Rozdział 2

55 3 92
                                    

Z piersi Mingyu wyrywa się głośne westchnienie, kiedy winda zatrzymuje się na najwyższym piętrze. Jest już późno i na korytarzu nie ma nikogo, prócz ochroniarza, który właśnie wykonuje rundkę. Kłania się on mężczyźnie, który tylko kiwa głową, ściskając pod pachą swoją torbę z laptopem.

Spotkanie w firmie było o wiele bardziej męczące, niż się Mingyu spodziewał. Miały to być formalności, ale biznesmeni, z którymi chce współpracować jego ojciec wyskoczyli nagle z szeregiem pytań, na które prezes Kim nie był przygotowany. Tak więc spotkanie zostało przełożone i mężczyzna aż się krzywi, kiedy pomyśli, ile pracy go czeka, aby tym razem zadowolić ojca.

Jasne światło, które pali się na korytarzu aż odbija się od białej, marmurowej podłogi i razi Mingyu w oczy. Nieprzespana noc daję mu się we znaki i najchętniej rzuciłby się do łóżka, nawet się nie przebierając.

Mężczyzna zatrzymuje się drzwiami do mieszkania i z cichym stęknięciem wsuwa dłoń do bocznej kieszeni torby, szukając kluczy. Jego palce natrafiają na duży breloczek w kształcie papugi, która straciła już jedną nogę i prawe oko, z którego starła się farba. Mingyu jednak czuje duży sentyment do tego ptaka, ponieważ był on prezentem od matki, gdy wybrali się razem do wesołego miasteczka.

Pierś Mingyu opuszcza głośne westchnienie, kiedy przypomina sobie o matce. W jego głowie wciąż huczą słowa ojca, kiedy mówił, że kobieta go rozpuściła. On jednak się z tym nie zgadza. Matka była dla niego jak przyjaciółka, która zawsze wysłuchuje jego problemów. Jej ramiona były dla niego oazą spokoju i nawet, kiedy Mingyu skończył już osiemnaście lat, często przychodził do niej, siadał na podłokietniku fotela i przytulał mocno.

Nawet teraz, mając trzydzieści lat, mężczyzna marzy o objęciu matki. Niestety jej już przy nim nie ma.

Mingyu uśmiecha się, kiedy zapala światło w korytarzu. Jego oczom ukazuje się czarny buldog, który od razu przybiega, kiedy mężczyzna odstawia torbę na ziemię. Suczka siada przed swoim panem i przekręca głowę w bok, a wtedy Mingyu pochyla się, drapiąc ją za uchem.

— Co powiesz na późną przekąskę, Bella? — pyta, na co odpowiada mu wesołe szczeknięcie.

Podczas gdy Mingyu idzie do łazienki, by wziąć szybki prysznic, Bella czmycha do kuchni, siadając w swoim kojcu pod ścianą, gdzie z boku ma podwójną miskę na stojaku. Cierpliwie czeka na swojego pana, który ściąga ubranie, zostawiając je na koszu do prania i wskakuje do brodzika. Z początku o jego ramiona rozbija się zimna woda, aż się wzdryga. Dopiero po chwili staje się przyjemnie ciepła.

Rozluźnienie nie trwa długo. Godzina jest późna, a Mingyu kiszki marsza grają. Mężczyzna nawet nie suszy włosów. Wyciera je tylko ręcznikiem, przewieszając go potem przez ramię i zakłada szorty od piżamy.

Kiedy wchodzi do kuchni, Bella od razu unosi łebek i zaczyna poruszać ogonem. Czeka cierpliwie, aż jej pan zapełni jej miskę, a kiedy Mingyu to robi, suczka od razu zaczyna pałaszować.

Słodka owocowa herbata i zapiekanka stawiają mężczyznę na nogi i dodają energii, by mógł usiąść przy biurku, włączyć laptopa i zająć się poprawieniem prezentacji. Mingyu zamierza posłuchać rady Wonwoo i po prostu to przetrwać. Schodzenie ojcu z oczu i nie wychylanie się wydaje się być jedynym rozwiązaniem.

Z tym optymistycznym akcentem Mingyu zaczyna nowy dzień, zapominając jednak o tym, że błękitna koszula w banany jest czymś, co bardzo rzuca się w oczy, a w szczególności w oczy jego ojca, który widząc syna na korytarzu w biurze, czuje jak żyłka zaczyna pulsować mu na skroni. Zalotny śmiech sekretarki, która wita Mingyu uśmiechem jest jak gwóźdź do trumny.

YuanfenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz