1.4

2.8K 108 18
                                    

- No chodź! - zaśmiałam się ciągnąc go za ręke. Szliśmy przez piszczystą drogę. Była właśnie połowa maja, słońce grzało a dookola było jeszcze bardziej zielono niż wcześniej.

- Daleko jeszcze? - zapytał z uśmiechem w drugiej ręce niosąc koszyk, w którym to mieliśmy trochę jedzenia i koc. Chłopak na początku nie był chętny, abyśmy wychodzili po południu, chyba wolał w ten wolny dzień po prostu poleżeć.

- Troche cierpliwości, Pablo - uśmiechnełam się delikatnie. Zaraz po moich słowach dotarliśmy do celu. Wielki dąb a dookoła pole i wzgórza. To tu spędziłam całe dzieciństwo.

- No tego się nie spodziewałem - przyznał rozkładając koc pod drzewem.

Kiedy to sobie przypominałam stałam dokładnie w tym samym miejscu co jakiś czas temu, z tym samym kocem o tej samej porze dnia. Czasami specjalnie katowałam się starymi wspomnieniami. Lubiłam czuć ten ból oraz bezsilność i świadomość, że te chwile już nie powrócą.

Zanim usiadłam, obeszłam drzewo i znalazłam wyryte w nim serduszko o nieregularnym kształcie.

- Powinienem się bać, że nosisz składany scyzoryk w skarpetce?- zapytał patrząc na mnie ździwiony kiedy nakładałam spowrotem buta.

- Bać się o mnie czy o kogoś kto by dostał tym nożkiem?- zapytałam a Pablo się zaśmiał. Ucałował mnie w głowę.

- Chyba nie istotne.. Co chcesz z tym zrobić?- zapytał a ja akurat wstałam. Wbijałam kolejno scyzoryk tworzac kształt połowy serduszka. Kiedy skończyłam podałam ostre narzędzie chłopakowi.

- Twoja kolej, druga połowa jest twoja

- A inicjały?

- Nie, są zbyt oklepane - prychnęłam i spojrzałam na jego część serduszka. - Ej! Jest troche większa - dodałam.

- Na tyle duża aby dać ci więcej miłości i ochronić twoją część - powiedział i ucałował mnie w usta.

Nawet nie zauważyłam kiedy łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Tępo wpatrywałam się w większą część serca.

- Więc gdzie teraz jesteś, hm? Miałeś mnie chronić.. - powiedziałam do siebie. Czujac jak bezsilność ogarnia moje ciało, położyłam sie na kocu. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Zapewne troche pospałam, ponieważ obudziło mnie coś mokrego na twarzy. Uchyliłam powieki i usłyszałam szum deszczu. Było go troche mniej bo drzewo miało sporą koronę. Przetarłam oczy i podnioslam z ziemi od razu chwytając za koc aby go nie zwiało. Chyba zanosiło się na burzę, bo w oddali zbierały się już ciemniejsze obłoki. Postanowiłam wrócić do domu.

Przechodziłam obok małego jeziorka, które i tak z widokiem robiło spore wrażenie.

- Elizabeth nie wiem czy to dobry pomysł, zaraz będzie padać - powiedział kiedy ściągałam buty a zaraz potem spodenki i koszulke.

- Proszę! Woda jest taka ciepła! - dodalam wchodząc do jeziorka. - Tylko na chwilę! Jeśli zacznie padać to i tak będziesz mokry! Co to za różnica?!- zapytałam głośniej bo Pablo dalej stał na brzegu.

- No dobra! - westchnął i ściągnął ubrania wchodzac za mną - Eliza nie odchodź tak daleko, nie umiesz pływać! - dodał opiekuńczo. Zatrzymałam sie w miejscu, aby na niego zaczekać.

Założyłam dlonie na jego karku a chłopak umieścił swoje na mojej talii.

- Z tobą chyba nigdy nie będzie mi sie nudzić - zaśmiał sie całując delikatnie moje usta.

- A z tobą chyba nigdy nie stanie mi sie krzywda - powiedziałam nawiązując do jego nadopiekuńczości.

- Nigdy

Z zamyśleń wyrwał mnie huk. Zaczeła się burza, przeklnęłam cicho pod nosem i owinęłam się kocem aby nie zmoknąć.

Dopiero po piętnastu minutach byłam w domu. Odrzucilam mokry koc na fotel w przedpokoju i ściągnelam buty.

- Wróciłam! - krzyknełam i przeszłam do salonu. Moja mama oglądała coś na telewizorze i szydełkowała.

- Jak było? - zapytała kiedy ucałowałam ją w policzek i zajełam miejsce obok. Oparłam głowe o jej ramie i westchnęłam głeboko z żalu.

- Mamo.. - zaczęłam - Nie moge sobie z tym poradzić, przyznaje ale nie potrafie

Głos mi się załamał a gula w gardle narastała, oczy zaczęły piekielnie szczypać mnie od łez.

- Oj słoneczko, jeszcze wszystko się ułoży zobaczysz - ucałowała mnie w głowę. - Kto wie, może nawet wrócicie do siebie?

- Nie ma takiej opcji, on.. on już kogoś ma

- Jeśli ma być ci pisany to będziecie razem mimo wszystko

Więcej łez spływało po moich policzkach. Mama pozwoliła mi się wypłakać w jej ramię. Nawet ściszyła telewizor co było czymś nowym bo nigdy tego nie robiła, nawet jeśli kończyłby się świat, nie ściszyłaby swojego ulubionego programu.

Kochałam moją mamę.

Only himOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz