XI

1.6K 95 45
                                    


Obudziłem się cały obolały, ale w końcu to to codzienność. Minął już miesiąc a osób ciągle przybywało, nikt nie umiał uciec, a jeżeli ktos próbował to został zabity

Przez cały pobyt tutaj stresowałem się żeby nie znaleźli w mojej krwi jadu pająka, ale ich obojętność informowała mnie że jednak nic nie wiedzą i taką mam nadzieję...

Miałem wrażenie że przez ten mój pobyt pajęczy zmysł oszalał! Informował mnie nawet jak ktoś się poruszył, a nigdy tego nie robił. Jeżeli mam wspomnieć o zmysłach... to wolałbym już umrzeć. Słyszałem każdy krok, każdy oddech, każde bicie serca, nawet zacząłem odczytywać myśli. Po prostu wiedziałem co kto ma na myśli, kto co myśli. Oszaleć można

Ja już to zrobiłem...

Podwinęłem nogi do klatki piersiowej I schowałem głowę w kolana. Starałem się nie płakać... Ale nie da się

Mój popsuty zmysł zaczął informować że ktoś idzie... teraz przez niego już nie mogę stwierdzić że ta osoba naprawdę jest niebezpieczna czy tylko idzie, ale tym razem było to pierwsze

Otworzyli z hukiem drzwi, dla innych to był zwykły hałas... Ale dla mnie... Coś strasznego... myślałem że bębenki z uszu mi wypadną. Ten typ, oczywiście cały uzbrojony i czarniejszy od smoły podszedł do mnie. Pociągnął mnie za sobą i gdy doszliśmy do tego zjebanego miejsca to mnie wrzucił do niego. Ahh codzienność

- Hello Peter - powiedziała osoba która jest wrogiem numer jeden na mojej liście. Podniosłem wzrok i prychnąłem - Widzę że ci coś do śmiechu jest - zdjął okulary z nosa - Ale za chwilę do się zmieni

Podnieśli mnie na fotel i przyczepili do niego. Nadal byłem wyprostowany dumnie. Kątem oka obserwowałem każdy ich ruch. Wyciągnęli strzykawkę i jakąś substancje do niej wciągnęli (czy jakoś tak) Podszedł do mnie z bananem na twarzy i mi brutalnie wbił tą skrzykawkę w żyłę. Powoli wstrzykiwał płyń do mojego organizmu, ale mój organizm nie przyjmie go i po prostu wyleje, więc tracą na mnie płyn. Ale niech tracą przynajmniej to innym nie będzie wstrzykiwane

Chwilę jeszcze siedziałem a ci debile mi się przyglądali. Musiało trochę komicznie wyglądać, skoro ja siedzę bez wzruszenia a oni patrzą

- Nic nie zachodzi - powiedział jeden z tych idiotów w białym kitlu

- Jak to? - zapytał kolejny. No to teraz będzie kółko ganiaste

- Wszystko jest w normie - biegali od komputera do komputera

- Wstrzyknąć kolejną dawkę! Podwójną -
Podeszli do mnie, wręcz podbiegli i wbili igłę w żyłę i po chwili cały płyn ze strzykawki był ponownie W moich żyłach. Trochę, wręcz troszeczkę mnie przymuliło ale chuj z tym. Nadal trzymałem głowę dumnie wyprostowaną. Bo czemu by nie? Pokaże im że Peter Parker wcale nie jest taki słaby

1/10

Zły numer | IrondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz