10. Rozłąka

37 3 4
                                    

– Nie wiem, kiedy wrócę – powiedziała Marinette, na co jej rodzice niezbyt pozytywnie zareagowali. Chwilę wcześniej okłamała ich, że wybiera się do pustyni w Afryce, gdzie nie będzie z nią kontaktu. – Jest to naprawdę bardzo ważne, nie będę mogła bardziej z tym zwlekać.

Kolejnego dnia rano miała na celu pożegnać się ze wszystkimi ludźmi, jakimi była otoczona. Wolała to zrobić dla spokoju własnego umysłu, aby potem jej nie płatał figli, że się z nimi nie pożegnała. Nikt nie wie, czy wróci z podróży do przeszłości w jednym kawałku. Tak właściwie, zagadką była większość skutków ubocznych, oprócz tego, że Adrien zostanie pełnym człowiekiem, martwym lub żywym.

Następnym celem byli Alya i Nino. Wiedziała, że może im ufać, jednak nie mogła sobie pozwolić na wyznanie im prawdy o „wyjeździe".

Przekraczając próg ich mieszkania, poczuła się dziwnie swobodniej. Tyle razy już tutaj była, że zasługiwała na jakieś uhonorowanie. Niestety Alya była w tym momencie w pracy, więc jedynie mogła się osobiście pożegnać z Nino. Wytłumaczyła mu wszystko, a na kartce napisała krótką wiadomość dla Alyi.

Tłumacząc się, że nie ma czasu, Marinette pospiesznie zaczęła się zbierać do wyjścia, ale Nino ją powstrzymał.

– Czy to ma coś wspólnego z Adrienem? – Spytał szybko, zanim wyszła. Chciała mu odpowiedzieć, jednak miała gulę w gardle. – Tak jak myślałem. Do zobaczenia.

Marinette ruszyła przed siebie. Wcześniej mówiła, że bardzo czasu nie ma i musi iść, jednak w tej chwili zdaje się, że straciło to znaczenie. Powiedziałaby mu prawdę, ale obietnica ją zobowiązuje. Zdążyła się pożegnać z każdą osobą, którą jej zniknięcie mogłoby zainteresować, nawet z Mylene, Rose i Juleką. Następnym jej celem było mieszkanie mamy Adriena, z którego miała wyruszyć w przeszłość.

Zwyczajnie idąc chodnikiem, ktoś szturchnął ją o ramię. Obejrzawszy się, kto to zrobił, dostrzegła twarz swojego męża, Luki (tyle się wydarzyło, że kompletnie o nim zapomniała). Oboje stali na środku chodnika, patrząc sobie w oczy, gdy inni ludzie próbowali ich jakoś wyminąć. Odsunęli się jednak na bok, aby chwilę porozmawiać.

– Musimy pogadać, Możesz już wrócić do „naszego" domu. Ja do niego nie wrócę. Wyjeżdżam, bierz wszystko, co po mnie zostało. – Zaczęła mówić pierwsza Marinette.

– Nie przejmuj się tym, bo i tak ja nie skorzystam, tylko kto inny. Mam nadzieję, że lepiej ci się będzie żyło ze świadomością, że mogę być gdzieś blisko ciebie – odparł sucho Luka.

– Nie mów tak, przecież wiesz, jak ważny dla mnie byłeś...

– Byłem!? Czyli potwierdzasz, że nic dla ciebie teraz nie znaczę!

– Wciąż dla mnie znaczysz wiele, jednak wiesz doskonale, jaka jest sytuacja. Niektóre związki się rozpadają, ale ten nasz wiele mnie nauczył. Nie żałuję tego czasu.

– Kłamiesz mi w żywe oczy. Skoro nie chcesz nic ode mnie, nic więcej mnie nie interesuje. Nawet ten pieprzony rozwód.

Po tych słowach Luka odszedł. Tyle go widziano.

Parę minut później stała naprzeciwko matki Adriena, rozmawiając o długiej liście zagrożeń czyhających na nią. Wciąż jednak w głowie nawiedzały ją myśli o ostatniej rozmowie z Luką. Niegdyś byli kochającym się małżeństwem, a aktualnie czekają na realizację rozwodu.

– ... oraz pamiętaj, aby rozmawiać z jak najmniejszą ilością ludzi. Możesz tym zaburzyć całe uniwersum czasowe. Zdaje mi się, że to już wszystko. Nie czuję, że jesteś gotowa, ale na pewno jest lepiej, niż mogło być. – Powiedziała Emilie. Niespodziewanie przytuliła ona Marinette. – Dziękuję ci, że to robisz dla mojego syna. Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli coś ci się stanie. Zostawię was teraz samych, myślę, że macie sobie trochę do powiedzenia. Dajcie znać, jak skończycie.

Tak jak powiedziała, tak też zrobiła. Przez pierwsze parę chwil panowała między nimi napięta atmosfera i niezręczna cisza, jednak szybko się przerodziło to w coś większego. Oboje usiedli sobie na sofie przy ścianie i początkowo tylko patrzyli się na siebie.

– Dziwię się, że moja mama się nie rozpłakała, haha

– Znając ją, było to bardzo prawdopodobne. A jednak nie uroniła ani łzy.

– Dokładnie. Wiesz, ona zawsze się stara być profesjonalna, czasem wychodzi, czasem nie.

– Profesjonalna to ja teraz będę musiała zostać. Szkoda, że nie możesz iść ze mną.

– Będę z tobą przecież. Tyle że to ja z przeszłości, no ale to szczegół.

– Prawda. Nawet nie wiem, jak wtedy wyglądałeś. Śmiałabym się, gdybym cię od razu nie rozpoznała.

– Te blond włoski nikomu nie umkną. Wówczas były najbardziej rozpoznawalną czupryną na świecie, nie pamiętasz?

– Ah no tak, młody super model, każdego by zachwycił.

– Nawet i ciebie, o ile dobrze pamiętam...

– Hej! To było dawno, okej?!

– Jasne jasne, bo ci uwierzę. Lubię się z tobą droczyć, haha.

– A czego ty nie lubisz?

– Gdy focha strzelasz, uciekasz, gdzie pieprz rośnie, twierdzisz, że mnie nigdy nie kochałaś. Mam więcej wymieniać?

– Wystarczy. Ale to ostatnie to nieprawda! Czy ja kiedyś zaprzeczyłam, że ciebie nigdy nie kochałam?

– A chyba coś było. A byś teraz zaprzeczyła, że mnie nie kochasz?

– To nie pytanie na teraz

– Idealne na teraz, o czym ty gadasz? Muszę wiedzieć, póki jeszcze cię nie straciłem bezpowrotnie. Czy kochasz mnie?

– Czy odpowiedź „nie wiem" zadowoli cię?

– No nie wiem. Chyba mówiłem ci już, że ja ciebie kocham, dlatego chciałbym wiedzieć, czy ty mnie też. Boli mnie już czekanie.

– Nie wiem Adrien, nie wiem, naprawdę. Jesteś moim przyjacielem, znaczysz dla mnie więcej niż ktokolwiek inny. Mogę ci ufać, a ty mnie. Ostatnio moje całe życie to jeden wielki chaos, nie wiem, co powinno być gdzie, wszędzie w mojej głowie panuje bałagan, którego nie potrafię ogarnąć. Codziennie dzieje się coś coraz nowszego, każda sekunda zdaje się przynosić kolejny nadmiar informacji. Czasami nawet nie potrafię rozgryźć tego, kto tak właściwie jest dla mnie kim, włączając w to również ciebie. Chciałabym ci powiedzieć, że ja ciebie również kocham, ale nie jest to możliwe, ponieważ sama nie jestem tego pewna. Musiałabym się najpierw uporać z moimi problemami, aby dać ci tę odpowiedź. Przepraszam, nie chcę cię ranić.

Adrien pochylił się ku Marinette i ją przytulił najmocniej, jak potrafił, chcąc tym wylać wszystkie swoje uczucia na nią.

– Dziękuję. Za te słowa i za wszystko. – Odparł szeptem Adrien.

Dał on znak Emilie, że pora na rozpoczęcie misji. Przyszła ona trzymając w ręce dwa Miracula – psa oraz królika. Emilie ostatni raz wytłumaczyła Marinette, co ma zrobić oraz ostrzegła, że gdy wszystko pójdzie pomyślnie, a ona wróci, większość osób może nie pamiętać części zdarzeń, tylko w jej głowie one zostaną. Marinette nałożyła na siebie obydwa Miracula, a przed nią pojawili się Barkk i Fluff.

– Barkk, Fluff, połączcie się! – Marinette wypowiedziała słowa przemiany, dzięki czemu na jej ciele znalazł się niebiesko-brązowy kostium superbohaterki. Miała zamiar wypowiedzieć słowa, które przywołałyby portal do Norki, gdy w ostatniej chwili Adrien zabrał głos.

– Zabierz to i przeczytaj, gdy będziesz w przeszłości. – Powiedział Adrien, po czym wręczył jej zagiętą kartkę. – Tylko jej nie zgub.

Marinette się uśmiechnęła, po czym schowała kartkę do kieszeni jej kostiumu. Ukradkiem jeszcze pocałowała go w policzko. Następnie przywołała portal do Norki, weszła do niego, a portal znikł. Tyle po niej było...

***

Miały być dodawane rozdziały co dwa tygodnie
Wyszło jak wyszło :')

kolejne rozdziały będą dodawane w okolicach grudnia/stycznia, już w kolejnej części :))

MIRACULOUS  ‖ KiedyśWhere stories live. Discover now