lX

1.9K 49 4
                                    

Nie mogłam w to uwierzyć. Dalej ledwo co uddychałam. Will przytulał się do mnie bardzo mocno, Głaskał po włosach, całował po czole. Tak bez wątpieni, to jest mój ulubiony brat. W pewnym momencie nie wytrzymałam.
-Chce do mamy! Dajcie mi iść do mamy! DO MAMY! PROSZE, PROSZE, PROSZE, PROSZE.....- Krzyknęłam dusząc się własnymi łzami, zaczęłam się wyrywać z obięć Willa na co on gwałtownie zareagował.
-Wiem, że chcesz do mamy, ale jesteśmy tutaj my i chcemy ci pomóc. Proszę oddychaj!- Nagle usłyszałam w oddali głosy braci i ich konwersacje, chociaż było ich dużo to zapamiętałam tylko jedną.
-Co się stało Will?- Rozpoznałam Tu głos Shane'a.
-Hailie czas mówi, że chce do mamy.
-Co?!- To był na 100% Dylan.
-Ej ona się dusi!- Tutaj nie rozpoznałam kto wypowiedział te słowa, ale byłam tak zmęczona, że jeszcze bardziej szamotałam się i próbowałam uciec. Gdyby nie dłoń Shane'a to mogłabym już spokojnie schodzić ze schodów.
-Ej ej dziewczynko dokąd to?- Zapytał Shane. Wystraszyłam się i cofnęłam o kilka kroków. Moja mina mówiła wszystko. Shane nie zwrócił uwagi czy chce tego czy nie, ale od razu podbiegł I mnie z całej siły przytulił. Wszystko zaczęło mnie boleć, a gdy Shane zobaczył, że już się nie wyrywam od razu ostrożnie położył mnie na łóżku Willa I przykrył kocem.
-Już spokojnie- Shane położył się razem ze mną, mocno mnie przytulał i Głaskał po włosach. Powoli się uspokajałam.
-Chce do mamy...- Powiedziałam prawie szepcząc. Cała 4 braci się na mnie patrzyła, oprócz Vince'a. Nie było go nigdzie. Po chwili nic nie widziałam, nic nie słyszałam, nic nie czułam, urwał mi się film. Obudziłam się jakimś dziwnym pokoju, gdzie moi bracia? Zostawili mnie? Nagle zaczęłam kojarzyć to miejsce, to był szpital. Nie wierzę! Nie wierzę! Zostawili mnie tutaj! W szpitalu! Jak tylko przyjdą to niewiem co im zrobię! Chciałam z tąd jak najszybciej wyjść, a więc wstałam I opierając się o ścianę doszłam jakoś do drzwi. Jeśli powiem, że wcale nie bolało i nie zmęczyłam się musiałabym Skłamałać. Wzięłam jeszcze jeden oddech i ruszyłam dalej. Gdy szłam usłyszałam jakieś dziecko- płakało. Podeszłam bliżej szyby i weszłam do dziewczynki, miała około 10 lat.
-Hej mała czemu płaczesz?-Zapytałam, nie oczekiwałam odpowiedzi, bo było to tylko nie winne, nieznajome mi dziecko.
-Moja mama mnie nie kocha...tata cały czas pracuje i nie ma czasu się ze mną pobawić...Mój brat mówi, że jestem najgorszą siostrą ever...- Zapłakanym zapewne od płaczu głosu dziewczynka wtuliła się w swojego misia. Mogłam pokiwać głową i odejść, ale...szkoda mi jej było. Przecież ja też mam podobną sytuację.
-Wiesz co? Nie przejmuj się! Też tak mam, moi bracia chyba mnie nie kochają, mama nie żyje..- W moich oczach pojawiły się stopniowo łzy. Dziewczynka widząc to od razu mnie przytuliła.
-Dlaczego tu jesteś yhy...- Dziewczynka nie znała mojego imienia więc musiałam zdanie dokończyć za nią
-Hailie, jestem Hailie- Uśmiechnęłam się smutno
-A ja Libby- Na twarzy dziewczynki nie było już widać płaczu.
-Wiesz to ciężka historia..
-Proszę opowiedz!- Na twarzy dziecka chyba wzrastało zaciekawienie, ale ja nie wiedziałam nawet czemu.
-Ehm, więc tak. Zaczęło się od tego, że mój starszy o 2 lata brat na mnie nakrzyczał. Bałam się go... Mój drugi starszy brat się przejął i..- Wtedy przerwałam na chwilę by dostrzec czy Libby mnie słucha, słuchała więc mówiłam dalej- wziął mnie do swojego pokoju. Dbał o mnie, przytulał. Gdy wstałam już mi było lepiej, bo chociaż nie płakałam...ale wiesz...nadal miałam z tyłu głowy głos...jesteś na najgorsza...Nie kochają cię...jesteś problemem.. ehh, widzisz, dalej Gdy już wstałam mój miły brat powiedział mi, że o 19 przychodzi jakąś ciocia, wujek i ich 18-letnia córka. Mówił też, że on chce i mój drugi inny starszy brat ze mną porozmawiać o 20. Gdy oni już Przyjechali ciotka zaczęła mówić o mnie nie miłe rzeczy więc inny brak stanął w mojej obronie. Później podczas kolacji ta dziewczyna ze mną poszła do pokoju i również na początku nie była miła, ale później to..uderzyła mnie kilka razy, popchnęła, krzyczała i wyzywała moją mamę I mnie. Później zobaczył to inny starszy brat i powiedział to temu miłemu, który zabrał mnie do siebie i spalałam tak chyba kilka godzin, kiedy się obudziłam zaczęliśmy oglądać bajki, ale po chwili wszedł ten starszy brat o 2 lata i no cóż...wystraszyłam się trochę i przypomniała mi się mama. Zaczęłam płakać i dostałam ataku jakiegoś, sama niewiem.... a dalej Shane wziął mnie znowu na łóżko I przytulał. Później zasnęłam i obudziłam się tu. A ty czemu tu trafiłaś?-Zapytałam z rosnąca nadzieją na poprawę humoru dziecka.
-Em Wiesz..to trochę przez mojego brata, bo gdy szłam ze chodów, rzucił się na mnie I upadłam, ale mama woli jego towarzystwo niż moje...- Zatrzymala się na chwilę.
-Wiem coś o tym...wiem, że w zależności co się stanie są dla siebie najważniejsi, a ja dla nich najmniej, ale ich kocham. Nawet jeśli czasami na mnie krzyczą albo powiedzą coś nie miłego...Myślę, że Twoja mama też cie kocha...tylko może poprostu musi coś ważnego obgadać z bratem? Hym, co myślisz?
-Może niewiem...
-Kiedy ostatnio spałaś?- Widziałam, że ma pod krążone oczy.
-Niewiem...- Wyszeptała, a ja łagodnie zaczęłam układać ją do snu.
-Połóż się mała, odpocznij- Głaskałam jej głowę i wtulałam jeszcze w siebie. Gdy nagle moje rękawy się odchyliły, a tam..
-Czemu masz rany na rękach?- Na chwilę przestałam ją głaskać. Nie wiedziałam czy powiedzieć jej prawdę, ale zrezygnowałam z tego. Przecież nie powiem, że moja dawna przyjaciółka mi to zrobiła.
-Moimi ranami się nie przejmuj, ty jesteś najważniejsza!- Znowu moja ręka spoczęła na jej głowie. Po chwili Libby zasnęła. Nie chciałam jej zostawiać, ale w końcu przecież chciałam uciec ze szpitala. Gdy to sobie przypomniałam od razu powoli schodziłam z łóżka Libby żeby jej nie obudzić. Czułabym się winna gdybym tak sobie ot tak poszła. Wyjęłam jakiś długopis i karteczkę, którą miała w biurku i napisałam krótki liścik:

Hejka Libby! Tu Hailie, niewiem czy jeszcze się spotkamy, ale wiec, że bardzo się cieszę, że cię poznałam. Niewiem czy masz telefon, ale podam ci mój numer. Gdybyś czegoś podszebowała lub nie czuła się dobrze to dzwoń!
Mój numer to *********
Paaa

Odłożyłam list na biurko i poszłam. Nagle poczułam czyjąś rękę na moich ramionach.

Rodzina MonetWhere stories live. Discover now