✮11✮

1.5K 89 99
                                    

Rano zadzwonił budzik. Od razu go wyłączyłem, bo dzisiaj w nocy nawet nie spałem ze stresu związanego z tym akademikiem.

Był czwartek i jak na początek tygodnia byłem już naprawdę zmęczony.

Wstałem, ubrałem mundurek i zszedłem na dół zrobić sobie śniadanie. Kiedy zjadłem, wziąłem dwie walizki w ręce i plecak na plecy.

Tak gotowy wyszedłem do szkoły, poszedłem do sekretariatu po klucz. Dyrektor Nezu dał mi kluczyk z numerem „6". Wyszedłem ze szkoły i poszedłem w stronę akademika.

Otworzyłem drzwi do mojego pokoju, był średniej wielkości, ściany były niepomalowane, bo mamy sobie przecież sami urządzić pokoje. Było za to szare łóżko i szafa tego samego koloru. Odłożyłem walizki pod ścianę, stwierdziłem, że rozpakuję je jutro, kiedy się już tu wprowadzę, bo teraz zostało mi już mało czasu do dzwonka.

Wbiegłem z dzwonkiem do sali i usiadłem trochę zdyszany na swoim miejscu. Rzuciłem kątem oka na resztę klasy, niektórzy też mieli ze sobą jakieś torby, których pewnie nie zdążyli jeszcze odłożyć.

Lekcja się rozpoczęła, ale już w połowie przestałem słuchać nauczyciela i odpłynąłem.

- Deku! DEKU!- obudził mnie zdenerwowany głos Kacchana.

- Hmm?- podniosłem głowę i spojrzałem się na niego.

- Kurwa, zasnąłeś na lekcji i teraz musze cię budzić! Ja pierdolę, czy ty nie możesz jak normalny człowiek wyjść po prostu z klasy na przerwę?! Wkurwiający jesteś!

Kiedy trochę na mnie pokrzyczał, bez słowa odszedł ode mnie. Zrobiło mi się trochę smutno... Jest na mnie teraz za to zły? To moja wina? No w sumie tak... bo gdybym był normalny to spałbym w nocy, a nie zamartwiał się akademikiem...

Moje oczy lekko się zaszkliły przez tę myśl. Skrzyżowałem ręce na ławce i schowałem w nich głowę. Wiedziałem, że nie mogę teraz płakać, bo zaraz wszyscy wrócą do klasy, więc starałem się trochę uspokoić.

Po chwili zadzwonił dzwonek i do klasy weszli uczniowie.

Dzisiejszy dzień był trudny dla Midoriyi. Cały czas myślał o tym, co się stanie jutro.

Wrócił do domu i od razu poszedł do łazienki. Wyciągnął żyletkę i zaczął nią przejeżdżać po swoim brzuchu i żebrach. Bolało cholernie.

Skończyło się na tym, że musiał owinąć swój tors bandażem, bo inaczej jego bluza przesiąkłaby krwią.

Do wieczora leżał już tylko na łóżku i płakał w poduszkę. Bardzo nie chciał mieszkać ze swoją klasą, bo wiedział, ile trudu mu to przyniesie.

W końcu ze zmęczenia zasnął.

Rano dopakował ostatnie rzeczy, które chciał wziąć ze sobą i poszedł do akademika je zanieść.

Po szkole większość osób od razu poszła do swoich nowych pokoi.

Deku postanowił rozpakować część swoich rzeczy.

Potem wyszedł z słuchawkami na spacer i szwędał się po okolicy kilka godzin, aż nie zrobił się głodny.

Wszedł do wspólnej kuchni i zrobił sobie zupkę chińską, na nic innego nie miał siły.

Kiedy skończył chciał iść do swojego pokoju, ale na korytarzu była jakaś afera. Na środku stał Aizawa i opieprzał o coś Denkiego, ten go przepraszał milion razy.

- Przeprosisz Midoriye, nie mnie- CO? Mnie? Dlaczego?

- Tak, tak, wiem, przeproszę go, jak wróci.

Zniszczyłem go..Where stories live. Discover now