✮22✮

758 42 88
                                    

Gdy wstałem dzisiaj rano delikatnie się zestresowałem tym, że muszę wrócić do tej wstrętnej roboty, ponieważ pracując właśnie w ten sposób, zmarł Izu. Dodatkowo byłem pewny, że ta cholerna prasa będzie mi zawracać dupę.

A ludzie... pewnie są obrzydzeni moim zachowaniem, może nawet się mnie boją. A co to za bohater, którego ludzie się boją?

Wyszedłem razem z Kirim, ale od razu się rozdzieliliśmy, ponieważ mieliśmy różne agencje, więc każdy odpowiadał za inną część miasta.

Na sam początek dnia nie działo się nic ciekawego, potem jakieś debile zaczęli strzelać do ludzi z jakiś wypasionych broni. Załatwiłem szybko całą piątkę i ich związałem, czekając na policję, ale niespodziewanie dostałem kulkę w ramię, zanim zdążyłem zareagować. Na szczęście kula przeleciała na wylot. Załatwiłem gościa i podszedłem do cywili, którzy byli ranni.

Po jakimś czasie przyjechały służby ratownicze i zgarnęli wszystkich.

Gdy miałem się już ulotnić jakiś dzieciak poprosił mnie o autograf, więc ze znudzonym spojrzeniem dałem mu go. A zaraz potem zaatakowali mnie ze wszystkich stron dziennikarze.

- Czy to prawda, że ma, Pan problemy psychiczne?

- Jak się, Pan czuje po śmierci Deku?

- Czemu zrobiłeś taką długą przerwę od bohaterstwa, Ground Zero?

- Czy powiesz nam coś więcej o przeszłości Deku?

Bohater olał wszystkich i najzwyczajniej w świecie wzbił się w powietrze wybuchami i zniknął z pola widzenia wszystkim natrętnym ludziom.

Zatrzymał się dopiero na dachu, na którym zawsze przesiadywali razem z Midoriyą, gdy nic się nie działo w mieście lub mieli przerwę w patrolu. Totalnie zignorował swoje krwawiące ramię, wiedział, że i tak nie straci wystarczająco dużo krwi, aby umrzeć, a nawet gdyby tak się stało, nie miałby nic przeciwko.

Zaczął wspominać, jak pierwszy raz się tutaj pocałowali, jak leżeli razem, oglądając gwiazdy na nocnym niebie. I znowu zdał sobie sprawę, że to już nigdy nie wróci, już nic takiego się nie zdarzy, bo go już nie ma...

Wyciągnął czerwone marlboro z kieszeni i zapalił jednego. Potem kolejnego, następnego... i tak wypalił całą paczkę.

Jednak papierosy czy jakakolwiek inna używka nie zapcha dziury i pustki w jego sercu, i był tego w pełni świadomy, a jednak sięgnął po kolejną paczkę, mając nadzieję, że dzięki temu może zachoruje na raka, i szybciej znajdzie się przy swojej drugiej połówce...

Jego mroczne rozmyślania przerwał mu krzyk jakiejś kobiety, od razu się zerwał z miejsca i popędził na miejsce zdarzenia.

- Haha, to co, zabawimy się teraz trochę, ha?- usłyszał zza rogu i od razu mu się przypomniała sytuacja z zielonowłosym, ale to nie był czas na roztrząsanie tego.

Kobieta płakała głośno, a jednak nikt się nie zjawił jej na pomoc.

- Nikt cię nie uratuje, jesteśmy tu sami- powiedział oblech i zaczął ją macać, przytrzymując jej kończyny mackami, wyrastającymi z jego ramion.

- Jesteś tego taki pewien?- odezwał się Bakugo i nie czekając na odpowiedz ruszył na przeciwnika, wyzwalając od razu kobietę z jego ohydnego uścisku.

- Może teraz my się zabawimy?- zapytał Ground Zero bez żadnych emocji.

Katsuki posłał wybuch w stronę przestępcy, a ten się przewrócił, jednak szybko wstał i sam zadał cios blondynowi, przewracając go swoimi grubymi mackami. Jednak Bakugo nic sobie z tego nie zrobił, dodało mu to jedynie siły i od razu rozprawił się ze swoim przeciwnikiem.

Zniszczyłem go..Where stories live. Discover now