* * *
Hermiona— Może ci pomóc, Herm?
Przerwała wrzucanie do torby kolejnych ciuchów i obróciła się w stronę Pottera, który ledwo trzymał się na nogach, jedną ręką opierając się o ścianę, w drugiej dzierżąc prawie pustą butelkę wody.
Ta noc była koszmarna dla nich wszystkich.
Najbardziej dla Rona, który po zwymiotowaniu wszystkiego, co zjadł i wypił, na buty Tomasa i wypastowaną podłogę, po prostu wziął i całkowicie się wyłączył, cudem lądując twarzą na czystym fragmencie podłoża.
Podobno leżał teraz w hotelowym łóżku, niemal płacząc i błagając kogokolwiek o skrócenie cierpień znanych pod nazwą kac stulecia... i przeżarcie.
Zeżarł sam całą wielką miskę udek kurczaka, a było ich około dwudziestu, popijając jakimś, oczywiście drogim, winem.
Gdzie?! No gdzie on to zmieścił?!
Znaczy, nie zmieścił, bo zwrócił.
— Nie, dziękuję — odpowiedziała, zamykając kosmetyczkę i ją też wrzucając do przepastnej torby.
Dzisiaj z samego rana dostała list z Ministerstwa Magii, że na dniach odbędzie się spotkanie wyjaśniające w sprawie zawiadomienia o molestowaniu, które wysłał Silva.
Miała kilka dni na przemyślenie i przygotowanie.
Harry postanowił także wrócić, zostawiając w swoim zastępstwie jednego z najlepszych aurorów i wziąć ze sobą Ronalda, który wymagał spotkania z magomedykiem.
I to pilnego.
— Naprawdę nie możesz mi powiedzieć, co wczoraj ustalił Malfoy? — Brunet upił kolejny marny łyk i skrzywił się, widząc, że zostały mu jakieś dwa do opróżnienia butelki. — I dlaczego wysłałaś go z powrotem, zanim z nim porozmawiałem?
— Nie mogę. I nie drąż, Harry, póki jesteśmy na terenie USA, a raczej Kongresu, dobrze?
— Gruba sprawa — mruknął, dopijając wodę do końca. — Masz może coś jeszcze w lodówce? — Wskazał brodą na mini barek, do którego nie zajrzała ani razu.
— Weź, co chcesz.
Rozejrzała się po pomieszczeniu.
Na fotelu leżał płaszcz, a przy drzwiach stały szpilki ze srebrną podeszwą, czekające aż ona i chłopcy postanowią wyruszyć z powrotem do Londynu.
Poza tym już wszystko spakowała.
Potter chwiejnym krokiem przemaszerował przez pokój i dopadł ukrytego w szafce lodówko-barku i rzucił się przed nim na kolana.
— Merlinie, chwała ci! — jęknął, widząc cztery pełne butelki wody. — A za to nie chwała — zapewne zauważył mini buteleczki alkoholu — zaraz się zrzygam.
— Z łaski swojej, zrób to w swoim pokoju, co? Chcę tu jeszcze chwilę pobyć — powiedziała, przeglądając mały notes, w którym zawarła kilka słów umożliwiających jej przypomnienie sobie pewnych szczegółów z wczorajszej imprezy, a dokładnie słów Silvy, by móc na spokojnie przeanalizować i oczywiście pokazać oraz przekazać wszystko Harry'emu.
Ale to w Londynie.
Teraz nie byli na bezpiecznym terenie.
Im dalej od Silvy, tym lepiej.
Naprawdę nie mogła się doczekać, aż wróci do domu.
— A tego nie bierzesz? — Brunet wskazał brodą na leżącą na łóżku jedwabną suknię.
ESTÁS LEYENDO
Twój ruch / Dramione
Fanfic- Ja? To moja wina? - spytał ochrypłym głosem. Przez ostatnie lata podróżował po świecie, wydając forsę na lewo i prawo - imprezy, dziewczyny, kilka mieszkań w największych, najbogatszych miastach, nie mówiąc o najnowszych modelach mioteł, a nawet m...