Rozdział 15

1.8K 32 9
                                    

Kolejny tydzień minął mi ciężko. Lawina nauki zaatakowała mnie jak i wielu uczniów, gdyż zbliżało się zakończenie pierwszego semestru, a co za tym idzie święta. W końcu po prawie dwóch miesiącach spotkam swoją mamę.

-Maddie skup się - powiedziałam sama do siebie, gdy mój wzrok kolejny raz powędrował na ekran telefonu, gdzie przychodziły nowe powiadomienia z grupy. No niestety dużo się nie nauczyłam, bo po chwili ktoś wszedł do pokoju.

-Zamówiłem pizzę chcesz też? - zapytał Collin opierając się o framugę moich drzwi.

-Pewnie - odpowiedziałam po czym udałam się z ciemnnowłosym do salonu, gdzie na stole leżało dużo opakowanie z pizza w środku. Od razu dorwałam się do opakowania zjadając jeden kawałek

-Chciałem cię przeprosić za ostatnią akcje - spojrzał na mnie chłopak - Zachowałem się źle, no i znowu niestosowałem się twoich zasad.

-Jeżeli boisz się, że powiem o tym twojej mamie to nie musisz się o to bać - odparłam też zerkać na niego.

-Nie, nie chodzi mi o to. Po prostu powiedzmy, że chciałbym, żebyś mi chociaż trochę zaufała - wyjaśnił mi. Zdziwiło mnie to. On chcę żebym mu zaufała. On. Nie wierze mu - Nie rób takiej miny. Mówię prawdę.

Byłam zdezorientowana. On na prawdę chciał żebym mu zaufała. O Boże to mi się chyba śni.

-Dobrze - odpowiedziałam ledwo słyszalnie będąc dalej zdziwiona.

-No i świetnie - zaśmiał się ciemnowłosy - No to w takim razie to będzie noc szczerości dobrze?

-Dobrze - byłam ciekawa. Skoro mieliśmy być wobec siebie szczerzy to mogłam zadać mu każde pytanie.

-No i świetnie - powtórzył - Więc, słyszałem od James'a że randka się udała. Jak ci się podobało?

Zamarłam. Kolejny raz. Tym też mnie zdziwił. Mógł zapytać mnie o cokolwiek, ale zapytał mnie o to.

-Cóż... twój przyjaciel jest bardzo wrażliwy - powiedziałam przypominając sobie jak biedy się wzruszał na filmie.

-O tak, James potrafi być bardzo wrażliwy. Czekaj... - parsknął śmiechem - Nie gadaj, że płakał przy tobie na filmie

-Płakał - odpowiedziałam zmieszana. Chłopak spojrzał na mnie upewniając się czy nie żartuję, a gdy tylko dotarło do niego, że nie żartowałam wybuchnął śmiechem. - To nie jest zabawne. Czułam się dziwnie, kiedy się do mnie przytulał.

Chłopak zaczął śmiać się jeszcze głośniej co również ja zrobiłam. Było przyjemnie.

-Nie sądziłem, że James jest aż tak wrażliwy - zaśmiał się, gdy się już trochę uspokoiliśmy.

-Co z twoją mamą? - zapytałam nagle przypominając sobie o jej wypadku. Chłopak zamilkł jakby nie spodziewał się, że żądam takie pytanie.

-Jest z nią lepiej, jak z nią ostatnio gadałem mówiła, że czuję się już dobrze, chociaż powiedziała mi, że bardzo irytuje ją jak każdy obok niej skaczę - zaśmiał się co również uczyniłam.

No tak. Kate była osobą, która robiła wszystko sama, a gdy tylko ktoś jej w tym przeszkadzał potrafiła zachować się jak nastolatka i nie odzywać się do ciebie przez cały dzień.

Siedziałam z Collin'em przez dobre dwie godziny. Gadaliśmy chyba pierwszy raz tak naprawdę szczerze. Spodobało mi się. Nie sądziłam, że da się z nim tak rozmawiać. Jak się okazuje jesteśmy w czymś podobni. Oboje opowiadamy denne żarty.

*

Powtórzyłam chyba dziesiąty raz definicje, które są mi potrzebne na jutrzejszy test z matematyki. Cóż nie byłam z tego przedmiotu za dobra. Byłam fatalna. A okropna nauczycielka nie ułatwiała mi zrozumienie tego.

Już zirytowana zamknęłam książkę, która wydała głośny dźwięk. Wstałam z łóżka i wyszłam z mojego pokoju. Potrzebowałam chwili przerwy, bo inaczej rzuciłabym tą książką w ścianę.

-Widzę, że ktoś już nie ma humoru - podskoczyłam, gdy znikąd pojawił się ciemnowłosy. Oparł się o blat w kuchni i mi się przyglądał. - Co tak ci zniszczyło humor?

-Matematyka - westchnęłam i weszłam w głąb pomieszczenia. Nalałam sobie wody i też oparłam się o blat tak że byłam twarzą skierowana na chłopaka. - Mam problem z nią.

-Trafiłaś idealnie potrafię matematykę perfekcyjnie - uśmiechnął się, a ja parsknęłam śmiechem. - Mówię prawdę. Pokazuj mi szybko książkę, postaram ci wszystko wytłumaczyć.

Ciekawa pobiegłam do pokoju. Po chwili siedziałam wraz z Collin'em na kanapie, gdzie on mi tłumaczył wszystko po kolei. Tłumaczył mi to w skupieniu czego wcześniej u niego nie zauważyłam. Było to coś śmiesznego a zarazem uroczego.

-No powiem ci, że mi zaimponowałeś swoją wiedzą - oznajmiłam, gdy skończył mi wszystko tłumaczyć. Naprawdę bardzo dobrze znał matematykę. Po godzinie potrafiłam więcej niż wcześniej.

-O wow, czy wielka Madison powiedziała mi komplement - szczerzył się brunet. Wyciągnął telefon i coś na nim zaczął pisać - Czekaj muszę to sobie zapisać.

-Dobra przestań, nie gadam już z tobą - uderzyłam go w ramię.

-Dobranoc - powiedziałam na odchodne. Poszłam do mojego pokoju, gdzie przebrałam się w piżamę, położyłam się, a po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Siedziałam na trawie i bawiłam się moją lalką. Ostatnio mamusia kupiła mi nową lalkę. Mama pozwoliła mi je wziąć do cioci Kate. Bardzo się z tego powodu cieszę dlatego że zawsze jak tu jesteśmy to nie mam co robić. Mama mi kazała pobawić się z Collin'em, ale on chyba mnie nie lubi. Ostatnio chciałam się z nim pobawić to powiedział mi, że nie będzie bawił się ze mną. Było mi wtedy bardzo przykro, bo naprawdę chciałam się z nim pobawić.

W pewnym momencie poczułam, jak ktoś szarpnął mną i wyrwał mi moją. Odwróciłam głowę w stronę tej osoby. Collin posyłał mi uśmiech, ale nie taki miły.

-A co ja tu mam? - pomachał mi lalką przed twarzą - Dziewięcioletnia Madison bawi się jeszcze lalkami. Śmieszne.

-Collin oddaj mi moją lalkę! - wysyczałam przez zaciśnięte zęby, gdy kolejny raz machnął mi nią przed oczami. - Jest nowa nie zniszcz mi jej, proszę.

-Nasza malutka dziewczynka się nam popłacze. Jak mi przykro. - zaśmiał się rzucając moją lalkę za płot sąsiadów. Znowu się zaśmiał, tym razem głośniej- Oh nie chciałem przepraszam.

Wybuchnęłam płaczem. Spodziewałam się tego. Jednak gdzieś wgłębi mnie sądziłam, że może raz zachowa się wobec mnie inaczej. Jednak się myliłam.

-Nienawidzę cię - wytarłam swoje łzy i pobiegłam do domu.

Tak bardzo chciałam go nie znać. Ja naprawdę dalej wieże, że się może zmienić, że w końcu zacznie mnie lubić tak jak ja lubię go.

*

Przez cały kolejny dzień zastanawiałam się czy Collin się zmienił. Nawet pisząc ten cholerny test z matematyki. Niby nie jest już taki jak kiedyś jednak czasami dalej potrafi się tak zachować.

Siedziałam wraz z Norą w naszej ulubionej kawiarni popijając moją ukochaną owocową herbatę. Kochałam to miejsce za ten klimat. Czułam się jakbym była u babci. Jest tutaj tak przytulnie i ciepło. Idealne miejsce dla mnie.

-Tak sobie teraz pomyślałam - zaczęła moja przyjaciółka - Co powiesz na to żebyśmy wyjechali gdzieś po świętach, na sylwestra? Ja, ty, Luke i jeszcze kilka naszych znajomych. Do jakiegoś domku w górach.

-Świetny pomysł - oznajmiłam uśmiechając się. Nie przepadam za górami. Zdecydowanie wolałam morze, ale przymknę na to oko.

Blondynka psiknęła uradowana czym zwróciła uwaga ludzi siedzących dookoła. Spojrzała na nich wszystkich i powiedziała ciche ,,przepraszam", a następnie odwróciła się do mnie szczerząc się jak głupia.

-To będzie nasz najlepszy sylwester! - krzyknęła czym znowu zwróciła uwaga ludzi tylko tym razem nie przejmowała się nimi, bo zaczęłam proponować mi miejsca, gdzie moglibyśmy zatrzymać się na sylwestra.

Mam nadzieje, że będą idealne tak jak mówi Nora.

The perfect enemy [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz