✮14✮

1.5K 86 75
                                    

Odwróciłem się w poszukiwaniu Deku, jednak on... zniknął. Rozejrzałem się jeszcze raz po pokoju, a mój wzrok zatrzymał się na drzwiach od łazienki.

Uzmysłowiłem sobie, co on właśnie w tej chwili może robić i otworzyłem drzwi z rozmachem.

Był tam... leżał skulony w kącie, a prawą pięść miał zaciśniętą tak mocno, że zrobiła się cała biała.

Podszedłem do niego ostrożnie i dotknąłem jego ramienia...

- ZOSTAWCIE MNIE JUŻ! B-błagam...- powiedział załamującym się głosem.

- Dekuś... to ja... Katsuki...

Nadal byłem wkurwiony na tych śmieci z klasy, bo dopiero co udało mi się go uspokoić, a znów jest w takim stanie, może nawet w gorszym.

Nie zareagował na moje słowa, nadal trząsł się i kulił. Co chwile przykładał lewą rękę do klatki piersiowej w miejscu serca. Próbował wziąć głębszy oddech, ale nie mógł i zwyczajnie się dusił. Jedną rękę miał cały czas zaciśniętą, a drugą błądził po szyi i klatce piersiowej.

Moje serce się łamało, kiedy widziałem go w takim stanie... I pomyśleć, że to ja wpędziłem go w taki stan... Gdyby nie ja, nigdy by nie miał takich ataków i nie zacząłby się... ciąć...

- Deku... mogę coś dla ciebie teraz zrobić?

Na chwilę jakby jego ciało się zamroziło, chwilę później rzucił się na mnie i naparł swoim ciałem na moje. Przewróciłem się, więc teraz ja leżałem na ziemi, a on na mnie. Swoją głowę położył w miejscu mojego serca. Wsłuchiwał się w rytm jego bicia, jednak to nadal mu nie pomagało. Jego oddech był tak samo szybki jak, kiedy tu wszedłem, jego ciało również trzęsło się tak samo, czułem to na swoim ciele, to było przerażające.

Nie odzywałem się, nie potrzebował teraz słów, potrzebował się uspokoić, ale nie wiedziałem, jak mu pomóc.

Po chwili znowu się zerwał i podniósł moją koszulkę do góry. 

Położył się ponownie już na mojej gołej klatce piersiowej i położył na niej rękę, wsłuchując się ponownie w rytm mojego serca.

Byłem strasznie zarumieniony, czułem to, dodatkowo sytuacja w jakiej się znajdowaliśmy, nie pomagała mi.

Nie wiedziałem, co mam teraz zrobić ze swoim ciałem. Jego dotyk palił.

Ja pierdolę...

Czułem w tej chwili takie zażenowanie i dodatkowo stres o Deku.

Kurwa...

Leżałem tak, starając się nie ruszać, aby nie zwalić z siebie Izu.

Czułem ciepły oddech zielonowłosego na moim torsie, chyba powoli zaczynał się normować.

Po chwili wreszcie ze mnie zszedł. Odetchnąłem z ulgą. 

- Już lepiej?- spytałem najbardziej troskliwie jak potrafiłem. Nie chciałem, aby znowu uważał mnie za aroganckiego i chamskiego.

- Mhm...

Spojrzałem na jego zaciśniętą pięść.

Sięgnąłem swoją ręką po tę jego. Powoli zaczął otwierać zaciśniętą pięść.

Okazało się, że w ręce cały czas trzymał żyletkę... Pięść była tak zaciśnięta, że żyletka wbiła się w skórę, która teraz krwawiła.

Wyjąłem z jego ręki przedmiot i wrzuciłem do kosza.

- Skarbie... jestem dumny z ciebie, że udało ci się powstrzymać od zrobienia tego- powiedziałem, po czym znowu się przytuliliśmy. Nawet nie zwrócił chyba uwagi na to, jak go nazwałem.

Zniszczyłem go..Where stories live. Discover now