ROZDZIAŁ 11

8.3K 321 10
                                    

Wstałam otępiała, a budzik był tego dnia nadzwyczaj irytujący. Ze sklejonymi oczami, spojrzałam na zegarek

O kurwa, zaspałam.

Musiałam ustawić źle budzik.
Nina spała, bo się rozchorowała, a dzień wcześniej napisała maila, że chce wziąć dzień na żądanie.
Nigdy przenigdy nie spóźniłam się do pracy, aż do dzisiaj. Zaczynałam za pół godziny i choćby skały srały, nie zdążę, nawet gdybym teraz wyszła z mieszkania. Ten cholerny Nowy York był tak zatłoczony, że czasem nienawidziłam tego miasta.
Ubrałam się szybko związując włosy w kucyk. Kosmetyki wrzuciłam do torebki, bo miałam zamiar pomalować się w taksówce. Wychodząc, spojrzałam na siebie i na szyi ujrzałam ślad pozostawiony, przez niego. Z rozdrażniłem, wzięłam chustę Louis Vitton, którą sprezentowała mi Nina na ostatnie urodziny i przewiązałam sobie ją przez szyję.

TYLKO PÓŁ ROKU!

Złapałam szybko taksówkę, która z cholernym szczęściem jechała akurat. Jadąc, szybko się pomalowałam, a stary taksówkarz tylko głupio się uśmiechał, jakbym była wariatką.

Każdemu się zdarza.

Wpadłam do siedliska korpo szczurów, a na sali było jakieś dziwne zamieszanie. Każdy powoli wstawał, a niektórzy stali i ze sobą rozmawiali, jakby był czas na pogawędki.

Co do chuja. Nie było mnie godziny, a już takie rozluźnienie? Szef mnie za to zabije!

Miałam się odezwać, a wtedy odezwała się do mnie Alice, którą akurat lubiłam. Była pracoholikiem, ale nie podrzucała nikomu kłód pod nogi.

– Zebranie mamy z szefem – powiedziała, a ja prawie upadłam.

To przez to, że się spóźniłam. Już widziałam ten czarny scenariusz, jak mnie ośmieszy i wypierdoli na zbity pysk. Boże, nie... Co za pech!

– Kiedy?

– Za pięć minut w konferencyjnej. Wszyscy na maila dostali wiadomość od niego.

– Ekscelencja napisała, jako pierwsza? Niemożliwe.

Nasz szefulek, jeśli coś chciał, odbijał wiadomość, do swojej prawej ręki Sama, którego czasem widywałam, a wtedy on rozwiązywał jego dany problem. Mogliśmy pisać do szefa, no ale wiecie... ekscelencja szybko nie odpisywała i wtedy chciałam iść i mu dokopać do tego starego dupska.

Wszyscy szli w jakieś euforii oraz zaciekawieniem, a ja czekałam, jak wszyscy wyjdą, bo chciałam wejść na końcu. Ukryć się za tą chmarą szczurków. Tak też właśnie zrobiłam. Wszyscy usiedli w wielkiej sali konferencyjnej, a ja usiadłam w ostatnim rzędzie za Clarkiem, który mierzył chyba ponad dwa metry. Idealny kamuflaż. Nie było mnie widać. Zapadła cisza w momencie, kiedy musiał wejść on, spuściłam łeb, jakby nie było mnie widać. Musieli stanąć, przed wszystkimi, bo odezwał się jak pierwszy Sam.

– Dzień dobry wszystkim. Wasz szef Elliot chciał wam wreszcie się pokazać, bo chodzą pogłoski, że to podstarzały buc, koło sześćdziesiątki.

CO? Jak on się dowiedział? Mieliśmy jebanego kreta w firmie, ale...

Wtedy się odezwał, a mnie coś jebło.

– Dzień dobry wszystkim – usłyszałam ten ochrypły głos, od którego dostawałam zawrotów głowy.

OBUDŹ SIĘ, PROSZĘ, TO BYŁ ZŁY SEN.

– Jaki on jest przystojny – rozmarzyła się Claudia
siedząca obok mnie.

Uniosłam ciężko łeb wychylając się za wielkoluda.

O NIE. TO BYŁ ON. MOIM SZEFEM, KTÓREGO NIENAWIDZIŁAM Z CAŁEGO SERCA, była osoba, której wykrzykiwałam imię, dochodząc.

Serce szybko pędziło, aż robiło mi się niedobrze. Claudia na mnie spojrzała, bo ja byłam nachylona, a oddech mnie niszczył od środka.

__

GRZESZNE ŚWIĘTA [ONE SHOT] ☑️Where stories live. Discover now