Rozdział 18

936 31 13
                                    

-Mamo, jestem tylko trochę potłuczona. Dam rade sama dojść do samochodu! - podniosłam głos gdy mama kolejny raz chciała mi pomóc.

-Trochę potłuczona...dziecko, ty masz złamaną nogę i rękę! - pokręciła zrezygnowana głową. - Ledwo ruszasz ustami, niedawno co wyszlas ze wstrząśnienia mózgu i sama chcesz dojść do auta?

Fakt. Nie wyglądałam ani nie czułam się za dobrze. Ale starałam się tego nie pokazywać. Czułam zażenowianie własnym zachowaniem. Byłam tak nieuważna, że nie zauważyłam auta, które akurat zmierzało w moją stronę. Zachowałam się jak dziecko wybiegając z domu. Żałuje tego.

-Jakiś problem? - z nikąd jak pieprzony ninja Collin pojawił się przy nas.

-Żade...

-Maddie chcę sama iść do samochodu. Bez pomocy! - gestykuluje wymachując dłońmi kobieta zwana również moją mamą.

-Madison - warknął chłopak, który od pewnego czasu zachowuje się inaczej.

Ciężko mi to przechodzi przez usta, ale Collin jest...słodki. Przestał zachowywać się jak skończony dupek.

-Oh, dajcie mi spokój - ruszyłam przy pomocy kul zabierając po drodze torbę z moimi rzeczami. Nie jest dane nawet wyjść z pokoju bo już po chwili unosiłam się nad z ziemią, a czyjeś duże dłonie zaciskały się delikatnie na mojej talii. - No chyba sobie żartujecie.

-Dziękuje Collin. - zaświergotała moja mama uśmiechając się przy tym. Chłopak jedynie kiwnął głową i ruszył wychodząc z pokoju.

-Postaw. Mnie. Kurwa. - wysyczałam wierzgając nogami. - Collin'nie Anderson'nie jeżeli mnie nie postawisz na ziemi to przysięgam że powieszę cię na drzewie!

- Co ty tam mruczysz pod nosem? Oh że jestem zajebisty. Wiem. - powiedział ignorując moją groźbę.

Westchnęłam zrezygnowana. Nie miałam siły na walkę z nim więc po prostu poddałam się wtulając głowę w jego szyję. Był taki ciepły. Przymknęłam powieki czując nagłe zmęczenie. W moich żyłach dalej krążyły mocne leki przeciwbólowe, a ciągle zmęczenie to jeden ze skutków tych leków.

-Jeszcze nie zasypiaj. - przejechał dłonią po moich włosach. Jego dotyk był bardzo delikatny. Taki czuły.

Było to bardzo przyjemne uczucie. Chciałam żeby powtórzył to. Być może chłopak czytał mi w myślach bo przejechał znowu delikatnie dłonią po po moich włosach. Tym razem jego ręka zatrzymała się na mojej głowie.

Usłyszałam jak chłopak otwiera drzwi od samochodu, a już po chwili wtulałam się w skórzany fotel. Nie zdążyłam otworzyć oczy a chłopak już siedział na miejscu kierowcy.

Oczy same mi się zamknęły gdy Collin odpalił auto i wyjechał z parkingu.

-Nie jest ci zimno? - zapytał po chwili.

-Jest w porządku - uniosłam ledwo zauważalnie kąciki.

Lubię takiego Collin'a. Mógłby być taki zawsze.

Leki które mi podali jeszcze w szpitalu musiały być naprawdę mocne bo po kilku minutach po prostu zasnęłam.

Obudziłam się dopiero gdy poczułam ten zapach który tak uwielbiałam. Woda kolońska, papierosy i miętówki.

Otworzyłam szeroko oczy. Przerażona spojrzałam na Collina który pochylał się aby odpiąć mi pasy.

Wstrzymałam oddech. Był za blisko. Przez niego w mojej głowie zaczęły pojawiać się dziwne rzeczy.

On i ja. Razem. Razem w jego łóżku. Przytulających się do siebie.

Przestań.

-Oh przepraszam - odezwał się chłopak gdy w końcu udało mu się odpiąć pas - Nie chciałem cię obudzić.

-Nic nie szkodzi - powiedziałam zachrypniętym głosem, wiec odchrząknęłam- I tak jakoś muszę dojść do dom...

-Pomogę ci - natychmiast mi przerwał.

Czy chciałam zaprzeczyć? Tak...ale nie mogłam patrząc na jego twarz. Tyle czasu ze mną spędził. Chciałam się jakoś odwdzięczyć. Mogłam spróbować być wobec niego mniej chamska.

A więc siedziałam cicho. Nawet gdy ponownie mnie podniósł i zaniósł mnie prosto do mojego domu, a później do mojego pokoju.

-Potrzebujesz czegoś? - zapytał gdy ostrożnie kładł mnie na łóżku.

-Chyba potrzebuje snu - odpowiedziałam ziewając przeciągle.

Chłopak zachichotał uroczo. Niemal dziecięco co do niego kompletnie nie pasowało.

A może to ja po prostu podczas wypadku uderzyłam się za mocno w głowę i coś mi się w niej poprzestawiało.

-Ostatnio dużo potrzebujesz snu - odparł uśmiechając się. Po chwili zrobił coś co później uważałam za moje wyobrażenie. Pochylił się w moją stronę i pocałował mnie w skroń - Odpoczywaj Maddie.

Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia z pokoju. Już miał przekroczyć próg kiedy udało mi się powiedzieć coś co powinnam powiedzieć wcześniej:

-Dziękuje.

On tylko spojrzał na mnie przez swoje ramię i kiwną głową uśmiechając się lekko po czym wyszedł z pokoju zostawiajac za sobą swój zapach który z każdą chwilą podobał mi się coraz bardziej.

A miejsce gdzie mnie pocałował paliło mnie przyjemnie.

*
-Jak to cię pocałował?! - podniosła głos dziewczyna siedząca na moim łóżku, przy mnie. Minęło kilka godzin od wyjścia Collina. W te kilka godzin spałam gdyby nie moja przyjaciółka która postanowiła mi przerwać mój sen.

-Nie. Kurwa nie... nie pocałował mnie tak ja ty myślisz. - zaprzeczyłam - Pocałował mnie w skroń.

-W skroń? - jęknęła zawieziona Nora. - A mogło być tak pięknie...

-Nora! - krzyknęłam mając ochotę uderzyć ją. Wzięłam poduszkę i zamachnęła się. Uderzyłaby ją  gdyby nie otępiający ból który rozprzestrzenił się po całym moim ciele. Jęknęłam czując ten okropny ból. Niestety leki które dostawałam w szpitalu przestały działać przez co ból wrócił.

Nora doskoczyla do mnie.

- Maddie żadnych gwałtownych ruchów - wysyczała pomimo swojej zatroskanej twarzy - Mam zawołać twoją mamę?

- Nie, nie martwmy jej już bardziej. Wszystko w porządku, nic mnie nie boli.

- Nie okłamuj mnie - spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek. - Bardzo boli?

- W chuj - przymknęłam powieki gdy kolejna fala bólu przeszła przez moje ciało.

-Wiedziałam że kiedyś sobie coś zrobisz przez tę nieuwagę! Mówiłam żebyś była bardziej uważna! - zaczęła swój kolejny wywód.

Ja jak gdyby nigdy nic naciągnęłam koc na głowę i zapadłam kolejny raz w sen.

                                            

The perfect enemy [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now