8. Zwrot

36 2 0
                                    

Słowa  „w połowie nie jestem człowiekiem" rozbrzmiewały w jej głowie. Nagle wróciła jej przytomność, ona leżała na kanapie, a obok niej leżała szklanka wody, z której natychmiast się napiła. Gdy picie się skończyło, położyła szklankę na boku oraz spojrzała ze strachem na blondyna.

„To nadal on przecież"podpowiadał jej ten cichy głosik w głowie.

– Jesteś potworem... – Powiedziała cicho, mimo tego, że nie chciała tego.
– Wciąż jestem tym samym Adrienem, który chciał odkleić gumę z twojego siedzenia, pamiętasz ten dzień? – Odparł jej.
– Nie jesteś człowiekiem... – Nie miała pojęcia, czemu to mówiła, przecież nie chciała go zranić.
– Potrzebuję twojej pomocy. – Powiedział Adrien, który chyba powoli zaczynał się załamywać.
– Nie odzywaj się już do mnie. – Jej ciało zaczęło działać wbrew jej woli, uciekło z mieszkania.

Przez pewien czas słyszała za sobą bieg blondyna, jednak po pewnym czasie ucichł. W tym samym momencie, kiedy przestała biec, również jej stłuczona noga zaczęła boleć. Spowolniła tempo i skierowała się na dom jej rodziców (bo tam zazwyczaj nocowała).

W drodze naszła ją myśl – ponownie zawiodła; Adrien znowu nie będzie chciał jej znać. A Miranda czeka na nią w Nowym Jorku. Jednak wciąż ma trochę rzeczy do rozwiązania w Paryżu, jak chociażby sprawa z Luką.

W mgnieniu oka znalazła się w kuchni, gdzie byli również jej rodzice. Chwilę w trójkę porozmawiali o najnowszych plotkach, a następnie położyli się spać (z racji tego, że już późno dosyć było, to Marinette długo szła).

Zdaje się, że jej rodzice z łatwością zasnęli, ale nie ona. Wyrzuty sumienia ją dręczyły bez przerwy. Nie wiedziała, o której godzinie wreszcie zasnęła, jednak było to znacznie później, niż powinna.

Kiedy rano się przejrzała w lustrze, jej włosy były jednym wielkim chaosem, a oczy przekrwione i opuchnięte. Tak jak każdej nocy, tej śniło jej się, że spada w czarną dziurę, ale teraz było ciut inaczej, ponieważ nie spadała sama. Był z nią blondyn z zielonymi oczyma, jednak nie był to Adrien (aczkolwiek bardzo podobny). Widziała kiedyś taką twarz.

Postanowiła się wreszcie przebrać. Schodząc do rodziców, uważała, aby nie spaść ze schodów tak jak ostatnio. Musiała udawać, że nic się nie stało zeszłego wieczoru pomiędzy nią a Adrienem. Poranek minął normalnie. Po szybkim ogarnięciu się wyruszyła na miasto, gdzie miała razem z Alyą spędzić resztę dnia na zakupach.

W tym samym czasie Adrien był w drodze do szpitala, z którego jego matka miała zostać wypisana tego dnia. Lekarze nie mogli niczego wykryć, więc postanowili jej przepisać kilka kolejnych leków i wypisać. Jedynym warunkiem było to, że ktoś miał ją pilnować. Tym kimś miał być Adrien.

– Nie chcę być dla ciebie ciężarem. – Powiedziała Emilie, gdy wychodzili z budynku szpitala.
– Czemu miałabyś nim być? Dla mnie to przecież żaden problem. – Odparł na to syn.
– Adrien, jesteś w takim wieku, że nie powinieneś się zajmować swoją chorą matką, tylko żyć pełnią życia.

Blondyn spuścił głowę w dół i poszli dalej w stronę taksówki. Przez całą drogę powrotną już się do siebie nie odzywali, a nawet się na siebie nie patrzyli.

Tak samo było kiedy dotarli do mieszkania w kamienicy. Oboje się zamknęli w pokojach i się do siebie nie odzywali. W pewnym momencie jednak Emilie postanowiła spytać się Adriena, czy chciałby parę naleśników, które zrobiła. Jego jednak nie było w pokoju, a okno otwarte było na oścież.

– Czyli wszystkie naleśniki dla mnie z tego co rozumiem – powiedziała pod nosem, po czym wyszła z pomieszczenia, jak gdyby nigdy nic.

***

Na dachu jednego z budynków siedział on – samotny, nikomu niepotrzebny, zapomniany. Miał nogi skulone, a głowę położoną na kolanach. Kątem oczu patrzył na wieżę Eiffla. Wszystko zdawało się tracić sens. Starał się nie uronić łzy na myśl o ostatnich zdarzeniach, jednak słabo mu to szło. Próbował wycierać łzy, jednak jeszcze bardziej je rozmazywał po twarzy.

Wszyscy go traktowali niepoważnie. Jak jakieś popychadło, które jedynie zawadzało w drodze do celu. Może tak właśnie powinno być? Usunąć się na bok i nikomu nie przeszkadzać. Skoro nic od siebie nie daje, to nie powinien wymagać, przecież każdy o tym wie.

Nie chciał wracać, ale wiedział, że nie może tutaj zostać na zawsze. Musiał coś wreszcie zrobić! A pierwszą rzeczą będzie wstanie i ruszenie się z miejsca.

***

W pewnym momencie w kuchni znalazł się Adrien. Wyczuł zapach naleśników, jednak żadnych nie widział. Poczuł szturchnięcie w ramię, więc się natychmiast wystraszony odwrócił (bał się, że ktoś śledził Czarnego Kota). Była to na szczęście tylko Emilie.

– Przepraszam...
– Za naleśniki? Też mam ochotę, ale pewnie nie zostało już dla mnie, znając ciebie.
– Za to co powiedziałam, kiedy wracaliśmy. To powinien być twój wybór, nie powinnam się wcinać w twoje decyzje. W końcu masz już tyle lat...
– Nie rozczulaj się teraz nad tym, błagam.

I tak się go nie posłuchała. Trwało to dobre dwadzieścia minut. Mogło być dłużej, ale Adrien uparł się, że musi zaraz wyjść, ponieważ umówili się z Ninem na zakupy. Zdaniem Emilie, coś jest nie tak.

Przekraczając próg mieszkania Lahiffe'ów, natychmiastowo naskoczył na niego mały Leon. Chłopiec dawno nie widział blondyna, dlatego się ogromnie stęsknił. Gdy Adrien usiadł na kanapie, a Leon obok niego, Nino poszedł do kuchni, aby zagotować wody na herbatę. Wtedy Adrien pochylił się do ucha Leona.

– Ej młody, czy ty też zawsze masz wrażenie, że twoi rodzice traktują cię, jak gdybyś był młodszy, niż jesteś? – szepnął mu blondyn.
– To jest takie irytujące... – odparł mu czterolatek.
– Dobrze wiedzieć, myślałem, że tylko mnie tak traktują...

Wtem znikąd pojawił się Nino, podejrzliwym wzrokiem patrząc na gościa i swojego syna. Po chwili jednak dosiadł się obok nich i zaczęli rozmawiać o wszystkim oraz o niczym. W tym samym czasie Marinette i Alya były na mieście, dlatego nie przeszkadzały one w „męskim popołudniu". Do czasu...

🌱🌱🌱

regularność, którą obiecałam sobie przestrzegać

więc wracam po miesiącu    czemu tak się stało? tego nie wiem, wygląda na to że nieplanowany urlop był

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

więc wracam po miesiącu    czemu tak się stało? tego nie wiem, wygląda na to że nieplanowany urlop był

lada chwila koniec tej części, zbliża się czas debiutu trzeciej (oraz ostatniej) części, yaaay?

z okazji rozpoczęcia roku szkolnego 2022/23, życzę szczerego "nie zdechnijcie", a maturzyści — łączmy się w bólu (jestem prawie pewna, że będę mieć słaby wynik z matmy ;''))

aufwiedersehen, jeśli mnie moja "regularność" nie zawiedzie, do zobaczenia za dwa tygodnie

MIRACULOUS  ‖ KiedyśWhere stories live. Discover now