ROZDZIAŁ 8

896 44 31
                                    

piszcie na twt pod #deathmatchwatt  !!
zapraszam również na mojego ig gdzie będą fragmenty! ig: jestzaebyscie

— Boże, naprawdę nie mam ochoty na tę historię — jęknęła Lavender mi nad uchem. Przewróciłam oczami układając się wygodnie na materacu.

Był wtorek kiedy ja i Lav siedziałyśmy u mnie w domu ucząc się na test z historii. Obie równie mocno nienawidziłyśmy tego przedmiotu. Nasza nauczycielka była wcieleniem szatana i nas nie lubiła, na każdym kroku próbowała uprzykrzyć mnie lub moim przyjaciołom życie z powodu małej dramy na jej lekcji, którą zrobiliśmy. Pałała do nas czystą nienawiścią, a na dodatek uczyła okropnie nudnego przedmiotu.

— Myślisz, że ja mam ochotę?

Chwyciłam ciastko z opakowania i zaczęłam je konsumować. Przeglądałam przejrzyste i staranne notatki, które przez ostatnią godzinę zrobiła blondynka. Jej motywacja do wspólnej nauki niestety skończyła się właśnie na tym etapie. Trembly chwyciła telefon i zaczęła przeglądać Instagrama.

— Lavender! — chwyciłam jej telefon i go wyłączyłam. Ona rzuciła się na mnie niczym drapieżne zwierze z zoo. — Zostaw mnie!

— Oddaj mi telefon! — wrzasnęła blondynka. Zaśmiałam się głośno zaczynając ją łaskotać, a ona chichotała. Uwielbiałam jej śmiech, uwielbiałam ją całą.

Oddałam jej ten telefon mówiąc, że naprawdę musimy się zacząć uczyć, bo inaczej nie zdamy i będziemy kiblować jeszcze rok w szkole. Skupiłyśmy się na zapamiętaniu dat i innych takich, jednak po męczących dziesięciu minutach mój telefon zadzwonił. Lavender uniosła brwi patrząc na mnie dziwnie.

— Halo? — odezwałam się. Nie spojrzałam na kontakt, więc nie wiedziałam kogo mogłam się spodziewać.

— Carter — usłyszałam ten niski głos po drugiej stronie słuchawki. Gwałtownie usiadłam na łóżku, przez co blondynka posłała mi pytające spojrzenie.

— Co?

— Cześć — przywitał się. Unosiłam lekko kącik ust, choć sama nie wiedziałam czemu. — Mam sprawę. Za pięć minut, dom dalej od twojego.

Mój uśmiech zniknął. Naprawdę myślałam, że będzie miły, choć przez chwile. Nawet się tak zapowiadało, jednak wszystko na marne. Był pewnym siebie dupkiem i uwielbiał to wykorzystywać.

Niestety nie mogłam negocjować, a nawet nie miałam na to ochoty. Posłusznie wstałam z łóżka i ściągnęłam z krzesła moją dużą, zieloną bluzę z kapturem. Założyłam na siebie ubranie i schowałam telefon do kieszeni.

— Gdzie ty idziesz? — zapytała mnie Lav.

— Za chwile przyjdę. Werner coś chce — przewróciłam oczami.

— Werner? Harvey? — pytała, a ja kiwnęłam głową. Spojrzałam na siebie w odbiciu lustra. Miałam ma sobie oprócz tej bluzy, czarne leginsy, a moje brązowe włosy były związane w wysoką kitkę. — Co chce?

— A bo ja wiem? Przekonam się zaraz, co tym razem wymyślił — oznajmiłam. — Zaraz wracam, mała!

Wyszłam z pokoju, aby szybko również wyjść z domu. Trzy minuty później zauważyłam czarne camaro z niebieskimi pasami na boku. O jego maskę opierał się jego właściciel. Harvey z czarnej koszuli i czarnych spodniach palił papierosa i klikał nerwowo w telefon. Podeszłam do niego i spojrzałam na jego twarz, która była skupiona. Zdziwiłam się na jego ubiór. Był zwykły wieczór, a na dodatek przyjechał na rozmowę ze mną i to w czarnej koszuli. Wyglądał... ładnie.

— Co chciałeś? — zapytałam, a on podniósł na mnie wzrok chowając urządzenie w kieszeni spodni. Spojrzałam na jego ręce, których żyły były mocno widoczne. Pare sygnetów na jego długich palcach dodawały mu uroku.

DEATHMATCHWhere stories live. Discover now