Tak blisko

1.3K 59 435
                                    

* * *
Draco

Trzy dni do zadania Pottera.

Trzy dni, a czuł, jakby minął miesiąc.

Wstawał, wciskał się w garnitur, żegnał się z matką i zamiast teleportować się przy niej, wychodził po prostu z domu, bo musi się przewietrzyć i dopiero wtedy przenosił się na Whitehall.

Jednak, zamiast korzystać z wejścia do Ministerstwa, odwracał się od publicznej toalety i maszerował w stronę centrum Londynu, gdzie spędzał kilka godzin na łażeniu po sklepach, kawiarniach, restauracjach oraz odwiedzaniu kumpli.

Cholernie męczące było takie... życie.

Za każdym razem, gdy wydawał pieniądze, uprzednio wymienione na mugolskie funty, patrzył na specjalną kartę z Gringotta, która pokazywała, ile zostało mu jeszcze z pierwszej wypłaty.

No i nie było kolorowo.

Złoto topniało niczym lody na słońcu.

Pierwszego dnia po powrocie do domu, udając, że pada na twarz, skierował się do pokoju, widowiskowo powłócząc nogami i mając cholerną nadzieję, że matka da mu spokój, ale oczywiście się przeliczył.

— Draco, chodź na moment! — Narcyza zawołała go z gabinetu, który niegdyś był ojca, a teraz został przemeblowany i przemalowany na bardziej kobiecy styl.

Niechętnie pomaszerował do pomieszczenia.

— W pracy wszystko w porządku? — spytała, odrywając wzrok od stosu kartek i patrząc na niego trochę zbyt uważnie.

— Jasne. Jak zawsze. Przynieś, zanieś, pozamiataj.

— Lepsze to niż jakbyś miał siedzieć w domu albo trwonić czas na głupoty — powiedziała. — Dostałam pismo zwrotne z Wizengamotu.

— No i?

— Odmawiają.

— Z tego, co kojarzę, to Chapman mógłby ci ułatwić widzenie z ojcem, więc czemu nie pójdziesz do niego?

— Longman i tak już dużo dla nas zrobił.

No tak... przyjął go do pracy, a potem zawiesił, bo pieprzony psychol Silva postanowił zniszczyć mu życie.

Tak dla zabawy.

— Musimy napisać jeszcze raz.

No i tych razów było dokładnie cztery. Cztery cholerne listy, w których matka podawała argumenty i niemal błagała o spotkanie z Lucjuszem.

W końcu się udało.

Wieczorem dostała odpowiedź, w której jakiś zastępca komisarza cholera wie czego, wyznaczył dwugodzinne widzenie dokładnie za tydzień w specjalnym pokoju w Departamencie Przestrzegania Prawa przy asyście czterech aurorów.

Kolejne dwa dni przed specjalną misją Pottera nie działo się nic, co mogłoby go wyprowadzić z równowagi, więc pierwszego dnia odwiedził Zabiniego w szpitalu, ale ten miał dosłownie dziesięć minut, bo leciał do jakiegoś koszmarnego przypadku efektu ubocznego wypicia wielosokowego z łuską buchorożca.

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now