ROZDZIAŁ 6

9.6K 319 4
                                    

Zbliżył się do mnie, a ja poczułam oddech na szyi. Zaczął całować od ramienia, wyrabiając ścieżkę do ucha. O mały włos nie jęknęłam do komórki.

– Poszła spać. Ja właśnie też idę mamuś, dobranoc.

– Poczekaj!

Kurwa mać.

– Tak?

Wtedy jego jedna dłoń uniosła moją sukienkę i świeciłam półnagim tyłkiem przed nim. Po chwili uderzył mnie w pośladek, a ja czułam ból zmieszany z rozkoszą.

– Auć! – pisnęłam.

– Co się stało? – zapytała z troską matka.

– Uderzyłam się w małego palca mamo.

Uklęknął za mną, zaczynając całować mnie po pośladkach.

– Mamo kończę. Zadzwonię później, bo zbiłam sobie paznokcia i leci mi krew. Dobranoc!

Rozłączyłam się, nie czekając na jej odpowiedź. Wiedziałam co mnie czekało później za to, że się rozłączyłam, kiedy ona nawet mi nie zdążyła odpowiedzieć dobranoc.

Miałam to w dupie.
To było moje życie.

– Dlaczego kłamiesz? – zapytał karcąco, a w podbrzuszu rozlała się fala podniecenia.

Wstał z kolan, a ja odwróciłam się do niego. Przyszpilił mnie do okna, całując mnie nachalnie. Języki tańczyły w szaleńczym tempie, a moje dłonie wylądowały na pierwszym guziku jego koszuli. Chciałam zacząć ją rozpinać, ale wtedy się odsunął, a ja poczułam pustkę zmieszaną ze złością.

Co jest do cholery?

– Rozbierz się.

Jego dominacja była podniecająca, nie miałam wątpliwości, kto tu dowodził.

– To cię kręci? – Uśmiechnęłam się uwodzicielsko i rozpięłam zamek w sukience, który był na boku.

Stałam, przed nim w pierdolonej bieliźnie z Victoria Secret, w wysokich czarnych szpilkach. Wziął ze stolika kryształową szklankę i oparł się zaraz o tył sofy. Jego oczy płonęły z pożądaniem, a ja sama nie mogłam wystać. Chciałam się na niego rzucić.

– Zostaw buty, ściągnij tą kurewsko piękną bieliznę. – Oblizał usta dookoła pulchnych warg.

Zrobiłam to, co kazał i stałam, przed nim tak jak mnie bóg stworzył. Jego zwierzęce spojrzenie napawało mnie większym pociągiem do tego mężczyzny.

– Chodź tu do mnie, proszę... – wychrypiał ciężko, a ja wczuwając się w rolę.

Szlam powoli, stawiając zgrabnie nogi. Robiłam to specjalnie. Przedłużałam jego mękę jak on moją. Stojąc naprzeciw jego, złapałam za czarny krawat, pociągając go tak, że nasze usta się ze sobą zderzyły. Wyrzucił szklankę na podłogę, a trzask szkła rozległ się po wielkim pomieszczeniu, rozbrzmiało echo.

– Niecierpliwy jesteś...

– Oj jestem, żebyś wiedziała, dlatego nie lubię... nieważne złotko.

Złapał mnie za nagie pośladki unosząc z lekkością ku górze. Ja oplotłam się nogami wokół jego pasa, a on z łatwością mnie niósł, jednocześnie całował.

– Mikołaj był dzisiaj dla mnie litościwy – bąknęłam pod nosem, kiedy postawił mnie w ciemnej sypialni.

– Chyba dla mnie, najlepsza wigilia, jaką mogłem mieć... – wychrypiał, a zaraz pociągnął mnie delikatnie za włosy, odchylając sobie dostęp do mojej szyi.

Gorące wargi całowały leniwie, a ja czekałam z wyczekiwaniem.

– Że ten twój pierdolnięty szef, nigdy nie chciał twojej wizyty. Chujek niech bardzo żałuje.

Cipka pulsowała domagając się grama dotyku, chciałam mieć go w sobie, a dupek wszystko przedłużał. Bawiąc się ze mną w kotka i myszkę.

– Nie mówmy o nim.

Między nami była gorąca chemia, z której strzelały iskry pożądania.

GRZESZNE ŚWIĘTA [ONE SHOT] ☑️Where stories live. Discover now