*•Chwila słabości•*

138 13 3
                                    


˚✧₊⁎⁎⁺˳✧༚

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

˚✧₊⁎⁎⁺˳✧༚


NIKT NIGDY NIE był zdziwiony, gdy ktoś określał wizję Cyro, jako przekleństwo. Zawsze stwierdzano, że nie ma się co wykłócać, a taka nazwa była, jak najbardziej poprawna. Cóż się w końcu dziwić, skoro owa moc trafiała do osób osamotnionych, niekochanych lub - jak wiele ludzi lubiło określać - nieposiadających uczuć. Nikt nie zważał na przeszłość nieszczęśników, którym się to przytrafiło. Przecież wizja określała już wszystko, prawda? Nawet gdy próbowano to wszystko naprawić, łatka samotnika zostawała z nim do końca.

Może to właśnie dlatego Kurumi sprzeciwiła się samej sobie i wyjawiła swój sekret. Nie omieszkała się stwierdzić, że zrobiła to pod wpływem silnych emocji. Przecież gdyby nie one, to pozwoliłaby wyjść Kapitanowi z pomieszczenia, a ona sama nie stałaby teraz zalana łzami. Oszukiwała się, że to w końcu musiało nastąpić, a prawda była taka, że to nigdy nie miało nadejść. To ona była po prostu na tyle słaba, że pozwoliła jej zbiornikowi wybuchnąć, wypuszczając z jej oczu słoną ciecz, a razem z nią wypłynęła również maź bólu, która, gdyby mogła, wpłynęłaby jej do gardła i zacisnęła się tam, próbując ją udusić. Sama miała ochotę to teraz sobie zrobić. W końcu przecież wyjawiła swój sekret dla osoby wysoko postawionej. Takiej, która mogła wezwać odpowiednie służby, by zabrać ją do "domu".

— Cz-Czekaj... — Granatowowłosy zatrzymał się na chwilę — Czy to znaczy, że ty...

— Że uciekłam od rodziny, ponieważ bałam się wydziedziczenia? — Zaczęła, co chwilę nabierając coraz więcej powietrza do płuc — Ż-Że każdego dnia wyklinam się, za to, iż nie jestem taka jak inni? Że nie jestem odważna, nie potrafię rozmawiać normalnie z ludźmi i czuję do siebie wstręt? — Mówiła z coraz to większym obrzydzeniem, za to Kaeya, mimo dużej ilości alkoholu w jego krwi, przetwarzał jej słowa — Tak. Nie dostałam wizji Pyro, tak jak członkowie mojego rodu, ponieważ moja rodzina nienawidzi mnie! — Zacisnęła dłonie w pięści, wbijając swoje paznokcie, aż do krwi.

— Oi, Kurumi — Alberich podjął próbę podejścia do niej, jednak zachwiał się mocno, uderzając bokiem w jedno z krzeseł, przeklinając pod nosem, iż mógł tyle nie pić.

— Nienawidzą mnie odkąd tylko przyszłam na świat — Sakumya za to nie przestawała mówić, czując się, jak wszystkie jej emocje, które trzymała w sobie do tej pory, próbują z niej ulecieć — Nigdy nie ukazywali mi, że jest inaczej, a ja głupia chodziłam za nimi, jak pies, by tylko zyskać ich zainteresowanie. Nie zmienili swojego zachowania nawet wtedy, gdy utwierdzili mnie w fakcie, że wydadzą mnie za mąż — Czuła, jakoby każde wypowiedziane przez nią słowo, rozpuszczało w jej gardle żrący kwas — I wiesz, co mi wtedy powiedzieli? — Powoli traciła oddech, a łzy zalewały całe jej policzki, szukając swojego ujścia na podłodze.

***

— Kurumi! — Wycedził przez zęby, przeklinając się za to, że nie może tak szybko do niej podejść, jednak nie tracił nadziei, aż w końcu złapał równowagę i mógł błyskawicznie znaleźć się przy niej.

Nie czekał na jej dalsze słowa. Wiedział, jak kończyło się to, iż ktoś chciał ją tylko dotknąć. Nie tracił jednak na to nadziei. Widział również, w jakim była stanie. Jej ramiona trzęsły się, jakby było jej strasznie zimno, za to jej wzrok - mimo praktycznie niewidocznych tęczówek i źrenic - był rozbiegany i nie potrafił skupić się na jednym punkcie. Mimo, iż sam nie należał do osób uczuciowych, nie dał rady zostawić jej samej sobie. Przyciągnął ją więc do siebie, wprawiając tym samym Kurumi w silne osłupienie. Zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, zamknął ją w silnym uścisku, opiewając jej siało swoimi ramionami. Jej głowa znajdowała się praktycznie na wysokości jego ramienia, więc również przyłożył skroń do jej włosów, tak, by poczuła się bezpieczniej. Nie chciał jej w żaden sposób wystraszyć, a często słyszał od Noelle, czy Amber, że przytulenie niweluje negatywne emocje - chociaż sam nie wiedział, ile było w tym prawdy.

— Kurumi — Powiedział cicho, lekko kołysząc się na boki, ignorując nagły ból głowy — Spokojnie... — Dodał, czując, jak blondynka delikatnie rozluźnia się w jego uścisku.

Przez przypadek trącił nosem jej włosy i zaskoczony doszedł do wniosku, że - mimo ich niemycia - pachniały świerkiem i winem. Ten drugi zapach mógł być spowodowany tym, iż on sam pachniał ową cieczą i różne wonie zaczęły się ze sobą mieszać. Stąd też doskonale widział jej kark, na którego części znajdowały się krótko przycięte, blond włosy. Automatycznie przypomniała się mu scena, kiedy to stali przed drzwiami do gabinetu Jean. Z bliska jednak, włosy Sakumiyi wyglądały jeszcze lepiej. Mimo, iż jego myśli odleciały w innym kierunku, to on nie przestawał delikatnie kołysać się wraz z jasnooką. Usłyszał, jak ta cicho zachlipała, na co pogłaskał delikatnie jej bok. Była to raczej reakcja automatyczna na owy dźwięk, ponieważ jego rozsądek prawdopodobnie, by mu na to nie pozwolił.

— P-Powiedzieli wtedy... — Zaczęła szeptem, jednak Kaeya nie przerywał jej, zdając sobie sprawę, iż powiedzenie tego, co leży jej akurat na sercu, może pozwolić jej się uspokoić — Ż-Że on jest więcej wart, d-dla naszego rodu... Niż ja... — Zapłakała cicho, zaciskając swoje dłonie na materiale koszuli Kapitana.

On nie miał temu nic przeciwko, prawdopodobnie przez alkohol, który dalej płynął w jego krwiobiegu. Pozwolił jej wypłakać się w swoich ramionach, mimo iż zapewne nigdy na coś takiego, by nie pozwolił. Kiedy on nie miał nikogo wokół, był zdany tylko na siebie, więc jakakolwiek czułość, która miała kogoś uspokoić, nie przechodziła mu przez myśl. Widocznie jednak, widok zapłakanej Kurumi, wzbudził w nim jakieś, sprzeczne emocje.

Najwyżej później pomyśli nad konsekwencjami.

____________________________________

~900 słów~

Dzisiaj krótszy rozdział, ale to tylko dlatego, że właśnie będzie zaczynać się akcja (na którą to tak wszyscy czekają)

Miły-Pijany Kaeya Supremacy

𝐂𝐎𝐋𝐃 𝐊𝐈𝐒𝐒 || 𝐊𝐚𝐞𝐲𝐚 𝐀𝐥𝐛𝐞𝐫𝐢𝐜𝐡Where stories live. Discover now