ROZDZIAŁ 2

9.5K 277 1
                                    


Miałyśmy wyjść o ósmej z domu, a na zegarku widniała wtedy jedenasta. Na chwilę usiadłyśmy, przy stole wypić, przed wyjściem jeszcze małe winko, a tu cholera poszły dwie butelki.

– Zbieraj dupsko.

Słabym krokiem wstała przyjaciółka, która miała słabą głowę. Pomimo że się pomalowała, na jej bladych policzkach wyszły rumieńce.

– Nie idziemy, zobacz w jakim stanie jesteś! – poinformowałam rudzielca, bo dojeżdżając taksówką do baru, będzie zapewne już spała na moim ramieniu. Dobrze wiedziałam, jak to się skończy.

– Idziemy! Albo dobra, nie idziemy, ale automatycznie przegrywasz zakład...

– Ale jak to? – fuknęłam na nią marszcząc czoło.

– Tak to. AUTOMATYCZNIE PRZEGRYWASZ I SPRZĄTASZ CHAŁPE, PRZEZ PÓŁ ROKU.

– Nie no ty zaśniesz tam! Nie będę się za ciebie wstydzić. – Puściłam jej oczko, aby wejść jej na ambicję.

– Dobra może masz rację, ale i tak przegrywasz...

– No żartujesz ze mnie. – Oburzyłam się na nią.

– Możesz jechać sama.

– Sama? – Spojrzałam na nią, jakby oszalała.

– Noo, co się tak na mnie lampisz, jakbym miała trzecie oko na środku. – Kąciki moich ust drgały ku górze. – Ja i tak zaraz zasnę, masz rację. – Ziewnęła głośno.

– No z tobą to zawsze. – Wyrzuciłam ręce do góry, a on podeszła do mnie sprzedając mi kopa w tyłek. – Ty kung-fu panda. – Kiwnęłam ze śmiechem w jej stronę, bo kopiąc mnie, prawie się przewróciła.

– Dobra idę spać. – Pomachała mi. – Jeśli chcesz przegrać, to zostań. – Uśmiechnęła się do mnie głupkowato.

Dobra, nienawidziłam przegrywać, miałam chorą ambicję, musiałam robić wszystko najlepiej, być po prostu najlepsza. Były plusy i minusy tego, ale swoim zaparciem doszłam tak daleko, byłam kierownikiem działu i chciałam piąć się dalej, żeby zdobywać wiedzę, żebym gdziekolwiek pojechała, miała na papierku zajebiste referencje.

– Dobra jadę! – oznajmiłam dziewczynie, a ona jakby wiedziała, że to tak się skończy, rzuciła tylko, idąc do łazienki.

– Powodzenia! Może ktoś cię porządnie stuknie, to nie będziesz taka sukowata do innych ludzi w pracy.

– Że co?

– No w pracy każdy mówi, że chyba dawno nie miałaś bolca, bo od ostatnich dwóch miesięcy zrobiłaś się strasznie rozdrażniona.

Nie byłam zła na przyjaciółkę za te słowa, bo nasza relacja była dziwna. Mówiłyśmy sobie wszystko prosto w twarz. I te nasze słownictwo... Było tylko, kiedy byłyśmy we dwie, a w towarzystwie oczywiście byłyśmy ą ę. Może miała rację, że byłam ostatniego czasu taka rozdrażniona, ale narzucenie na mnie obowiązków, przez tego jebniętego szefa zaczęło mnie przytłaczać. Gdyby nie moja ambicja, dawno bym zrezygnowała z tego stanowiska, a ja chciałam pokazać, że jestem najlepsza i nie dać się temu staremu pierdowi. A co do ostatniego mężczyzny, no cóż... Miałam go właśnie dwa miesiące temu, może miała rację. Może trochę rozluźnienia mi pomoże?

GRZESZNE ŚWIĘTA [ONE SHOT] ☑️Where stories live. Discover now