ROZDZIAŁ 13

918 52 32
                                    

#deathmatchwatt on twitter

POV VESPER

Harvey wygrał.

Zdobył drugie miejsce, choć nie było ono pierwszym i tak był nazwany wygranym. Tych zasad było od groma, ale z tego co wytłumaczył mi Michael, trzy pierwsze miejsca są równe i są wygranymi, oraz przechodzą do następnego dnia.

Po tym jak znalazłam roztrzęsionego chłopaka, który ledwo oddychał, wpadłam w lekką panikę. Nigdy nie widziałam nikogo w takim stanie, w jakim znajdował się w tamtym momencie Werner. Ręce mu się cholernie trzęsły, był cały blady i wzrok miał nieobecny. Prawdopodobnie miał atak paniki, a ja za cholerę nie wiedziałam co robić. Kiedy się uspokoił i wmówił mi, że to nie był żaden atak, krzyknął na mnie, żebym się nie wtrącała w nie moje sprawy i poszedł się przygotować do startu.

Widząc go chwile bez jakiejkolwiek maski, wiedziałam chłopaka, który jest zagubiony i potrzebuje pomocy. Harvey doskonale umiał chować w sobie emocje i właśnie wtedy to zrobił.

Nie stresowałam się rozpoczęciem wyścigu, który należał do mnie, a bardziej stanem czarnowłosego. Minuty przed wyścigiem rozmawiał z chłopakami,
co chyba go uspokoiło. A ja stałam na cholernym środku ogromnego toru i trzymałam flagę. Czułam moją ukochaną i ulubioną adrenalinę. Kiedy machnęłam ogromną chorągiewką, a multum samochodów ruszyło, pisnęłam z radości. To było niezapomniane uczucie.

Po tym jak wszyscy zawodnicy przyjechali na metę, a Harvey wysiadł z samochodu, Oliver i Michael rzucili się na niego, przytulając go i mu gratulując. Wspierali go jak nikt inny, a z nimi była Kennedy. Pomimo, że nie przepadałam za nią, wiedziałam, że ona jest ogromnym wsparciem dla chłopaka. Widziałam radość w jego oczach kiedy Lee przytuliła go i powiedziała mu, że jest z niego dumna. Ta czwórka była jak rodzina, która przeszła dużo gówna, a pomimo tego nadal są razem i się wspierają.

— To było zajebiste, Werner! — krzyczał Oliver kiedy szliśmy w stronę samochodów, którymi tam przyjechaliśmy. Chłopcy chcieli coś wziąć, a ja nie chcąc się zgubić w tłumie szłam kawałek za nimi.

— Stary, na luzie pokonasz Gotten'a w trzecim dniu — poklepał go po plecach Michael. Kennedy pisała z kimś wlepiając wzrok w telefon. Wszyscy zapomnieli o mojej obecności.

Poczułam nagle na ramieniu kogoś dotyk. Odwróciłam się i spotkałam wzrok młodego mężczyzny. Szatyn posłał mi ciepły uśmiech, kiedy ja uważnie mu się przyglądałam. Miał szare oczy, a przez połowę jego twarzy przebiegała czerwona blizna. Wzdrygnęłam się lekko wyobrażając sobie sto różnych powodów czemu ją posiadał.

— Ty jesteś Vesper, racja? — zapytał. Miał niski głos, ale był dziwnie przyjemny. Pokiwałam głową, potwierdzając. Mężczyzna uniósł kąciki ust. — Miło cię poznać, Vesper. Jestem Marcus.

Chłopak był miły. Zaproponował mi piwo, a mój głód alkoholika nie pozwolił mu odmówić. Zostawiłam moich znajomych, którzy i tak się mną nie interesowali i poszłam z nowo poznanym mi chłopakiem w stronę pobliskiego baru. Marcus wydawał mi się dziwnie znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć dokładnie skąd kojarzyłam jego twarz. Siedząc w barze zamówił nam po kuflu piwa, które okazało się naprawdę dobre.

Szatyn dużo o sobie nie mówił, ale za to chętnie mnie słuchał. Miło spędziłam z nim czas siedząc w barze z ogromem ludzi. Dowiedziałam się, że brał udział w wyścigu, ale nic więcej.

DEATHMATCHWhere stories live. Discover now