W sali 365

1.3K 51 187
                                    

* * *
Hermiona

— Może ci pomóc, Herm? 

Przerwała wrzucanie do torby kolejnych ciuchów i obróciła się w stronę Pottera, który ledwo trzymał się na nogach, jedną ręką opierając się o ścianę, w drugiej dzierżąc prawie pustą butelkę wody.

Ta noc była koszmarna dla nich wszystkich.

Najbardziej dla Rona, który po zwymiotowaniu wszystkiego, co zjadł i wypił, na buty Tomasa i wypastowaną podłogę, po prostu wziął i całkowicie się wyłączył, cudem lądując twarzą na czystym fragmencie podłoża.

Podobno leżał teraz w hotelowym łóżku, niemal płacząc i błagając kogokolwiek o skrócenie cierpień znanych pod nazwą kac stulecia... i przeżarcie.

Zeżarł sam całą wielką miskę udek kurczaka, a było ich około dwudziestu, popijając jakimś, oczywiście drogim, winem.

Gdzie?! No gdzie on to zmieścił?!

Znaczy, nie zmieścił, bo zwrócił.

— Nie, dziękuję — odpowiedziała, zamykając kosmetyczkę i ją też wrzucając do przepastnej torby.

Dzisiaj z samego rana dostała list z Ministerstwa Magii, że na dniach odbędzie się spotkanie wyjaśniające w sprawie zawiadomienia o molestowaniu, które wysłał Silva.

Miała kilka dni na przemyślenie i przygotowanie.

Harry postanowił także wrócić, zostawiając w swoim zastępstwie jednego z najlepszych aurorów i wziąć ze sobą Ronalda, który wymagał spotkania z magomedykiem.

I to pilnego.

— Naprawdę nie możesz mi powiedzieć, co wczoraj ustalił Malfoy? — Brunet upił kolejny marny łyk i skrzywił się, widząc, że zostały mu jakieś dwa do opróżnienia butelki. — I dlaczego wysłałaś go z powrotem, zanim z nim porozmawiałem?

— Nie mogę. I nie drąż, Harry, póki jesteśmy na terenie USA, a raczej Kongresu, dobrze?

— Gruba sprawa — mruknął, dopijając wodę do końca. — Masz może coś jeszcze w lodówce? — Wskazał brodą na mini barek, do którego nie zajrzała ani razu.

— Weź, co chcesz.

Rozejrzała się po pomieszczeniu.

Na fotelu leżał płaszcz, a przy drzwiach stały szpilki ze srebrną podeszwą, czekające aż ona i chłopcy postanowią wyruszyć z powrotem do Londynu.

Poza tym już wszystko spakowała.

Potter chwiejnym krokiem przemaszerował przez pokój i dopadł ukrytego w szafce lodówko-barku i rzucił się przed nim na kolana.

— Merlinie, chwała ci! — jęknął, widząc cztery pełne butelki wody. — A za to nie chwała — zapewne zauważył mini buteleczki alkoholu — zaraz się zrzygam.

— Z łaski swojej, zrób to w swoim pokoju, co? Chcę tu jeszcze chwilę pobyć — powiedziała, przeglądając mały notes, w którym zawarła kilka słów umożliwiających jej przypomnienie sobie pewnych szczegółów z wczorajszej imprezy, a dokładnie słów Silvy, by móc na spokojnie przeanalizować i oczywiście pokazać oraz przekazać wszystko Harry'emu.

Ale to w Londynie.

Teraz nie byli na bezpiecznym terenie.

Im dalej od Silvy, tym lepiej.

Naprawdę nie mogła się doczekać, aż wróci do domu.

— A tego nie bierzesz? — Brunet wskazał brodą na leżącą na łóżku jedwabną suknię.

Twój ruch / DramioneDonde viven las historias. Descúbrelo ahora