ROZDZIAŁ 1

1.7K 75 64
                                    

— Pośpiesz się! — usłyszałam krzyk mojego przyjaciela za plecami.

Biegłam tak szybko na ile było mnie stać, choć siły mi się kończyły. Miałam dobrą kondycję, bo sporo ostatnimi czasami ćwiczyłam, ale biegliśmy już od paru dobrych minut na totalnym sprincie.

— Vesper, do cholery, szybciej! — pogonił mnie Ashton wyprzedzając i biegnąc przed siebie.

Minęliśmy dobrze mam znany dom i znaleźliśmy się już na osiedlu bogaczy. Obejrzałam się do tyłu aby ocenić sytuacje w jakiej się znajdowaliśmy. Mężczyzna biegł za nami. Obstawiałam, że już dawno się zmęczy. Totalnie biegł po podwyżkę.

— Riven podsadź je! — rozkazał brunet. Zmarszczyłam brwi dobiegając do reszty. Wskazany chłopak się schylił przy wysokim płocie i splótł palce abyśmy łatwo przeskoczyły na posesje.

— Zabije was kiedyś, idioci — westchnęła Lavender sprytnie wskakując na drewniane ogrodzenie, a następnie na jakiś ogródek.

Gdy już wszyscy we czwórkę znaleźliśmy się za płotem, Ashton kazał nam wpaść do basenu i schować się pod wodą. A, że każdy słuchał tego idioty tak też zrobiliśmy.

Już dwie minuty później wypłynęłam na powierzchnie. Rozejrzałam się i uśmiechnęłam wyciągając za włosy mojego przyjaciela z pod wody.

— Nie ma go, udało nam się! — zawołałam i chlapnęłam w chłopaka, na co tylko posłał mi zirytowane spojrzenie.

— Tym razem, następnym serio nas dogoni. Chyba zaczął chodzić na siłownie — zaśmiała się blondynka pływając na plecach. Pstryknęłam palcem na nią przyznając jej racje. Popatrzyłam na chłopców, którzy tylko próbowali się nie roześmiać z całej tej chorej sytuacji. Gdy już nie wytrzymali wybuchli głośnym śmiechem. — Idioci. A to wszystko przez was — przewróciła oczami Lavender i wyszła z basenu siadając na jego brzegu.

Byliśmy cali spoceni, a taka kąpiel w ubraniach była nam potrzebna. Zdawałam sobie sprawę z mokrych butów, które później nie były przyjemnym uczuciem lecz nie dbałam o to.

— Gdzie tak właściwie jesteśmy? I może uciekajmy póki właściciel nie odstrzelił nam głów za wparowanie na obcą posesje? — rzekłam wychodząc z basenu po drabince. Chętnie bym popływała, bo takiego luksusu i przede wszystkim zbiornika w domu nie miałam. Jednak gdzieś myślałam o tym, żeby znów nie robić problemu rodzicom z aresztem.

— Od kiedy ty się przejmujesz konsekwencjami, Ves? — zaśmiał się Riven.

Dokładnie Riven Davis. Jeden z dwóch chłopaków w naszej paczce. Miał ciemne blond włosy, wręcz brązowe, które kręciły się w małe loczki. Lekkie piegi na twarzy i kolczyk w nosie, dodawały mu tego czegoś. Miał umięśnione ciało, które było totalnie jego atutem i czymś, na co masa lasek leciała. Był bardzo przystojny i tak samo głupi.

— Od momentu kiedy matka odebrała mnie z komisariatu! Wiesz jakie było jej zdziwienie kiedy byłam tam sama? Bez w-a-s?! — krzyknęłam oburzona. Pamiętałam dokładnie tą sytuacje, nie miłe wspomnienie szlabanu na kolejne tygodnie.

— Oj tam, miałaś karę na dwa tygodnie, po czym wyszłaś z domu już trzeciego dnia. Oknem — przypomniał Ashton wychodząc z basenu i czochrając moje czarne włosy. Zmarszczyłam nos na jego czyn.

Ashton Nero, inaczej Ash. Ciemny szatyn z czerwonym pasemkiem w burzy tego nieładu. Zrobił sobie tą "wielką" zmianę na początku wakacji, co tylko przyciągnęło jeszcze więcej dziewczyn do tego dupka. Był szczupły i zdecydowanie nie miał tak wielkich mięśni jak te Riven'a. Był dla mnie on jak brat. Od małego byliśmy przyjaciółmi i wskoczyłabym za nim w ogień.

DEATHMATCHOnde histórias criam vida. Descubra agora