*•Niespodziewane spotkanie•*

103 14 1
                                    


˚✧₊⁎⁎⁺˳✧༚

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

˚✧₊⁎⁎⁺˳✧༚


SIEDZIAŁA NA ŚRODKU obszernej sali, w której echem roznosił się odgłos uderzania butów o gładką posadzkę. Prawa dłoń spoczywała na jej twarz, wciąż wypuszczając spomiędzy swoich palców szkarłatną ciecz, która brudziła jasny stój oraz wypolerowane kafle. Spod jej powiek wciąż wyciekały łzy, które piekły jej ranę, jak gdyby była przypalana rozżarzonym żelazem.

— Jak w ogóle... Śmiałaś?! — Rozdrażniony głos rozdarł ciszę w pomieszczeniu, niczym nóż przechodzący przez skórę, podczas zacięcia — Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak wielką hańbą mogłaś okryć nasz ród?! — Kolejny wrzask przedzierał się przez jej uszy, powodując kolejną falę bólu.

— C-Chciałam pozbyć się problemu... — Blondwłosa odważyła się wypowiedzieć te słowa, wiedząc jednak, co może ją za nie czekać.

Kroki na moment ucichły, jednak już po chwili znów wprawione w ruch nogi podbiegły do Kurumi. Uderzenie, które w tamtym momencie otrzymała, było na tyle silne, by stracić równowagę (mimo siedzenia na kolanach) i uderzyć całym, prawym bokiem o posadzkę. Zabrała też jednocześnie dłoń z krwawiącej części twarzy, przez co strumień szkarłatnego płynu nasilił się. Włosy, ścięte do ramion, opadły na jej twarz, brudząc się przy tym przez krew. Łzy momentalnie poczęły spływać po jej policzkach jeszcze bardziej, łącząc się z krwią na kaflach.

— Jak śmiesz, ty mała... — Starsza Sakumya zacięła się w półsłowie, dostrzegając jedną ze służek, trzymającą kosz ze świeżym praniem, która pod zimnym wzrokiem kobiety szybko ulotniła się z owego miejsca — Na ten moment, jedynym problemem... — Wysyczała przez zęby, chwytając Kurumi jedną ręką za podbródek i policzki tak, by na nią patrzyła — Jesteś tutaj ty. Najchętniej dawno bym się ciebie pozbyła, ale jesteś jedyną i pierworodną dziedziczką Herbu — W tym momencie oderwała od niej swoją dłoń, popychając ją jednocześnie tak, iż Kurumi prawie uderzyła głową o zdobione kafle podłoża.

Jej słowa uderzały w rdzeń znajdujący się w ciele blondwłosej. Bolesne sztylety przebijały jej serce, uświadamiając ją, iż nigdy nie uzyska szacunku rodziców. Estrey Sakumya, która w tym momencie oddaliła się od jej obolałego ciała, nigdy jej nie kochała. Nigdy nie okazała jej macierzyńskiej miłości, a Kurumi nie mogła nic na to poradzić.

Nieważne co by zrobiła, zawsze była skazana na klęskę.

***

— Kaeya! Na Bogów! Mógłbyś z łaski swojej nie zapierdzielać przez miasto, jakby się paliło?! — Amber wyraziła swoją dezaprobatę, biegnąc tuż za Kaeyą, który nie zwalniał kompletnie kroku.

Brunetka spotkała go w drodze do krawcowej i od tamtej pory towarzyszy mu kroku. Nie miała jednak pojęcia, dlaczego właściwie udał się w tamto miejsce, więc to był kolejny powód, dla którego postanowiła z nim pójść. Kiedy znaleźli się jednak już przy fontannie w centrum Mondstadt, powoli zaczęła domyślać się o co chodzi.

𝐂𝐎𝐋𝐃 𝐊𝐈𝐒𝐒 || 𝐊𝐚𝐞𝐲𝐚 𝐀𝐥𝐛𝐞𝐫𝐢𝐜𝐡Where stories live. Discover now