciężkiej pracy. Skusiłby się dopiero, gdyby ta sprawiła mu równą przyjemność, co nadmierne próby zirytowania swojego, przyszywanego brata, czy wygrana walka z tutejszymi stworami, jednak nawet do tego od czasu do czasu musiał się zmusić. Mimo tego, w jakiś magiczny sposób Jean, pełniąca funkcję Intendenta Wielkiego Mistrza, zdołała przekonać go na szybki zwiad lasu położonego w strefie Starfell Lake. Powodem przejrzenia terenu była dostawczyni Sary, która poskarżyła się, że na ściółce często widywała ślady po ognisku oraz drobne skrawki materiałów na gałęziach starych drzew. Kobieta była pewna, że ktoś mógł się tam zgubić, przez co nie dawała spokoju Sarze, ani również Arcymistrzyni, która zmęczona natłokiem obowiązków postanowiła wysłać Kapitana Kawalerii na owe tereny, by przyjrzał się tej sprawie. Gunnhildr była po części zadowolona, że w końcu skłoniła mężczyznę do wyjścia poza mury Mondstadt, po tym jak ten przesiadywał całe dnie w tawernie, bądź omijał szkolenia, zostawiając to na głowie biednej Ellin, która i tak ledwo nadążała nad przygotowywaniem materiałów do ćwiczeń - co było niedopuszczalne względem stanowiska, które posiadał Kaeya. Nie został z niego zrzucony, tylko dlatego, że blondwłosa widziała w nim potencjał, ponieważ mimo jego dziecinnego zachowania, doskonale znał się na rzeczy, co było wspaniałym atutem dobrego Kapitana. Alberich nie przywiązywał jednak do tego ogromnej wagi, uważając, że nie jest to nic wielkiego, ale miłe przyjmował do siebie owe pochwały, które przyjaźnie łechtały jego ego.

Do szybkiego zwiadu zabrał ze sobą Noelle, która bardzo chętnie przystanęła na propozycję Kapitana Kawalerii. Nie widziało mu się chodzenie po lesie w pojedynkę, a tak przynajmniej mógł zwalić swój obowiązek na głowę srebrzystowłosej.

— Moim zdaniem Pinya przesadza~ — Nastolatka przetarła zaspane oczy, przeciągając odrobinę ostatni wyraz przez nagłe ziewnięcie.

Gdy dostała propozycję, szła zaspana do Sary, by zjeść u niej śniadanie. Nie dziwiło go więc, że dziewczyna nie była jeszcze rozbudzona.

— Ona zawsze wyolbrzymia, każdą najmniejszą sytuacje — Skomentował — Nie zdziwi mnie, jeśli tymi „kawałkami ubrań" będą po prostu liście — Dodał, robiąc w powietrzu cudzysłów.

Noelle jedynie przytaknęła, rozglądając się przy okazji dookoła. Mimo tego, iż znajdowali się już w głębszej części lasu, nadal nie znaleźli żadnego dowodu na uwiarygodnienie słów dostawczyni, co tylko utwierdzało ich w słowa błękitnookiego. Przechadzali się po tym terenie już z dobre pół godziny, Słońce dopiero zaczynało wschodzić, przez co czasami musieli lepiej przyjrzeć się danej rzeczy, by określić, czym tak właściwie jest. Jednak, gdy to po raz kolejny nie natknęli się na nic podejrzanego, lub jakikolwiek szczegół, który wymieniła im Pinya, nie zostało im nic innego, jak po prostu wrócić do miasta.

— Ugh... Będę musiała z nią porozmawiać! — Zielonooka oburzyła się, poprawiając rękawiczkę — Przyszliśmy tu na nic! Oby miała dobre wytłumaczenie, bo jeśli ominęłam pyszne śniadanko u Sary, tylko dlatego, że Pinya żyje w swoim wyimaginowanym świecie, to oberwie po głowie! — Naburmuszyła się, wygładzając agresywnie fałdy swojej rozkloszowanej sukienki.

Kaeya zareagował na to jedynie parsknięciem, ujawniając tym, że postawa nastolatki niezwykle go bawiła. W pewnej chwili usłyszał dziwny szmer. Stanął w miejscu tak nagle, że Noelle nie zdołała zatrzymać się na czas i uderzyła barkiem o ramię Kapitana Kawalerii.

— Eh?~ Co się dzie- — Nie zdążyła dokończyć pytania, ponieważ praktycznie natychmiast została uciszona przez granatowowłosego, który przyłożył palec do swoich ust, by zasygnalizować jej, aby ta była cicho.

Srebrzystowłosa błyskawicznie zrozumiała przekaz i automatycznie przyjęła pozycję obronną, będąc w każdej chwili gotowa by przywołać swoją ciężką broń. Kaeya za to wyciągną przed siebie prawą dłoń, również gotów do przywołania miecza, za do lewa ręka powędrowała w stronę Noelle, zagradzając jej drogę, ale jednocześnie powstrzymująca ją przed atakiem. Nie miał pojęcia, co mogło wywołać ten dźwięk, jednak nie sądził, że przekona się o tym szybciej niż myślał. Gałąź dużego drzewa nad nimi wydała odgłos łamania, który rozszedł się echem po pustym lesie. W porę zdążył odepchnąć zielonooką na bok, samemu ledwie unikając uderzenia. Łoskot upadającego ciała przebił się przez wiatr, który zerwał się zbyt nagle. Kapitan Kawalerii, nadal nie przestając utrzymywać pozycji obronnej, powolnym krokiem ruszył do osoby, która leżała aktualnie na ściółce. Błękitne oko mężczyzny od razu przyjrzało się owemu miejscu, nadal trzymając wyciągniętą rękę w stronę Noelle, która była w każdej chwili gotowa do obrony. Odetchną z ulgą, gdy zauważył, że postać leżąca przed nim jest nieprzytomna.

— K-Kto to? — Szepnęła nastolatka, delikatnie wychylając się zza ramienia Albericha.

— Nie wiem — Odparł, rozluźniając wszystkie mięśnie, tym samym krzyżując ręce na klatce piersiowej — Nigdy wcześniej go tu nie widziałem.

— Go? — Zapytała ponownie, przykucając przy nieprzytomnej osobie.

Ten jedynie mruknął w odpowiedzi, rozglądając się dookoła. Wolał upewnić się, czy przypadkiem to nie jakiś spisek i czy nikt nie czyha obok, by wykorzystać ich chwilowe rozkojarzenie. Jakoś nie dziwił go fakt, że jakiś typ znowu kręcił się w tej okolicy. Nie był to pierwszy, ani ostatni raz, kiedy wydarzyła się tu taka sytuacja. Mimo tego, Kapitana zdziwił jego ubiór, który składał się z błękitnej, lnianej bluzki z wycięciem w dekolcie oraz białe kimono, które bardziej przypominało te z Liyue niżeli bliższych terenów Mondstadt. Musiał przyznać, że nawet zaciekawiło go, co taki koleś mógł robić na tych terenach. Praktycznie niemożliwym było to, by się tu zgubił, a nawet jeśli już, wokół znajdowało się wiele pomniejszych wiosek, do których w każdej chwili mógł zawitać i poprosić o pokazanie drogi. 

— Uhm... K-Kaeya? — Delikatny głos zielonookiej zwrócił jego uwagę — To nie jest mężczyzna — Dodała ciszej, odgarniając blond kosmyki opadające na bladą twarz kobiety.

Mężczyzna błyskawicznie odwrócił głowę w ich stronę. Dopiero teraz zauważył na jej smukłych nogach białe zakolanówki, do złudzenia przypominające te, które nosiła Lisa, jednak te należące do blondwłosej były całe poszarpane i brudne, a na jej stopach nie znajdowały się buty. Dodatkowo wokół jej bioder ciągnął się biały materiał, który wyglądał na koronkową spódnicę sięgającą trochę nad zakolanówki.

Co do cholery?

____________________________________

~983 słowa~

Rozdział trochę organizacyjny, moim zdaniem niewypał, ale ocenę zostawiam wam.

Nie mogłam znaleźć zbyt wielu Fanfic'ów z Alberich'em, więc postanowiłam napisać własny :**

𝐂𝐎𝐋𝐃 𝐊𝐈𝐒𝐒 || 𝐊𝐚𝐞𝐲𝐚 𝐀𝐥𝐛𝐞𝐫𝐢𝐜𝐡Where stories live. Discover now