15.

2.6K 179 14
                                    

Nathan wyszedł i zostawił mnie samego z garnkiem zupy. Nadal byłem okropnie głodny, a już zdążyłem zeżreć cały talerz. Nie myśląc o niczym rozwiązałem węzły na kostkach i podszedłem do garnka z łyżka. No i co... Zacząłem wpierdalać..... Łyżka za łyżka, aż z całej zupy zrobiła się połowa. Wtedy przez drzwi, ktoś wszedł. Momętalnie przyspieszył kroku i odepchnął mnie od pieca.
- Co ty sobię gałganie wyobrażasz!!!! Nie jesteś sam!!!! Pół dnia to gotowałam!!!
Podniosłem wzrok, a przed piecem stała ta sama siwa staruszka, która wcześniej nalewała wode do wiaderka.
- Przep....
- Nie obchodzą mnie twoje przeprosiny!! Wszystko zjadłeś!!!! Wynoś sie stąd!!!
Babcia złapała mnie za bluzkę i przepchneła do drzwi. Bardzo się zdziwiłem, że taka staruszka jest tak silna. Wyleciałem za drzi, a ona z hukiem je zatrzasnęła. Usłyszałem grubu śmiech, podniosłem głowe, a przede mną na kanapach siedzieli z pięcioro ludzi. Trzech facetów i dwie kobiety. Oczywiście rozpoznałem ich, to oni przyłapali mnie i ogłuszyli. Był też Nathan, patrzył na mnie jak bym miał narysowanego kutasa na czole. Próbował to ukryć, ale naprawdę mu nke wychodziło.
- Co cie tak śmieszy?- spytałem trochę zirytowany.
- Już na pierwszym spotkaniu rozgniewałeś "Oaze Spokoju". Będzie z tobą masę zabawy.- teraz Nathan wybuchł śmiechem. Stałem jak słup, nie wiedziałem jak się zachować. Usiąść z nimi? Coś powiedzieć? Kur.
- Siadaj młody.- facet z naprzeciwka poklepał miejsce koło niego na sofie.
Nie zawahałem się, odrazu usiadłem.
- Więc, młody poznajmy się. Ja nazywam się Michael. Miło Cię poznać.
-Podał mi rękę. I wtedy zobaczyłem ze nie ma środkowego i wskazującego palca. Nie mogłem oderwać wzroku. W ogóle jego cały wygląd był dziwny. W mało oświetlonym pokoju, może dużo nie widać, ale ja wiedziałem ten duży nos, wielkie usta, prostokątna twarz. Miał też bardzo krótko ostrzyżone włosy, chyba brązowe... Albo i czarne, sam nie wiem.
- No co, młody? W tych czasach nie sztuka o brakujące kończyny...albo blizny.
Przypomniałem sobie o swoje szramie na oku i odrazu wróciły wspomnienie o rodzicach.
-Nazywam się Mark. Ta szrama to był wpadek, nic specialnego.
- Hmm.... Mark. Będę nazywał cię Marki.- uśmiechnął się.
- Ahh daj spokój.- odezwał się damski głos.- I tak tych przezwisk nie używasz.
- Emma, odwal się, okej?- jego ton z przyjaznego momętalnie zmienił się nie do poznania. Bardzo się zdziwiłem.
- Nie słuchaj go Mark. Przez te wszystkie zombi, pojebało mu się w główce... Cześć jestem Emma.
Była ładna rudą dziewczyna z masą piegów na twarzy, a oczy miała zielone. Nigdy nie widziałem tak ładnej dziewczyny. Nic dziwnego wcześniej obcowałem tylko z facetami.
- Ile masz lat?- spytała.
- Osiemnaście... Tak mi się zdaje.
- Kur, szkoda.... Ładny jesteś.
- A ty? - Tak z ciekawości.
- Kobiety nie ładnie pytać o wiek, ale uwierz nie jestem dla ciebie odpowiednia.
-Skończyłaś? Jestem Will. Miło mi.
Koło Emmy siedział przypakowany, łysy facet.
- Zazdrosny??
- Pfff... O ciebie? Wątpię.
-Ahhhhh Tris!!!!! Przywitaj nowego członka rodziny!!!
Koło Nathana siedziała skulona blondynka o niebieskich oczach.
- Jest w twoim wieku!! To cudownie!! Nie będziesz już musiała gadać do szczurów!!- emma z zachwyceniem unosiła głos.
- Odpierdol się!! Nie będziesz mi mówić jak mam żyć!!- blondynka wybiegła z pomieszczenia. A Nathan bez słowa pobiegł za nią.
- Psst... Wiesz to jego córka. Trochę zwariowała po stracie matki...hihi.
Prawie byłem na kranicu wydarcia się na te durna rudą. Ale powstrzymałem się, pamietałem dobrze słowa Nathana, jak wyciągnę na nich choć by rękę, zabije mnie.

Świat vs ZombieWhere stories live. Discover now