1.1

5.7K 147 17
                                    

Na stadionie było całkiem pusto, ludzie dopiero zaczynali się gromadzić na mecz. Dwie drużyny zaczynały mały trening, aby choć trochę się rozgrzać.

- Chodź - zaśmiał się trzymając moją ręke kiedy mało nie potknełam się o własne nogi. - I siadaj - posadził mnie na krzesełku - To będzie twoje miejsce, zgoda? Zawsze siadaj tu na meczach

- Przyniesie ci to szczęście?- zachichotałam patrzac mu w oczy. Złożył czuły mocałunek na moim czole i odgarnął pasemka moich włosów za uszy. Nigdy nie czułam sie tak dobrze, tak bardzo kochana.

- Bardzo możliwe - uśmiechnął się - ale zawsze masz przychodzić na moje mecze zrozumiano?- zagroził palcem.

- oczywiście, obiecuje - odwzajemniłam jego szczery i ciepły uśmiech. Ucałował delikatnie moje usta i zbiegł z widowni prosto na murawę.

---

Dużo czasu minęło od tamtego wydarzenia, dużo rzeczy się też pozmieniało. Nie byliśmy razem, ale ja wciąż przychodziłam na jego mecze. Nigdy też nie łamałam obietnic.

Weszłam na trybuny i ruszyłam w strone miejsca gdzie kiedyś posadził mnie chłopak, jednak było ono już zajęte, niby był to stadion, duża ilość ludzi. Tyle, że tym razem był on prawie pusty, bo na mecz było za wcześnie.

Wpatrywałam sie w uśmiechniętą blondynke. Miała falowane włosy i śnieżnobiały uśmiech, brązowe oczy. Była drobniutka więc wywnioskowałam, że jest młoda. Pewnie w moim wieku.

Stwierdzilam, że to nic takiego i zajełam inne wolne miejsce. Po głowie jednak chodziła mi inna myśl, Pablo ją zna? A może to przypadkowa osoba?

Oglądałam mecz nie spuszczając z oczu mojego byłego chłopaka, tak jak robiłam to kiedyś. Tylko wtedy było we mnie więcej entuzjazmu. Przychodziłam tu tak naprawdę bo nie łamie obietnic. Mimo, że rozeszliśmy się w spokojnej atmosferze, bo oboje tego chcieliśmy, to od tamtej pory nie rozmawialiśmy już ze sobą ani razu.

Kiedy Pablo strzelił bramkę, uśmiechnelam sie delikatnie, patrzac na niego z dumą w oczach, byłam z niego cholernie dumna. Widzialam też jak blondynka podrywa sie z miejsca i głośno klaszcze. Była taka szczęśliwa, tak jak ja kiedyś.

Po meczu zeszlam z trybun i udałam się pod szatnie chłopaków. Ochroniarze mnie już znali i ciepło witali. W końcu kiedyś byłam tu częstym gościem. Większość mężczyzn już nawet znałam z imienia.

- A panienka przypadkiem nie zerwała z Pablo Gavirą?- zapytał ochroniarz kiedy przemierzałam korytarz. Zatrzymałam się i gwałtownie wciągnełam powietrze na myśl o chłopaku. Serce zabiło mi mocniej, nie chciałam tego, wyszłoby na to, że dalej coś do niego czuje a bardzo chciałam uniknąć tej myśli. Wmawiałam sobię, że między mną a nim to koniec.

- No.. nie - przyznałam i poczułam ukłucie, cholera. - Ale ja do Pedro - dodałam.

- Przepraszam jeśli to panienke zablolało..

- Nie nie, w porządku - uśmiechnełam się słabo i usiadłam na ławeczce przed szatnią. Wyciągnełam telefon i wiadomościami próbowałam pośpieszyć przyjaciela. Kiedy drzwi się otworzyły byłam pewna że to Pedro, myliłam sie. Podniosłam głowe a mój wzrok spotkał sie ze wzrokiem Pablo. Nie pootrafilam odwrócić głowy. Chwile mi sie przyglądał.

- Cześć - powiedział jak gdyby nic.

- Cześć - mruknełam i wbiłam wzrok w ekran telefonu.

Cholera Pedro chodź tu

- Idziesz kochanie?- usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. To była ta sama blondynka. Stała na końcu korytarza.

- Już idę - powiedział Pablo ruszając w jej stronę.

Nie będziesz płakać.
Nie będziesz płakać.
Nie będziesz płakać.

Udało się.

Only himOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz