Rozdział 3

40 4 122
                                    

Mingyu wzdycha głośno, kiedy drzwi od windy zamykają się. Mężczyzna obraca się w stronę lustra, a wtedy wbija wzrok w swoją białą koszulę. Odpięte ma trzy guziki pod szyją, a rękawy podwinięte do łokci. Wsuwa dłonie w ciemne, granatowe spodnie i zaciska mocno wargi, powtarzając sobie w myślach, że to tylko kilka dni.

Musi przetrwać tydzień, góra dwa i będzie mógł z powrotem zacząć zakładać ulubione, kolorowe koszule. Do tego czasu musi jednak robić wszystko, aby się nie wychylać i jak najbardziej zadowolić ojca.

Winda zatrzymuje się na piętrze, na którym Mingyu ma swoje biuro, a wtedy wychodzi na korytarz, nie chcąc się spóźnić. Odgłos jego kroków odbija się echem, a wtedy dociera do niego, że jest tu jakoś cicho.

Mężczyzna marszczy brwi, przypominając sobie, że dzisiaj pani na recepcji nie powitała go uśmiechem, jak to miała w zwyczaju. Sekretarki, które zawsze chichoczą na jego widok, tym razem czmychnęły prędko, udając, że wcale nie jadą na te samo piętro, co on i specjalnie czekały na drugą windę. Na początku go to ucieszyło, ponieważ nie znosi ich przesłodzonych komplementów. Teraz jednak wydaje się to być dziwnie podejrzane.

— Założyłem białą koszulę i mnie nie poznały? — mruczy sam do siebie, nie mając zamiaru długo się nad tym zastanawiać.

Mingyu uśmiecha się, widząc Wonwoo, który właśnie wychodzi z biura. Chce się z nim przywitać, ale kiedy tylko stają przed sobą, na twarzy Wonwoo widoczna jest dziwna emocja. Jego brwi są ściągnięte i co chwila poprawia okulary na nosie, zupełnie, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić.

— Coś się stało? — pyta Mingyu, mrużąc oczy.

Wzrok Wonwoo błądzi po ścianie za Mingyu, jakby wstydził się spojrzeć mu w oczy. Kolejną dziwną rzeczą jest fakt, że pod pachą mężczyzny znajdują się kserówki, które każdego ranka przynosi sekretarka Kang.

— Gdzie Kang Junghae? Wyręczasz ją? — pyta Mingyu, próbując jakoś rozluźnić tę napiętą atmosferę.

To pytanie ma jednak odwrotny efekt, ponieważ Wonwoo spina się jeszcze bardziej. Zaciska palce na kartkach i cicho chrząka, biorąc się w końcu w garść.

— Kang Junghae już tu nie pracuje. Prezes właśnie ją zwolnił — odpowiada, na co Mingyu cały sztywnieje, nie mogąc w to uwierzyć.

Czy do jego ojca doszły słuchy o namolności sekretarki? Czy dowiedział się, że Junghae za dużo sobie pozwala i molestuje jego syna? To brzmi zbyt pięknie. Czy naprawdę prezes Kim nie jest taki bezduszny i dba o swojego syna? Wygląda na to, że te tydzień minie znacznie szybciej niż mu się zdawało.

— Och i prezes Kim... Chciałby się też z tobą widzieć. To ma związek z sekretarką — dodaje nagle Wonwoo, na co Mingyu od razu kiwa głową.

Nic dziwnego, że prezes chce z nim porozmawiać. To nawet szokujące, że zwolnił Kang Junghae zanim w ogóle zamienił słowo z synem. W końcu to Mingyu jest pokrzywdzony i to on jest tutaj ofiarą.

Teraz wszystko się ułoży, a przynajmniej mężczyzna ma taką nadzieję. Zwolnienie sekretarki, która przekracza swoje granice w pracy jest bardzo satysfakcjonujący i Mingyu aż nie może się doczekać, kiedy zadzwoni do Seungcheola i mu o tym powie. Ucisk, jaki czuł w trzewiach od wczoraj tak nagle znika i jest to bardzo kojące uczucie.

Biuro prezesa Kima, mimo iż jest bardzo schludne, zawsze napawało Mingyu negatywnymi emocjami. Znajduje się tam wygodna, skórzana kanapa, przy biurku stoją duże donice z roślinami i w całym pomieszczeniu unosi się aromat kawy, a czasem melisy, w zależności od humoru prezesa Kima. Każdy, kto tam wchodzi tylko marzy o tym, by zająć miejsce na miękkiej kanapie, ale prawda jest taka, że w ciągu siedmiu lat pracy w tej firmie, Mingyu tylko dwa razy było dane poczuć jej wygodę i to wtedy, kiedy czekał na ojca, który po zjawieniu się, od razu postawił go na nogi.

YuanfenWhere stories live. Discover now