V

2.1K 55 4
                                    

Nic nie słyszałam, nikt za mną nie biegł, wszyscy byli w kuchni. Bolała mnie głowa. Wszystko mnie bolało.
Nie mogłam oddychać. Pobiegłam do łazienki. Zwymiotowałam może z 3 razy po czym przeszedł mnie zimny dreszcz. Usłyszałam głos któregoś z chłopaków, ale nie za bardzo zwracałam na to uwagę. Położyłam się na łóżku i z bólu zasnęłam. Obudziłam się gdzieś tak może o 1:20. Nie mogłam później zasnąć, a oczy bolały mnie od płaczu. Słyszałam jak ktoś podchodzi do drzwi, ale zignorowałam go i dalej leżałam na tym samym miejscu.
-Hailie, tu jak coś Shane- Mówił przygnębionym głosem-Chciałem Ci tylko powiedzieć, że wiem, że nie spisz. Proszę wpuść mnie chciałem pogadać.-Mówił dalej
-Nie, nie musicie się mną zajmować, poradzę sobie sama jak coś- żałowałam, że to powiedziałam, bo Shane pewnie słyszał w moim głosie nie dawny płacz.
- Dziewczynko! Nie płacz proszę. Otwórz drzwi, porozmawiamy okej?Proszę!-Zaczął Shane
-Nie chce rozmawiać!-Powiedziałam wkładając głowę jeszcze bardziej w poduszkę. Zakręciło mi się w głowie, która zaczęła pulsować tak jak jeszcze nigdy. Miałam krzyknąć, ale gdy tylko otworzyłam usta od razu rzuciłam się w stronę toalety. Zwymiotowałam tak głośno, że chyba cudem by było gdyby Shane nie usłyszał.
- Ej dziewczynko wszystko dobrze?-Nie odpowiedziałam mu, za to usłyszałam głośny krzyk
-Ej Chłopaki, coś się stało Hailie!- Wiedziałam, że nikt nie odpowie, Przecież był środek nocy. Ku mojemu zdziwieniu chyba każdy pojawił się pod moimi drzwiami z wyjątkiem Tony'ego. Kłócili się tam o coś, ale dokładnie nie wiem o co. Gdy rozmowy ucichły ktoś zapukał do moich drzwi
-Malutka otwórz proszę, jeżeli nie otworzysz nie będziemy w stanie Ci pomóc- Szeptał spokojnym głosem Will
-Może ja nie chce pomocy?- Odburknęłam
-Nawet jeśli nie chcesz musisz ją przyjąć- Nie odzywałam się- Inaczej wyważymy drzwi- Nie chciałam tego, ale jednocześnie nie chciałam otwierać drzwi.
- Idźcie proszę, chce być sama- Zdenerwowałam się już trochę.
- Nie pójdziemy stąd do póki nie otworzysz!-Krzyknął Dylan
- No to nigdy nie pójdziecie- Byłam na nich obrażona. Jednak to nie trwało długo, bo za nim się obejrzałam znowu było mi nie dobrze. Chłopaki usłyszeli wszystko i bez zastanowienia wyważyli drzwi.
Bałam się, tak bardzo się bałam. Wszyscy tam byli z wyjątkiem wiecie kogo. Usłyszałam gdzieś z tyłu Willa, który chyba nie wiedział co robić, więc podbiegł do mnie.
-Jak się czujesz?- Źle
- Nie za dobrze-
-Hailie Co się stało?
-Nic się nie stało- Prychnęłam
- Chcesz powtórzyć naszą rozmowę z auta?- Powiedział cicho, ale tak żebym go usłyszała. Znowu przypomniał mi się Jason. Spojrzałam na Willa ze strachem. On to zauważając złapał mnie za dłoń i rzekł
-Przepraszam, poprostu martwię się o ciebie, wszyscy się martwimy.

Rodzina MonetWhere stories live. Discover now