Nie masz za co

844 52 46
                                    

***
Hermiona

Godziny, które później nastąpiły, wydawały się snem, a raczej istnym koszmarem. 

Malfoy w sekundę znalazł się przy szafie i wyciągnął z niej coś, co wyglądało jak... płaszcz. 

Zarzucił na siebie, a potem spojrzał na nią pociemniałymi oczami i z dziwnym zaciętym wyrazem twarzy. 

— Od teraz masz mnie słuchać, Granger. Bez względu na to, co się stanie. 

— A co się stanie? — zapytała szybciej, niż pomyślała. — To znaczy, z jakiej racji mam cię słuchać? 

I dlaczego mówił do niej tonem, jakby właśnie świat miał runąć w przepaść?

Tak, Obskurus panoszył się po Londynie i była niemal pewna, że to sprawka Tomasa, no ale...

— Harry? — Spojrzała na przyjaciela z pytaniem w oczach. Przecież to on był, spośród ich dwójki, jedyną osobą, która mogła jej cokolwiek nakazać. 

Był w końcu Głównym Aurorem.

Zawieszonym, ale był. 

— Hermiono, on dobrze mówi. Trzymaj się go. 

Zanim zdążyła zadać kolejne pytanie, brunet obrócił się na pięcie i ruszył w głąb korytarza, zapewne kierując się do salonu. 

— Za pięć minut przy kominku! — rzucił jeszcze przez ramię, a potem zniknął za zakrętem. 

— Malfoy. — Odwróciła w stronę blondyna, który patrzył w okno, zaciskając mocno usta. 

— Hm? — Zerknął na nią przelotnie, wciskając dłonie w kieszenie płaszcza. Długiego, czarnego płaszcza z niewielkim logiem na piersi. 

Logiem Departamentu Przestrzegania Prawa. 

— O co w tym wszystkim chodzi? — Wskazała na ubranie. — Czym tak naprawdę się zajmujesz? Przecież nie jesteś aurorem, a masz ich płaszcz. Poza tym... powiedzmy sobie szczerze, że to Harry jest lepszy w jakiejkolwiek obronie niż ty. 

Zmarszczył brwi, patrząc gdzieś w podłogę. 

— To chyba nie najlepszy moment. Na razie zajmijmy się Obskurusem i jego powiązaniem z Silvą.

— Obiecaj, że mi wytłumaczysz — powiedziała z naciskiem, naprawdę mając dość tej dziwnej tajemnicy. 

Zrobiła kilka kroków w stronę mężczyzny i wyciągnęła dłoń. Przez chwilę patrzył na jej rękę, by w końcu złapać ją ciepłymi, szczupłymi palcami. 

— Chcę ci bezgranicznie ufać, Malfoy. Tym bardziej teraz. Mogę? 

— Jasne, kocie. 

***
Draco

— Co się dzieje? — Charlotte patrzyła to na niego, to na Pottera i Granger. — Co ty masz na sobie?

— Nie czas teraz na to — warknął, chwytając pojemnik z proszkiem Fiuu i wciskając go w dłonie Bliznowatego.

— Draco! — syknęła, zmuszając go do spojrzenia na siebie. — Chodzi o Silvę?

— Czy ktoś tu mówi o Tomasie Silvie? — Do salonu wkroczyła Greengrass wraz z jego matką. Obie trzymały w ramionach jakieś magazyny dla czarownic. — Bardzo ciekawy człowiek.

Zajebiście ciekawy.

Zerknął na Narcyzę, która słysząc nazwisko byłego sponsora szkoły, zbladła niczym ściany, które właśnie dostawały drugie życie ponad ich głowami. 

Twój ruch / DramioneWhere stories live. Discover now