/

4.4K 67 14
                                    

Rano obudziłam się z lekkim bólem głowy. Nie było mowy o zostaniu w domu, bo dzisiaj był bardzo ważny egzamin, który musiałam zaliczyć.
Nie uśmiechało mi się za bardzo schodzić po śniadanie, dlatego zostałam jeszcze chwilę w pokoju żeby Móc się wytłumaczyć czemu go nie zjem. Minęło 20 minut po czym zaczęłam cicho schodzić po schodach. I boom, spadłam. Prosiłam aby bracia tego nie słyszeli bo od razu zaczęliby się martwić, a ja nie chciałam nikogo zamartwiać. Lekko się otrząsłam i poszłam dalej w Dół. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam tylko Willa.
-Hej malutka, wszystko dobrze?Słyszałem jakiś huk.-Zapytał
-Wszystko jest dobrze. Gdzie jest Dylan, a gdzie Shane,Tony?-Lekko zaspanym głosem szeptałam
-Wiesz, chłopcy mieli dużo rzeczy do załatwienia,dzisiaj jednak jedziesz ze mną i wracasz-Zdziwiłam się Lekko, bo chyba nigdy się nie zdarzyło abym jechała do szkoły z Wiilem. NIGDY.
Kiwnęłam głową i poszłam wlać sobie wody.
-Zjesz śniadanie?-
-Nie mam ochoty, przepraszam-Odchrząknęłam
-Proszę zjedz chociaż troszkę-Powiedział po czym przysunął mi talerz z płatkami pod sam nos.
Uległam i zjadłam jakieś może 2/4.
Will kazał mi się powoli zbierać. Wzięłam plecak z góry i ruszyłam do auta,chyba Shane'a. Gdy wsiadałam przypomniało mi się jak ostatnio Jason pisał do mnie jaka ja jestem głupia,że bracia nie chcą abym z nimi mieszkała i że mona przyjaźni się ze mną dla sławy. Zabolało. Nie chciałam się rozpłakać przy Willu, dlatego z całych sił próbowałam wszystkiego co przyszło mi do głowy. Próbowałam myśleć o przyjemnych rzeczach, starałam się wykręcić głowę tak mocno by jej nie widział i włożyłam do ust gumę o smaku limonki.
Gdy wsiadł do auta przez 10 minut drogi nie rozmawialiśmy, ale co jakąś minutę Will na mnie zerkał. Poczułam, że zaraz nie wytrzymam, bo oczy miałam tak zaszklone jak jeszcze nigdy, nawet łza poleciała mi po policzku. Nie mogłam, chlipłam nosem po czym od Razu czułam wzrok Willa na sobie. Nie odzywałam się do póki on nie zaczął zjeżdżać gdzieś na bok.
-Co robisz?Gdzie jedziemy?-Pisałam, przez płacz nie mogłam głośniej. Zatrzymał się gdzieś na uboczu.
-Spójrz na mnie-Nie krzyczał, ale widocznie się martwił co było słychać w jego głosie.
-Nie-Warkłam
-Jeżeli na mnie nie spojrzysz dzwonie po Vince'a
-Nie dzwoń!-Po moich słowach wyciągnął telefon i wyklikał numer brata.
Nieee!-Krzykłam, w obecnym stanie byłam gotowa nawet zabrać mu ten telefon i gdzieś wyrzucić by tylko nie  dzwonił. Will od razu złapał za mój podbródek.
-Co się stało?
-Nic
-Coś się musiało stać!
-Ale się nie stało
-Nie takim tonem Hailie!
Akurat byliśmy jakieś 5 min drogi do szkoły, więc wzięłam plecak, wysiadłam i trzepnęłam drzwiami.
Pobiegłam jak tylko najszybciej mogłam do szkoły, Will za mną jeszcze biegł, ale po chwili straciłam go z zasięgu wzroku.
Pobiegłam cała zapłakana do Mony.
-Hej!- Krzykła radośnie do póki nie zobaczyła mojego stanu
-Pokłóciłam się z bratem...-Wyszeptałam smutno. Mona przytuliła mnie mocno i zaczęła pocieszać.
Zadzwonił dzwonek, miałam akurat lekcje z Moną więc pobiegłyśmy do sali razem. Zobaczyłam na przerwie Jasona. Wszystko mi się przypomniało, wszystkie wiadomości, nie odebrane połączenia. Eh. Miałam mdłości, chciało mi się wymiotować, a moja twarz pewnie była cała blada. Nie chciałam żeby nauczycielka mnie zauważała bo pewnie kazała by iść mi do pielęgniarki. Nie wytrzymałam
-Pani Roberts, czy mogłabym iść do toalety?
-Jasne Hailie, Mona ci spakuje rzeczy, bo zaraz dzwonek- Uśmiechnęła się i wskazała kciukiem na mój plecak. Odwzajemniłam uśmiech i wyszłam. Od razu Pobiegłam do kabiny, nie dbając o zamknięcie drzwi zwymiotowałam. Powtórzyłam tą czynność jakieś może 5 razy poczym odetchnęłam z ulgą. Usłyszałam kroki. Ktoś wchodził do łazienki, ale kto? Nie mogłam uwieżyć to był on-Jason.

Rodzina MonetDonde viven las historias. Descúbrelo ahora