*•Brat dla brata wilkiem•*

135 13 6
                                    


˚✧₊⁎⁎⁺˳✧༚

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

˚✧₊⁎⁎⁺˳✧༚


KURUMI LEŻAŁA NA łóżku z ciasno przyciśniętymi dłońmi do swojej twarzy. Czy to aby na pewno nie była jawa? Czy to na pewno nie był sen, z którego za chwilę brutalnie się wybudzi?

Czy to w ogóle możliwe, by...

Kobieta błyskawicznie przewróciła się na bok, podkulając delikatnie nogi, przekładając przy tym swoje dłonie z twarzy na skronie, ściskając lekko policzki. Kapitan Kawalerii, Cholerny Kaeya Alberich ją pocałował! Jej twarz płonęła teraz żywym ogniem, za to ciało czuło się bezwładne i niezwykle... lekkie. Dlaczego się nie wzdrygnęła? Dlaczego nie zareagowała? Dlaczego w ogóle na to pozwoliła?

Dlaczego...

Dlaczego on...

Dlaczego on wzbudzał w niej takie emocje?

Zamrugała kilka razy, gdy to, przekręcając delikatnie głowę, promienie słoneczne zderzyły się z jej tęczówkami. Przymrużyła delikatnie oczy i podniosła się do siadu, przykładając dłoń do czoła, tworząc w ten sposób "daszek", który uchronił jej oczy od rażącego słońca. Przyjrzała się błękitnemu niebu, na którym występowało kilka chmur o przeróżnych kształtach. Zastanawiała się kiedyś, czy po ich dotknięciu poczułaby coś na ręku. W pewnym momencie jednak niebo przecięły dwa ptaki. Bociany o biało-czarnych kolorach wylatywały właśnie poza mury Mondstadt, pozostawiając po sobie jedynie nieliczne piórka. Owe ptaki były wolne, poza jakimikolwiek zasadami, nie musiały słuchać się czyichś rozkazów. Po prostu leciały tam, gdzie drogę malował im wiatr. Ciekawiło ją, jak to jest być niczym ptak - poczuć zew wolności. Odwróciła błyskawicznie głowę w stronę zamkniętych drzwi. Wtedy też dotarła do niej jedna rzecz.

To było kolejne pragnienie, którego chciała doświadczyć.

***

Powoli, wręcz mozolnie, schodziła ze schodów Tawerny, w której miała szansę gościć przez te kilkanaście dni. Nigdy nie sądziłaby, że sprawy zajdą aż tak daleko i spędzi tyle czasu w Mondstadt, które leżało o wiele za daleko od jej domu. Musiała przyznać, iż poznała tutaj cudownych ludzi. Lisa była niezwykle miłą - oraz piękną - kobietą, Jean (mimo formalnego nastawienia) okazała się niczym starsza siostra, Amber i Noelle, mimo ogromnego temperamentu i energii, były opiekuńcze i wyrozumiałe. Diluc nie mówił o sobie za dużo, jednak Kurumi nie mogła narzekać na jego towarzystwo. Również ceniła sobie ciszę i spokój. Za to Kaeya...

Kobieta wciągnęła głośno powietrze, gdy jej noga zapiekła niczym przypalana rozgrzanym żelazem, podczas stawiania jej na kolejne stopnie. Jej rany na pewno musiały wyglądać paskudnie. Wnioskowała to przynajmniej przez bandaże, które posiadały na sobie szkarłatne plamy, a gdzie nie gdzie krew przesiąkła do tego stopnia, iż drobne kropelki spływały wzdłuż, niegdyś białego, opatrunku. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, iż schodzenie na niższe piętro nie było najmądrzejszym pomysłem. Nie mogła jednak teraz się zawrócić, znajdowała się już na, praktycznie, samym dole. Zagryzła zęby i pokonała ostatnie stopnie, w końcu stając na drewnianych, delikatnie zdartych przez użytkowanie, panelach. Podłoga zaskrzypiała, niczym nienaoliwione drzwi, zwracając przy tym uwagę kilku osób, akurat to przebywających w tawernie. W tym również Diluca i Amber, stojących przy barze.

𝐂𝐎𝐋𝐃 𝐊𝐈𝐒𝐒 || 𝐊𝐚𝐞𝐲𝐚 𝐀𝐥𝐛𝐞𝐫𝐢𝐜𝐡Where stories live. Discover now