🌙prolog🌙

411 13 2
                                    




Księżyc świecił jasno odbijając się od czarnej, gładkiej tafli jeziora. Czułam obok siebie ciepło jego ciała. Wpatrywałam się w plecy jego brata. Chciałam się czuć bezpiecznie, tak jak zawsze w jego towarzystwie, ale strach ścisnął mi gardło swoimi dławiącymi pętami. Wchodząc powoli na solińską zaporę zastanawiałam się czy opuścimy ją w tym samym gronie.

Kiedy po latach będę analizować tę chwilę wciąż i wciąż od nowa, będę zastanawiać się czy mogliśmy coś zmienić. Czy była szansa aby nas uratować. Będę rozmyślać nad tym czy moment, w którym wsiadłam do jego samochodu przypieczętował mój los. Czy to właśnie dlatego teraz stałam tutaj modląc się do wszechświata o ratunek. Jakikolwiek.

Może moje życie byłoby lepsze, gdybym nigdy się do niego nie odezwała, gdyby on nie odezwał się do mnie. Może teraz nie miałabym w piersi wielkiej, ziejącej rany, której boki pulsowały za każdym razem, kiedy ktoś wspominał o nim lub o moim ojcu.

Czy mogłam jednak winić tylko jego? Czy powinnam winić też ojca? A może tylko i wyłącznie siebie?

Magnis NoscutWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu