8.

3.7K 204 8
                                    

Przechodziliśmy przez krzaki. W czasie drogi, myślałem o jego grupie. Gdzie oni w ogóle są? Nie widziałem nikogo jak chodziliśmy korytarzami, przed "psychiatrykiem" też nic.
Las zrobił się coraz rzadszy, domyślałem się, że dochodzimy do drogi. Nic bardziej mylnego. Momi oczom ukazały sie dwa wojskowe jeppy i stary mercedes, którego zżerała rdza. Na mace merdesa siedział blondyn z długim shotgunem. A reszta grupy kręciła się w okół jeppów. Było ich z dziesięć osób, każdy trzymał broń.
- Nareszcie są, nasze panienki! Co, poprawialiście makijaż? Haha- zaśmiał się blondyn.
- Ppfff -prychnął Josh- Młody wsiadaj do Mercedesa.
Nie protestując poszedłem do tylnych drzwi i wsiadłem do auta.
- Ale posłuszny piesek!- powiedzał szef jak wchodził do samochodu. Z nami jechał Josh i dwóch innych facetów. Przez cała droge patrzyłem sie za okno, chciałem sie dowiedzieć gdzie jedziemy albo coś co mogło by mi pomóc w ucieczce. Ale nic, żadnych domów, znaków drogowych, tylko las i las. Wreszcie zatrzymaliśmy sie. Wszyscy wysiedli oprócz mnie, ale szef z niewyobrażalną siłą wyciągnął mnie i upadłem twarzą na żwir. Usłyszałem śmiech paru osób.
- Okej, tak jak się umawialiśmy. Wchodzimy, zabieramy, wychodzimy. Jasne? Jasne.- powiedzał szef do grupy. Wstałem, otrzepałem się, a już tylko Josh stał koło mnie.
- Dawaj, młody... Nie chcesz chyba spóźnić się na imprezę.
Popchnął mnie na przód do lasu. Biegłem ile miałem sił w nogach, ale i tak po paru minutach zmęczyłem się. Josh popychał mnie jeszcze mocniej do przodu, aż prawie kilka razy nie wywaliłem sie.
W pewnej chwili ludzie przede mną stanęli. Ukucneli i schowali się w krzakach. Josh założył mi na szyję swoją rękę i zmusił do ukrycia się. Przez krzaki nie było dużo widać ale to co stało za krzakiem, wyglądało jak mały domek.
Spojrzałem na grupę. Szykowała się do ataku, nabiali amunicję i czekali na znak. Wychyliłem sie bardziej, żeby zobaczyć co sie dzieje. Przy drzwiach domu zobaczyłem, skradającego się szefa a za nim dwóch innych. Szef dużym kamieniem rozwalił klamkę, a drzwi momętalnie otworzyły sie na oścież. Wparowali tam w sekundzie. Usłyszałem krzyk kobiety, potem dwa strzały a krzyk ucichł. Zaniepokojoiłem się, czy oni właśnie zabili człowieka? Popatrzyłem na Josha a on z surową mina patrzył na dom. Nie mogłem go odczytać.
Wtedy zerwali sie wszyscy z grupy i podeszli do domku. Ja też musiałem, bo Josh znów mnie popchnął. Z pięciu ludzi weszło do środka a ja i paru innych zostaliśmy na zewnątrz. Każdy z nich rozglądł się na inne strony.
- Hałas ich przyciąga.- powiedzał Josh do siebie.
- Przyprowadzić nowego!- usłyszałem rozkaz z środka domu, był to szef.
Nie ruszyłem się, ale Josh bez słowa walnął mnie pięścią w plecy, żebym sie ruszył. Ze strachem podchodziłem do wyłamanych drzwi a potem wszedłem. Zobaczyłem ładny przed pokój i schody prowadzące do góry. Stał przy nich facet i pokazał ręką na schody. To był znak. Wszedłem po nich. Na piętrze był jedne otwarte drzwi, wiedziałam że tam jest szef i czeka na mnie.

Świat vs ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz