🔪🌙Prolog(remake)🌙🔪

112 8 7
                                    

Rok szkolny zaczął się dwa tygodnie temu. Teraz, kiedy w końcu można powiedzieć że zaczęły się pierwsze prawdziwe lekcje, czuję się jakoś lepiej. Ciągła integracja z resztą klasy do jakiej zmuszał nas nowy wychowawca coraz bardziej działała mi na nerwy. Naprawdę nie mam nic do tego że chciał nas bardziej poznać, w końcu jako nowy nauczyciel próbuje zrobić dobre pierwsze wrażenie, jednak trzecia z rzędu wycieczka w to samo miejsce tylko po to żeby chwile pogadać i pochodzić mnie męczyła.

Musiałem rozmawiać z ludźmi. To kolejny z powodów dla którego tak bardzo chciałem zacząć już nowy rok szkolny. Miałem dwóch dobrych przyjaciół, Dust i Cherry, oni mi starczają, reszta klasy to raczej optymistycznie nastolatkowie z chęciami do życia i rozmów z innymi. Zbyt pozytywni jak dla mnie.

Tak więc przyszedł poniedziałek. Pierwszy dzień normalnych lekcji. Kolejna okazja żeby powzdychać do nauczyciela od historii. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem jedynym który wpatruje w niego wzrok na lekcjach i niekontrolowanie uśmiecha się kiedy jest w jego pobliżu. Znam przynajmniej parę innych dziewczyn z klasy które ślinią się do niego kiedy tylko przechodzi korytarzem. Tak naprawdę nie wiem co takiego w nim jest. Prawdopodobnie to po prostu moja głowa.

A propos głowy. Nigdy, ale to nigdy, nie zgadzajcie się na imprezy w niedziele. Szczególnie jeśli macie zamiar pić. Gdyby nie to że Cherry świętował 19 urodziny zapewne bym nie przyszedł. Urodziny przyjaciela to wystarczająco dobra okazja żeby zaprosić praktycznie wszystkie osoby z równoległych i niższych klas na imprezę. Czwarte i trzecie klasy wręcz zabijały się w małym domku pełnym alkoholu i dobrej, głośnej muzyki.

A teraz cierpię próbując podnieść się z łóżka by wyłączyć budzik w telefonie leżącym na szafce nocnej. Skronie pulsowały denerwująco ostrzegając przed możliwą migreną a dalej zmęczone ciało narzekało na pozostanie w łóżku. Mózg kazał jednak podnieść się i zmusić do wstania. To zawsze było najgorsze w porankach, nawet tych bez kaca.

Kiedy w końcu udało mi się dosięgnąć denerwująco dzwoniące urządzenie usiadłem na łóżku przeciągając się i wstałem szurając nogami. Ruszyłem w stronę łazienki zgarniając z podłogi szary golf bez rękawów oraz czarne bojówki. Po szybkim teście zapachu uznałem że oba nadają się do ubrania i znikając za drzwiami mojego pokoju przerzuciłem je przez ramię.

Zapowiadał się naprawdę ładny dzień. Z tego co widziałem za oknem słońce schowało się za szarymi chmurami i nie wyglądało jakby do końca dnia miało zamiar wyjść. Cudownie, przynajmniej nie będzie aż tak ciepło.

Umyłem się szybko, ubrałem i wyczyściłem zęby zanim wyszedłem z łazienki. Rzadko jem śniadania, zapewne przez Dusta który praktycznie codziennie już na pierwszej przerwie daje mi i Cherremu coś dobrego. Nie wykorzystuję go! Uparł się żę ktoś musi o nas dbac i gdyby nie on nic byśmy nie jedli. W jakimś sensie to miłe.

Mimo że z jedzeniem nie było mi po drodzę, dobra ciemna kawa zawsze stawiała mnie na nogi, szczególnie teraz kiedy oczy dalej same mi się zamykają a ciało dalej chce wrócić do łóżka. Niewiele myśląc włączyłem czajnik, nalewając uprzednio do niego wody, i wróciłem do swojego pokoju po telefon i plecak. Zostało mi 30 minut do pierwszej lekcji więc nie spieszyłem się jako bardzo z pakowaniem i dopiero kiedy gwiazd zagotowanej wody rozległ się po domu przyspieszyłem wkładając losowe zeszyty do torby. Wróciłem do kuchni zalewając kubek z ciemnymi, zmielonymi ziarnami, odczekałem chwilę i upiłem trochę mrużąc oczy. Kawa z rana jest darem.

Spojrzałem w telefon sącząc ciemny wywar kiedy dostałem wiadomość. Przewróciłem oczami czytając powiadomienie od Dusta który narzekał żebym przynajmniej raz nie spóźnił się do szkoły. Przesadza.

Zrobiłem szybką wizytę w pokoju moich królików, dałem im świeżą wodę i jedzenie po czym wróciłem do kuchni żeby kontynuować męczenie kubka z moim ulubionym napojem.

Dopiłem kawę i skierowałem się do przedpokoju. Szybko ubrałem bordowe trampki i zarzuciłem bluzę z puchatym kapturem na ramiona. Wziąłem plecak w dłoń i upewniając się, że mam telefon w kieszeni wyszedłem z domu. Zamknąłem drzwi wrzucając klucze do plecaka, później będę martwić się ich ponownym znalezieniem.

Tak jak przypuszczałem, poranek był naprawdę przyjemny. Brak słońca, delikatny wiatr i unoszący się w powietrzu zapach zbliżającego się deszczu idealnie ze sobą komponowały.

Szedłem wzdłuż ulicy, by po chwili skręcić w boczną uliczkę prowadzącą do parku. Przejście go było najbardziej opłacalne, szkoła znajdowała się na jego drugim końcu. Tak więc, jak zwykle od prawie trzech lat, ruszyłem kamienną ścieżką, wśród drzew i pojedynczo śpiewających ptaków. Ten cudowny spokój zakłócił mi czyiś stłumiony krzycz. Rozejrzałem się powoli próbując zlokalizować źródło nagłego hałasu i po chwili skupiłem wzrok na grupce nastolatków, zapewne w moim wieku, stojącą nad kimś. Nie tak że to była moja sprawa, tak naprawdę chciałem zignorować to co robili jednak kiedy klęczący na ziemi młodszy uczeń zawołał mnie po imieniu zatrzymał się na chwilę. Wzrok wszystkich skupił się na mnie a dzieciak wykorzystał chwilę wstając i wymknął się spod rąk oprawców. Wbijałem wzrok z niższego szkielet który podbiegł do mnie chowając się za mną i wziąłem głęboki oddech.

-Skąd znasz moje imię?-Zapytałem, ponownie kierując się w stronę szkoły, ignorując wołania trójki potworów które szły w moją stronę. Nie chciałem się bić, po raz kolejny rozwalić sobie zachowanie przez jakieś głupie dzieciaki. Jednak prawdopodobnie było to raczej nie do zrobienia. Jeden z nich, najwyższy, chwycił mnie za ramię i zanim zdążył pociągnąć w swoją stronę leżał na plecach trzymając się za krwawiący nos. Prychnąłem otrzepując dłoń i spojrzałem na pozostałą dwójkę. Patrzyli na mnie z zaciśniętymi pięściami i prawdopodobnie walczyli ze sobą żeby mnie zaatakować.
-No dalej, przed chwilą byliście tacy odważni.-Warknąłem podnosząc brodę wyżej. Ból głowy dalej dawał o sobie znać, teraz w najgorszym momencie, i kiedy skupiłem się na tym żeby o tym nie myśleć jeden z nich wbiegł we mnie próbując mnie przewrócić. Cofnąłem się z nim o parę kroków i uderzyłem go z łokcia w plecy. Tamten zawył opadając na kolana. Ostatni z nich podszedł do tego pierwszego z krwawiącym nosem i pomógł mu wstać.
-Ty śmieciu.-Warknął i wyjął z kieszeni mały składany nożyk. Coś w środku mnie zadrżało by po chwili przerodzić się w ekscytację i kiedy tylko tamten zaatakował uśmiechnąłem się delikatnie.

Koniec końców wszyscy uciekli. Małe draśnięcie na policzku które zrobił mi pso-podobny potwór z nożem zaczęło dawać o sobie znać. Krew zaczęła spływać mi po policzku i parę kropel kapnęło na puch od kaptura. Kurwa.

-Jesteś w klasie z Lucidem prawda? Chyba kiedyś coś o tobie mówił i widziałem cię parę razy na korytarzu, a wyglądasz strasznie przez brak tych, no wiesz, w oczach, i pomyślałem, że oni będą się ciebie bać i zadziałało!-Odparł z uśmiechem chłopak w żółtej czapce nagle pojawiając się przede mną. Chwyciłem go za kołnierz podnosząc delikatnie do góry, tak że stanął na palcach. Na początku chciałem go uderzyć, jednak ograniczyłem się do zwykłego sprawdzenia czy nie ma na twarzy żadnych poważniejszych obrażeń. Wtedy też usłyszałem zdenerwowany głos nauczyciela od astrologii.

-Świetnie.-Mruknąłem, puszczając niższego szkieleta, od razu wkładając ręce w kieszenie.
-Whipple mój boże, nic ci nie jest?-Zapytał podchodząc do dzieciaka.
Poprawiłem plecak na ramieniu i skierowałem się do drzwi szkoły. Przetarłem rękawem twarz kiedy usłyszałem dzwonek na lekcje. Super. Ale tym razem nie spóźnię się specjalnie.

Miałem już wchodzić do budynku kiedy głos zazwyczaj uśmiechniętego i pogodnego nauczyciela zatrzymał mnie przed przekroczeniem drzwi.
-Najpierw idziesz do pielęgniarki, potem do Pana Geno.- Powiedział wbijając we mnie wzrok. Dzieciak chował się teraz za jego plecami uporczywie ściskając rękaw jego swetra.
-Nic nie zrobiłem.-Mruknąłem opuszczając ramiona. Kolejna kropla krwi skapnęła z mojej brody, tym razem na brukowane schody prowadzące do wejścia do placówki.

Ten rok szkolny zapowiada się cudownie.

🔪🌙🔪🌙🔪🌙🔪🌙🔪🌙🔪🌙🔪🌙🔪🌙

Mówiłam, że wrócę, więc oto jest, prolog od tej samej a jednak całkowicie innej historii Killera i Nighta.

Mam nadzieję, że przyjmiecie ją jakkolwiek pozytywnie. 

słowa:1200 z hakiem

MÓJ Nauczyciel Od Historii~ Naj!Killer X Naj!Nightmare (Remake)Where stories live. Discover now