🌙rozdział piętnasty🌙

129 3 0
                                    

Konrad jechał przez miasto szybko i pewnie. Za kierownicą zachowywał się tak samo jak Alek ani na chwilę nie tracąc pewności siebie. W końcu wjechał pod jedno z nowych osiedli na obrzeżach miasta. Wyciągnął telefon i otworzył bramę garażową. Przejechał przez podziemny parking stawiając auto obok dobrze mi znanego Mustanga.

-     Poradzisz sobie? - we wstecznym lusterku widziałam jego oczy, teraz znów normalnie zielone. Patrzył na Alka z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

-     Jasne. Dzięki za podwózkę.

-     Widzimy się jutro - skinął bratu głową, traktując mnie niemal jak powietrze.

Alek otworzył swoje drzwi. Wciąż kręciło mi się w głowie, ale starałam się to zignorować i wyskoczyłam z samochodu aby pomóc chłopakowi.

-     Haniu, nic mi nie jest - powiedział spokojnie, kiedy chciałam wziąć go pod ramię.

Nie odezwałam się. Nogi miałam jak z waty, a zawroty głowy przybierały na sile. Jeśli Alek uważał, że dojdzie do mieszkania bez mojej pomocy to nie zamierzałam oponować.

-     Wyglądacie jakbyście dokonali brutalnego mordu, postaraj się nie wpaść na żadnego z sąsiadów - powiedział Konrad odsuwając szybę - I zszyj te ranę. Nawet nie chce myśleć co by było gdybyś zaczął krwawić w szkole.

-     Konrad, ten facet miał srebrny nóż. To nie jest przypadek.

Widziałam zmarszczone brwi Alka.

-     Wiem. Zajmę się tym i dam znać Markowi.

-     Informuj mnie. Chcę odzyskać portfel i telefon.

Konrad skinął głową i odjechał z piskiem opon na śliskiej, betonowej podłodze garażu.

Jak przez mgłę pamiętałam drogę do windy i korytarzem na ostatnim piętrze bloku. Alek otworzył drzwi i szybko puścił mnie przodem. Wyglądało na to, że niepotrzebnie się przejmowałam. Szedł pewnie, nie potrzebował już mojego szalika jako opatrunku i najwyraźniej przestał krwawić.

-     Usiądź - powiedział wprowadzając mnie do nowoczesnego salonu i zapalając światło.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu urządzonym bardzo gustownie w typowo męskim stylu. Czarna, skórzana kanapa stała pod ciemną ścianą obok szarego fotela, pozostałe ściany pomalowano na biało, w kilku miejscach wisiały minimalistyczne szaroczarne, abstrakcyjne obrazy. Naprzeciwko kanapy stała szafka na sprzęt RTV z błyszczącego, czarnego drewna, nad którą wisiał imponujących rozmiarów telewizor. Salon płynnie przechodził w kuchnię połączony z nią blatem z barowymi, wysokimi krzesłami. Meble w kuchni zrobiono z tego samego, czarnego drewna co te w salonie. Gładkie i błyszczące powierzchnie nie miały klamek. Na blacie w kuchni stał tylko czajnik, ekspres i czarny MacBook. Przy telewizorze leżało kilka gier poukładanych w równym rządku. Było wręcz nienaturalnie czysto. O tym, że ktoś tu mieszka świadczyła jedynie pusta filiżanka do espresso z czarnej porcelany i książka, leżące obok siebie na stoliku przy kanapie.

-     Ładne mieszkanie - powiedziałam chcąc przerwać panującą między nami niezręczną ciszę.

Alek zignorował mój komplement. Z jednej z kuchennych szafek wyciągnął Jamesona i nie zawracając sobie głowy szukaniem szklanki pociągnął spory łyk wprost z butelki. Dopiero wtedy nalał trochę alkoholu do gładkiej, okrągłej szklanki i wcisnął mi ją w rękę.

-     Napij się, kiepsko wyglądasz - rzucił wracając do kuchni.

Obserwowałam jak wyciągnął sporej wielkości biały kuferek. Szybko zorientowałam się, że to najpewniej apteczka. Alek ze złością zrzucił kurtkę, po czym ściągnął przez głowę koszulkę. W innych okolicznościach byłby to najlepszy możliwy widok. Mięśnie miał wyraźnie zarysowane, a opalona skóra pokryta była czarnym tuszem. Jedyną skazą była przyschnięta krew i wciąż otwarta rana. Nóż napastnika sprawił, że jeden z narysowanych symboli pękł na pół.

Magnis NoscutWhere stories live. Discover now