XVI

1.4K 50 27
                                    

                       Słuchajcie!
Chciałabym się odnieść do niektórych osób. Dużo osób pisze, że piszę cały czas o smutnych rzeczach z Rodziny Monet itd. Chciałam się do tego odnieść. Wiem, że poruszam smutne tematy, ale nie chce zmieniać kontentu. Wiem również, że w moim opowiadaniu jest mnóstwo błędów, ale jak każdy może zauważyć nie jestem pisarką więc błędy mogę popełniać. Bardzo za to przepraszam.
Jeżeli jesteś wrażliwą osobą to lepiej nie czytaj, bo znajdują się sceny mdłości, wymiotów i złego samopoczucia.

Z reszty drogi praktycznie nic nie pamiętam, bo chwilę później zasnęłam. Obudziłam się już w łóżku hotelowym. Było ciemno
i strasznie zimno. Byłam przykryta kołdrą i dwoma kocami, a obok mojego łóżka na szafce nocnej znajdowała się woda i pudełko z lekami. Od razu po sięgnęłam i wypiłam zawartość butelki. Wiedziałam, że Will miał prawo być na mnie zły i zawiedziony, bo mi zaufał. Wiedział, że sytuacja z Vencentem może się powtórzyć, ale pomimo to i tak się zgodził ze mną pojechać. Bałam się wyjść że swojej ciepłej kołdry dopóki nie zaszłaby mnie potrzeba, która właśnie nadeszła. Miałam odruchy wymiotne i miłości. Gdybym nie zdąrzyła doczłapać się do toalety to pewnie miała by brudną kołdrę. Zaczęłam wymiotować i płakać w tym samym momencie. Płakałam z bez radadności (nwm czy dobrze napisałam). Bo co mogłam zrobić? Tak strasznie nie chciałam żeby Will tu przeszedł. Martwił by się, a ja bym miała wyrzuty sumienia. Miałam skrytą nadzieję, że spał i nie miał zamiaru się budzić. Moje spojrzenie stanęło na lustrze. Patrzyłam na nie dobrą sekundę do czasu aż znowu zwymiotowałam. Siedziałam już nad toaletą około 20 minut gdy nagle usłyszałam kroki. Już wiedziałam, że nie mogło mi się poszczęścić i Will już tu szedł. Super. Szybkim ruchem ręki domknęłam drzwi do toalety i przekręciłam zamek (Idk czy zamek da się przekręcać, ale nie wiem jak to nazwać 🙄), czym zapłaciłam słono, bo mój szybki ruch spowodował większe zawroty w głowie, szumy w uchu i mroczki przed oczami.
-Hailie? Malutka?- Starałam się nie powodować większego hałasu, ale mi nie wyszło, bo w pewnym momencie jak chciałam wytrzeć twarz od razu upadłam na ziemię.
-Hailie? Wiem, że jesteś w toalecie, proszę otwórz drzwi!- Will był zdesperowany, wiedział, że nie ma w tym hotelu 2 kluczy od zamka, a więc musiałby wyważyć drzwi. Nie chciał tego.
-Wi-Will proszę zostaw mnie- Wyjęczała ze słabości. Nie miałam siły nawet wstać, ale nie chciałam pomocy.
-Nie, otwórz drzwi, bo je wywarze, proszę- Nie zamierzałam otwierać drzwi więc siedziałam najciszej jak tylko mogła.
- Dobra jak chcesz- W tym samym momencie przechyliłam się i znów zwymiotowałam. Will nie żartował i naprawdę wyważył drzwi.
-Malutka, proszę- Bał się o mnie. Ale dlaczego? Przecież go pokopałam, pogryzłam i podrapałam.
-Nie martw się o mnie proszę. Musisz się na mnie gniewać, napewno- Znowu powtórzyłam czyn i znowu moja głowa zwisała w Dół nad toaletą.
-Nie, to ty się nie mart o mnie. Nie gniewam się na ciebie WOGÓLE. Rozumiesz? WOGÓLE- Pochylił się lekko I zaczął głaskać mnie po włosach.
-Przepraszam, nie chciałam tego powtarzać...Chcę do mamy. Przepraszam...- Moja mina wykazywała wszystkie emocje. Walczyłam ze sobą żeby się nie rozpłakać jak małe dziecko.
-Rozumiem to i naprawdę się nie gniewam- Chciałam już mu zadac kolejne pytanie, ale zostałam uciszona ruchem ręki Willa. -Tak, zabrał bym cię tam jeszcze raz jakbyś chciała i moje zaufanie względem ciebie się nie zmienia, ale musisz zrozumieć. Nie zabrałem cię z tamtąd bez przyczyny. Pogoda się zmieniła, a ja nie chciałem byś się rozchorowała.

Tak jak obiecałam dzisiaj wstawiam rozdział. Nie ważne jest to, że będzie on o 23:33, ale ważne jest to, że wstawiam go dzisiaj 😘

Rodzina MonetWhere stories live. Discover now