🌙rozdział trzynasty🌙

147 3 0
                                    

Moje obcasy wybijały na chodniku wściekły rytm, kiedy oddalałam się od budynku szkoły. Wcisnęłam ręce głęboko do kieszeni płaszcza i weszłam na znajdujące się niedaleko szkoły osiedle. Położyłam torebkę na murku i wygrzebałam z niej moją paczkę „awaryjnych" papierosów. Na co dzień nie paliłam, ale przychodziły takie momenty, kiedy potrzebowałam się uspokoić. Jeden z nich nadszedł właśnie teraz.

Dawno nie byłam tak wściekła. Oskarżenia Lilki, nie dość że były wyssane z palca, to jeszcze kompletnie bezzasadne. Czy ona naprawdę myślała, że wolałam siedzieć tutaj zamiast w Gdańsku? Że wolę jakąś pipidówę na końcu świata od pięknego i rozwijającego się dużego miasta? Że wolę ten ich „Kopernik" od mojej prywatnej szkoły? A jeszcze w dodatku zarzut, że przystawiam się do Kamili. Prychnęłam pod nosem. Jedyna osoba, która wzbudzała moje zainteresowanie miała mnie w dalekim poważaniu i, co w tej sytuacji  najważniejsze, była facetem.

-     Idiotka - warknęłam pod nosem.

Otworzyłam paczkę i wyciągnęłam jednego papierosa. Zaczęłam przetrząsać torebkę w poszukiwaniu zapalniczki, ale przypomniałam sobie, że wyciągnęłam ją z torebki, kiedy chciałam zapalić świeczkę w pokoju.

Jęknęłam. Już miałam schować używkę i pójść do sklepu, kiedy usłyszałam ten charakterystyczny, lekko zachrypnięty głos.

-     Myślałem, że nie palisz - podniosłam głowę i popatrzyłam prosto na Alka.

-     Nie palę - spojrzałam na papierosa w palcach - Nie paliłam - dlaczego mu się tłumaczę? - Czego chcesz? - zaatakowałam jak zawsze w sytuacji, w której czułam się niepewnie.

-     Nie przyszedłem się kłócić - powiedział spokojnie wyciągając zapalniczkę Zippo i osłaniając płomień dłonią.

Miałam ochotę zapytać go dlaczego za mną polazł, a potem powiedzieć mu żeby zostawił mnie w spokoju, ale nie miałam na to siły. Wsunęłam papierosa pomiędzy wargi, a Alek podetknął pod niego zapalniczkę pomagając mi odpalić, po czym wyciągnął z kieszeni kurtki własną paczkę. Przysiadł na murku, przy którym stałam i palił powoli patrząc w niebo. Nie miałam siły na dyskusje, przysiadłam obok niego obserwując okolicę. Na dworze było przeraźliwie zimno, ale złość która buzowała w moich żyłach skutecznie chroniła mnie przed chłodem.

Żadne z nas się nie odzywało. Już wcześniej zauważyłam, że z Alkiem bardzo dobrze mi się milczy. Nie krępowała mnie jego obecność. Nie robiło się niezręcznie mimo, że powinno. Elbert Hybbard powiedział kiedyś, że ten, kto nie rozumie twojego milczenia, najprawdopodobniej nie zrozumie twoich słów. Być może w naszym przypadku ta teza sprawdzała się idealnie.

-     Powiesz mi o co poszło? - zapytał w końcu odpalając kolejnego papierosa.

-     A nie wiesz? Myślałam, że wszyscy w klasie już o tym plotkują - wzruszyłam ramionami czując jak złość, stłumiona na chwilę nikotynową używką, znów zaczyna mnie podjudzać.

-     Nie obchodzi mnie o czym plotkuje klasa. Pytam Ciebie - nie patrzył na mnie. Skrzyżował ramiona na piersi i przymknął oczy wypuszczając dym nosem.

Zastanawiałam się czy chce się mu tłumaczyć. Z drugiej strony, mimo wszystkiego co zrobił, był jedyną osobą z którą mogłam szczerze porozmawiać. Jedyną, której zaufałam. Nie miałam pojęcia dlaczego to robię. Wyznawanie tajemnic nieznajomemu nie było mądre ani odpowiedzialne, ale paradoksalnie, przy Alku czułam się dziwnie bezpiecznie. I chyba pierwszy raz w życiu miałam sto procent pewności, że jeżeli coś mu powiem to zostanie to między nami. To uczucie może i było lekkomyślne, ale co miałam do stracenia?

Magnis NoscutWhere stories live. Discover now