🌙rozdział trzydziesty trzeci🌙

128 6 0
                                    

Miałam wrażenie, że obraz który przed sobą widziałam jest kolejnym tłem mojego koszmaru. Ethan stał na betonowej barierce zapory z bezczelnym uśmiechem. Trzymał pod rękę słaniającą się na nogach mamę. Jej wzrok był nieobecny, twarz była biała jak ściana.

- Mamo! - krzyknęłam chcąc do niej podbiec, ale Alek złapał mnie od tyłu za ręce nie pozwalając się ruszyć. Łzy płynęły mi po twarz, nie panowałam nad sobą - Co jej zrobiłeś potworze! Puść ją! - wydarłam się.

- Jesteś pewna, że mam ją puścić? - Ethan zaśmiał się i rozluźnił uchwyt.

Ciało mamy zaczęło osuwać się w tył, w stronę przepaści.

-     Stój! - krzyknęłam przerażona zamierając na sekundę. Lockwood poprawił uchwyt przytrzymując ją w pozycji pionowej.

-     Nieładnie Skarbie. Miałaś nie dawać Markowskim żadnych znaków.

-     Czego chcesz, Ethan? - zapytał Alek ze złością - Jeśli wysłał Cię Książę to dobrze wiesz, że bardziej zależy mu na krzywdzie córki Krasińskiego niż na jego żonie.

- Oj Alek, Alek - mężczyzna zacmokał niczym niezadowolony dzieciak - Chyba nie sądzisz, że dam się na to nabrać? Książę chce zemsty na Krasińskim. A co bardziej uderzy w niego niż śmierć ukochanej żony i pozostawienie córeczki samej, na łasce Księcia!

Ledwo rozumiałam to co mówią. Świat przesłaniały mi łzy, a w uszach słyszałam swoją dudniącą krew. Szarpnęłam się, ale nie miałam szans uwolnić się z silnego uścisku Alka.

- Halo! Co Wy robicie?!

Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał niski głos. Z przerażeniem stwierdziłam, że w naszą stronę biegnie mężczyzna ubrany w charakterystyczny kombinezon z napisem "ochrona". Ethan wyciągnął zza paska broń. Tę samą, z której mierzył do nas przed szkołą. Wycelował w mężczyznę nawet nie patrząc w jego kierunku.

- Nie! - krzyknęłam w tej samej chwili, w której pociągnął za spust.

Ochroniarz upadł na ziemię bez życia.

-     Może teraz nikt nie będzie już nam przeszkadzał - Ethan uśmiechnął się i opuścił rękę.

-     Czego chcesz, Ethan? - zapytał Konrad - Nie jesteś chyba na tyle głupi, żeby tak się narażać dla rozkazów Księcia? Myślisz, że jeśli zrzucisz ją z tej barierki to pozwolimy Ci odejść stąd żywym?

-     Masz rację Konrad. Zawsze uważałem Cię za mądrzejszego brata. Owszem, działam z rozkazu Księcia, ale sam zgłosiłem się na ochotnika, kiedy okazało się, że będzie możliwość skopania tyłków Markowskich.

-     Chyba już wystarczająco dużo zrobiłeś naszej rodzinie - warknął Alek.

-     Ja? Kiedy w końcu przestaniesz obwiniać wszystkich dokoła siebie o śmierć Diany? Zginęła tylko i wyłącznie przez ciebie.

-     O czym on mówi Alek? - widziałam jak Konrad blednie. Broń, którą celował w Ethana zadrżała niebezpiecznie.

-     Bredzi jak zwykle - wysyczał wściekle Alek. Czułam, jak zaciska palce mocniej na moim ciele.

-     Och, mam już naprawdę dość twojego przekłamywania rzeczywistości - Ethan westchnął teatralnie - Chcesz wiedzieć jak zginęła Wasza siostra?

-     Przestań - Alek puścił mnie gwałtownie. Ruszył się tak szybko, że ledwo wychwyciłam jak z szelek zawieszonych pod kurtką wyciągnął pistolet i wymierzył w głowę Ethan.

Magnis NoscutWhere stories live. Discover now