ROZDZIAŁ 22

743 56 13
                                    

#deathmatchwatt on twitter

POV VESPER

Nowy rok przyszedł zdecydowanie za szybko.

Obserwując na niebie fajerwerki żegnające stary rok, ale też i witające nowy, nie byłam pewna co czuje. Może radość? Smutek? Żal? W zasadzie to nic z tych.

Patrząc na moich przyjaciół, którzy przeżywali swoje noworoczne pocałunki, ja stałam opierając się o framugę balkonu Ashtona. Lavender i Oliver, Ashton i jego była, Riven i jakaś randomowa laska z imprezy. Nawet Kennedy znalazła sobie wybranka aby świętować tą noc. Ja jednak stałam sama. Ale nie jako jedyna.

Z daleka wypatrzyłam jego. Stał w oddali i przyglądał się naszym przyjaciołom tak samo jak ja. A kiedy wyczuł, że na niego patrzę również na mnie spojrzał. Jego kąciki ust drgnęły ku górze, a ja ten uśmiech odwzajemniłam. Podniosłam rękę i pokazałam w jego stronę środkowy palec, na co on jedynie pokręcił głową.

Nowy rok, nowa ja, tak?

Nie byłam nowa. Ja byłam tylko bardziej zmęczona kłamstwem i tajemnicą, którą trzymałam przed wszystkimi. Sekret, o którym wiedziałam tylko ja i jakiś psychol tłumił się we mnie długo. Za, kurwa, długo. Po mału dostawałam szału. A za każdym razem gdy widziałam Harvey'a i jego szczery wzrok na mnie, miałam ochotę wyśpiewać mu prawdę. Problem był w tym, że się bałam. Cholernie bałam się, że go stracę.

***

— Vesperrrrrrrrr! — usłyszałam krzyk mojego ukochanego przyjaciela już z dołu mojego domu.

Pomimo zamkniętych drzwi do pokoju, pisk Ashtona było słychać w innym stanie naszego kraju. Jęknęłam głośno w poduszkę. Mój przyjaciel nigdy nie dzwonił z uprzedzeniem, że wpadnie z wizytą.

Pół minuty później usłyszałam równie głośne „Dzień dobry", a następnie tupot jego nóg. Niczym dwu tonowy słoń wbiegał po schodach na piętro. A ja tylko zaśmiałam się, wyobrażając sobie zażenowane miny moich rodziców. Nero wpadł do mojego pokoju i trzasnął drzwiami, o mało nie wyrywając ich z zawiasów. Rzucił się swoim cielskiem na mnie i mocno mnie przytulił.

— Nienawidzę cię, Ash! — wrzasnęłam próbując złapać oddech. Ta kupa mięsa leżała na mnie pozbawiając mnie ostatnich resztek powietrza z płuc.

— Też cię kocham, moja przyjaciółeczko — zsunął się ze mnie i położył obok na materacu.

Spojrzałam na szatyna, który się uśmiechał. Ale gdy spojrzał na moją twarz, mina mu zrzedła.

— Jest siedemnasta, czemu wyglądasz jak żul? — zapytał, a ja zmarszczyłam brwi.

— Bo jest sobota? Odpoczywam.

— He? Vesper, jedziemy!

Ashton wstał swoim grubym dupskiem z łóżka. Złapał mnie za nogi i wyciągnął siłą z mojego ukochanego miejsca.

— Gdzie, debilu?! — jęknęłam.

— Co ty... — szepnął. Jego mina była serio poważna. O czymś zapomniałam? — Dziś dziesiąty marca.

Powiedział to tak jakby miało mnie zaraz olśnić. Pomimo tego, że przypomniał mi jak blisko do rekrutacji na studia to nic więcej.

DEATHMATCHWhere stories live. Discover now