11

2.6K 39 2
                                    

Wróciłyśmy do domu. 

- Gdzie wy byłyście?! Myśleliśmy, że Wam się coś stało. 

- Nam tez jest miło Was widzieć. Byłyśmy szukać pracy. Matt sorry, ale chyba nie sądzisz, że będę Ci się spowiadać za każdym razem jak wychodzę z domu? 

- A gdyby Nate Ci coś zrobił? 

- A co on mi może zrobić? Jak spróbuje to wszyscy sąsiedzi go zobaczą. 

- Rób jak chcesz. 

Poszłam zjeść obiad. Potem poszłam na górę i przebrałam się. Ubrałam się i zeszłam na dół. 

- Idę na spacer! - krzyknęłam. -  A właśnie gdzie jest Alan? 

- Nie wiem, nie wrócił jeszcze. Uważaj na siebie za niedługo się ściemni. 

- Okej będę uważać. 

Wyszłam. Poszłam w lewo. Uszłam parę kroków i ujrzałam dom, który miał okno, na przeciwko naszego. Pomyślałam Nate. Przyspieszyłam. Przed domem stał chłopak. Gdy mnie zobaczył szybko podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. 

- Słuchaj nic Ci nie zrobię jak nie będziesz krzyczeć i się ruszać. Chodź ze mną spokojnie do mojego domu, a nic Ci się nie stanie.  A jak nie to przyłożę Ci to to twarzy. - szepnął mi do ucha i wyjął z kieszeni białą szmatkę. Widziałam, że jest czymś nasączona. Zaczęłam się strasznie bać. No bo co innego mogłam zrobić. 

- Pójdę... - powiedziałam i udałam się z chłopakiem w stronę domu. 

Weszliśmy do domu. Wyglądał podobnie do naszego. Był duży i elegancko przystrojony. Gdy przekroczyliśmy próg domu uważnie zamknął wszystkie zamki. Spojrzałam na niego. Dopiero teraz mogłam się mu dokładnie przyjrzeć. Był to wysoki brunet. Miał niebieskie oczy. By ł dobrze zbudowany i wysoki. Jego koszulka opinała mu się na mięśniach. 

- Powiesz mi po co tu jestem i chociaż jak się nazywasz? 

- Jasne. Jestem Nate, a jesteś tu z powodu twojego chłopaka, który lekko się zadłużył. 

- Jesteś zwykłym dilerem. - powiedziałam. 

- Nie jestem. BYŁEM. Twój chłopak się zadłużył. Ale chodzi tu o to, że brał towar i mi nie płacił. A teraz to ja będę miał problemy z ludźmi od których brałem i im nie płaciłem. Nie mam zamiaru nic Ci zrobić, ale jak Alan dowie się, że tu jesteś to przyjdzie od razu. Nie musisz się mnie bać, ale nie obiecuję, że wyjdziesz dzisiaj. - powiedział. 

- Czyli nic mi nie zrobisz? 

- To nie jest porwanie. - powiedział i się zaśmiał. Jak z nim rozmawiałam to wydawał się miły. 

- Powiem Ci, że obserwuję Cię od dłuższego czasu i według mnie na niego nie zasługujesz. 

- Co? 

- Tak, tylko mówię.  - powiedział. - Napiszę SMS-a do Alana, że tu jesteś. 

Do: Alan: Mam twoją Clarissę, nic jej się nie stanie jak zapłacisz. Czekam dzisiaj do wieczora. 

Czytał głośno SMS-a. 

- Oczywiście nic Ci nie zrobię, nie jestem żadnym porywaczem ani nikim innym, bo pewnie sobie tak myślisz. Robię to dla mojego i jego dobra. Uwierz mi nie chciałabyś, aby zajęli się nim Ci ludzie. 

Szczerze nie bałam się go. Tylko na początku. Jeśli chciałby mi coś zrobić to raczej wsadził by mnie do piwnicy, a nie pozwalał leżeć na swojej kanapie. W końcu usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i bardzo intensywne pukanie do drzwi. Podejrzewałam, że Matt tez tam jest. 

- Idź na górę. Tam znajdziesz pokój z tabliczką na drzwiach. Wejdź tam. Tam będzie mój brat Dylan. Zamknijcie drzwi do pokoju on Ci wszystko wyjaśni. - powiedział, a ja po prostu to zrobiłam. Weszłam szybko po schodach. Zobaczyłam drzwi z plakietką. Otworzyłam je. Na łóżku siedział jakiś chłopak chyba Dylan. 

- Dylan? - spytałam. 

- Tak, to ja. Ty pewnie Clarissa tak? 

- Tak, ale znajomi mówią mi Clar, to zdrobnienie. - powiedziałam i się zaśmiałam. 

Zamknęłam drzwi na klucz. Słyszeliśmy tylko dźwięk spadających mebli i tłukącego się szkła. 

- Myślisz, że twój brat da radę? Jest dwóch na jednego.

- Spokojnie w domu są koledzy, którzy mu pomogą. 

- Co?! 

- No tak mała. 

Jak to usłyszałam to mnie zamurowało. Zaczęłam otwierać pospiesznie drzwi. Gdy je otworzyłam Dylan złapał mnie za rękę. 

- Nie radzę. Widok może nie być przyjemny. 

- Trudno. - powiedziałam i wybiegłam z pokoju jak najszybciej. Zbiegłam na dół. Zobaczyłam pełno szkła i krwi. Alan był cały w krwi, a Matt leżał zakrwawiony na podłodze. Nate stał podpierając się ściany. Jakiś dwóch kolesi leżało na podłodze w krwi, ale ich miałam gdzieś. Wbiegam do kuchni i podeszłam do Matta. Spojrzałam na Alana.

- Co wy k*rwa zrobiliście?!

- Już wszystko wyjaśnione. - powiedział Nate i przytulił po przyjacielsku Alana. Ja patrzyłam się na nich jak poparzona. Dom wyglądał jakby co najmniej tornado przez niego przeszło. 

- Możemy iść już do domu? - spytałam Alana. 

- Tak słońce. 

Poszliśmy do domu. Matt poszedł do siebie. Alan i ja do siebie. Alan podszedł do mnie i mnie przytulił.

 - Alan, przez ciebie jestem cala z krwi weź idź  się umyj i zmyj tą krew. 

- A możesz ty mi zmyć? - spytał i zrobił "słodkie oczka"

- No dobra chodź. 

Poszliśmy do łazienki. Alan wziął mnie na ręce i posadził na pralce. - Jestem przez ciebie cała w krwi. - powiedziałam. Byłam na niego trochę zła. Ściągnął koszulkę i przystawił swoja głowę do mojej. To było przyjemne uczucie. Oparł czoło o moje. Chwilę tak siedzieliśmy. - Dobra, bo krew zaschnie. - powiedziałam i wzięłam się za wycieranie. Delikatnie wycierałam jego ciało. - czy ty nie możesz się trochę pohamować?! Już trzeci raz w ciągu zaledwie dwóch tygodni wdałeś się w bójkę.

- Ale robię to po to, aby było więcej sytuacji takich tak ta. - powiedział i łobuziarsko się uśmiechnął. 

- Bożeee. Ty jesteś nie normalny. Dobra skończyłam. - powiedziałam i zeszłam z pralki. 

- Dzięki skarbie. idź spać a ja się wykapię. - powiedział i pocałował mnie w czoło. 

- Ja też muszę się wykąpać, więc się pospiesz. 

Wykąpał się w miarę szybko. Potem poszłam ja. No świetnie nie wzięłam sobie piżamy. Wyszłam w samym ręczniku i poszłam do garderoby. Gdy przechodziłam obok łóżka, no to wiadomo Alan patrzył się na mnie jakby ujrzał co najmniej cud świata. Weszłam do garderoby, a za mną oczywiście Alan. Gdy wybierałam piżamę poczułam jego silne ręce na mojej talii. Jedną ręką trzymałam ręcznik, aby mi nie spadł. Obróciłam się w jego stronę. Patrzył się na mnie oczami, w których widziałam tylko pożądanie. Złapałam go jedną ręką za policzek i musnęłam jego usta. Od razu odwzajemnił pocałunek. Tylko przyspieszył. Szybko wpijał się w moje usta. 

- Alan idź chcę się ubrać. - powiedziałam i oderwałam się powoli od niego. 

- Dlaczego? - spytał jakby zdziwiony. 

- Ja wiem jestem twoją dziewczyną i to przecież normalne, ale ja po prostu... - nie dokończyłam, bo mnie pocałował. Robił to powoli. Potem gdy już zaczęłam odwzajemniać, powoli się ode mnie odsunął. 

- Nie będę nic Ci robił, ani patrzył na ciebie bez twojej zgody. Ja się spytałem dlaczego przestałaś mnie całować. - powiedział i się zaśmiał. Potem wyszedł i zostałam sama w garderobie. Ubrałam się szybko w piżamę i wyszłam. Alan leżał na łóżku. Położyłam się na nim i wtuliłam się w niego. Zasnęłam. 



Najlepszy przyjaciel mojego brataWhere stories live. Discover now