Przeszedłem przez nie i zobaczyłem szefa, który trzymał pistolet przy głowe jakiejś kobiety. Koło niej na kolanach siedziała dziewczyna, chyba w moim wieku i trzymała małe dziecko w rożku. Obie dziewczyny były zapłakane i trzęły się ze strachu. Podszedłem bliżej, tak żeby zobaczył mnie szef, na około pomieszczenia kręcili się faceci z grupy. Myszkowali po pokoju, wyrzucali różne rzeczy z szafek.
- Nareszcie... Ile można czekać!- powiedzał szef do mnie. Zatrzymałem się przed nim i czekałem na jego chore rozkazy. Co on kombinuje? Po co ja jestem mu potrzebny?
- Ty mała oddawaj dziecko!- krzyknął w strone dziewczyny. Nie ruszyła sie, tylko jeszcze bardziej przytuliła rożek do siebie.
- No kurwa.... Niech ktoś jej to dziecko zabierze... Bo mnie szlag zaraz trafi!!
Jakiś mężczyzna bez żadnych problemów wyrwał dziewczynie dziecko i popatrzył w strone szefa.
- Daj mu.- wskazał pistoletem na mnie.
Zesztywniałem, facet podał mi dziecko z obrazą i poszedł dalej myszkować. Popatrzyłem sie na nie a ono prześwietliło mnie swoim uroczym wzrokiem. Nie wiedziałem co robić jeszcze nigdy nie trzymałem dziecka, ale to nie był najgorszy problem, był jeszcze szef. Co on wymyśli? Spojrzałem na dziewczynę, a ona patrzyła na mnie jak by chciała mnie zabić. Odwróciłem wzrok na szefa.
- Ładne, nie? Chciał byś je wziąść?- powiedzał głupio szef.
Pokręciłem głową przecząco.
- Co? Nie słyszę!
- Nie chce.- wykrztusiłem cicho.
- To szkoda..... Wiec, która mam zabić, żebyś zechciał!!!!
Te słowa sparaliżowały mnie. To był jak kopniak poniżej pasa, zrobiło mi sie nie dobrze, a szef kontynuował.- Może tą?- pokazał na dziewczynę.- Aa już wiem, ta ci sie podoba, wiec zabiję te staruche!- przyłożył pistolet do głowy kobiety. I wtedy coś wybuchło we mnie.
- Niieee!! Zestaw ich!!! Nie zabijaj....-krzyknąłem na cały głos, szef uśmiechnął się i usłyszałem strzał.
Zamknąłem oczy, krzyk przeszywał mnie całego, dziecko zaczęło płakać. Stałem tak z dwie sekudny, nie chciałem otwierać oczu i patrzeć na ciała.
- Patrz, coś narobił nowy! Nie wstyd ci?- powiedział szef.
Wreszcie otworzyłem oczy, na podłodze koło moich stóp leżało ciało dziewczyny. Szef trzymał wyrywająca sie kobiete za włosy. Schylił sie do niej i coś powiedział bardzo cicho. Kobieta machała tylko głową przecząco. W jednej chwili szef walnął ja o podłogę.
- Wychodzimy!!!! Już za długo tu jesteśmy... Zaraz przyjdą skurwiele.- w mgnieniu oka, wszyscy zniknęli za drzwiami. Zostałem tylko ja trzymając dziecko. Kobieta przepchneła sie do dziewczyny i zaczęła ją przytulać i całować po twarzy, to była jej córka. Stałem tam jak słup, wtedy kobieta spojrzała na mnie i wyciągneła ręce do góry. Odrazu oddałem jej dziecko, a ona z łzami w oczach, przytuliła je.
Usłyszałem ciężkie kroki na schodach, odwróciłem sie i zobaczyłem Josha. Podszedł do mnie walnął mnie mocno w plecy, aż upadłem na kolana.
- Co tak stoisz idioto! Już tu są!!! Trzeba spierdalać...-Josh krzyknął na mnie.
Spojrzałem na kobietę, ona na mnie i powiedziała.
- To nie jest twoja wina.- uśmiechnęła sie. Josh z niecierpliwością postawił mnie na nogi. Popchnął w strone drzwi i już bez żadnego myślenia biegłem przed siebie. Jak tylko wyleciałem z domu zobaczyłem, bardzo dużo zombie, atakujących mężczyzn. Faceci bronili się nożami i pistoletami, wszedzie słychać było strzały. Josh znów mnie popchnął i nie oglądając się biegłem w strone aut.
Dobiegliśmy do aut, a w mercedesie siedział już szef. Z piskiem opon odjechaliśmy.
YOU ARE READING
Świat vs Zombie
Science FictionMark. Chłopak który dopiero po trzech latach dowiaduję się, że świat nie jest już taki kolorowy. Przez swoją głupotę dostaje się w ręce złych ludzi. Czy Mark ucieknie? Czy jego rodzina żyje? A najważniejsze czy nie zostanie przekąską umarlaków?