Część 15

1 0 0
                                    

,, Już w epoce kamienia istniały obok siebie grupy ludzi na różnych stopniach rozwoju i o różnym typie gospodarczo- kulturowym''

,, Pradzieje człowieka'' Josef Wolf i Zdenek Burian , 1982


Rozdział 15

Mój upragniony brat

W połowie maja, gdy słońce każdego dnia świeciło jasno i jego promienie dosięgały nawet najciemniejszych zakątków naszego domu, do naszego podwórka zawitała mała dziewczynka z ojcem. Jak zwykle chodziło o naprawę jakiejś ośki do wozu, na której ja się nie znałem, a którą mój ojciec potrafił naprawić zamkniętymi oczami. Była to dla nas nowość, bo nikt nigdy nie przyprowadzał do nas dzieci, a ta mała mogła mieć z cztery latka. Miała jasnoblond włoski starannie uczesane w kitkę, która sięgała jej do pasa i czerwoną sukienkę w kwiatki na krótki rękaw na około obszytą białą koronką. Sukienka nie wyglądała na nową, ale z daleka wydawała się czysta i uprasowana. Dziewczynka była trochę pulchna, co sądząc z widoku jej ojca mogło być to rodzinne. Przyglądałem jej się z okna w kuchni i choć nie byłem nią zbytnio zainteresowany, to jednak sama obecność dziecka z ojcem, bo chyba nim był starszy mężczyzna również o blond włosach i puszystej budowie, sprawiła, że byłem ciekaw, kim jest i skąd pochodzi. Z pewnością nie była uczennicą mojej szkoły, bo gdyby nią była zapamiętałbym to i gdy tak myślałem stwierdziłem, że przyjrzę się jej z bliska. Zeskoczyłem z okna i niby przypadkiem zacząłem iść w kierunku obory, gdzie obok niej znajdowała się pracownia ojca z nowo przybyłymi osobami. Starając się nie zakłócić ich rozmowy przeszedłem niedaleko nich i gdy już miałem wejść do obory dobiegł mnie głos ojca.

- Michaś! Weź no tę małą, bo robota nas czeka!

Zdenerwowany podszedłem do ojca, który niemal wepchnął tą małą wprost na mnie. Nie zdając sobie sprawy z tego, co poczułem odruchowo odskoczyłem na bok.

- Pokaż no jej coś tam- machnął ręką i tyle go było słychać, bo zajął się robotą, a przybyły facet nawet na mnie nie spojrzał.

- Choć, pokażę ci Gniadego. To nasz ogier, ulubieniec ojca- powiedziałem czując się głupio, bo ta mała patrzyła na mnie dziwnie nie zdradzając się z jakimikolwiek emocjami. Patrzyła na mnie tylko i wtedy odruchowo spojrzałem na jej włosy. Musiałem przyznać, że z daleka człowiek potrafi wyglądać zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Jej obdarta gumka do włosów z wieloma pęknięciami pewno kiedyś miała kolor niebieski, a teraz była tylko imitacją granatu z wieloma przybrudzeniami. Jej podobno piękne włosy blond nie były zadbane, a wręcz brudne i trochę postronkowate. Jak widać mycie głowy nie obowiązywało jej za często, jeśli w ogóle ktoś nad nią wykonywał takie czynności. Nie mogłem się powstrzymać i zmierzyłem ją od stóp do ramion, bo głowę już widziałem. Tutaj znów natknąłem się na nierealny brud. Kwiatki, które zdawało mi się widzieć z okna były wieloma łatami, które ktoś niedbale pozaszywał igłą. Pewnie lepiej ja bym sobie poradził z igłą i nitką, niż ten, co to próbował zacerować jej sukienkę. A buty? Buty miały tutaj znaczenie ogólnikowe, bo czy można nazwać znoszone łapcie z dziurą w palcach butami? Aż bałem się pomyśleć co oznaczały jej siniaki na bosych nogach, bo nie miała ani rajstop, ani nawet skarpetek, a długie czarne paznokcie u stóp były tylko dodatkiem do jej piegów, które w całym tym ,,bałaganie'', bo tak określiłem strój tej dziewczyny, były chyba najbardziej na miejscu.

- Choć za mną- powiedziałem i nie będąc pewny czy zrozumie dodatkowo przywołałem ją ręką. Skinęła głową i za moment już szliśmy do Gniadego.

Tuż przed samym wejściem do siedziby Gniadego doleciał do mojego zmysłu powonienia dość brzydki odór moczu. I choć byliśmy teraz w niezbyt sprzyjających warunkach, jeśli chodziło o zapachy, to jednak ten odór na pewno nie pochodził stąd. Wystarczyło jednak, że odwróciłem się za siebie i już nie musiałem zgadywać. To była ona. To od niej dolatywał ten straszny zapach. Aż bałem się pomyśleć, co może być tego powodem, więc jak najszybciej oddaliłem się od miejsca tego zapachu, czyli od niej. Nie byłem pewny, czy zauważyła moją reakcję, bo jej niebieściutkie okrągłe oczka mierzyły właśnie konia mojego ojca podziwiając jego dobrze wyczesaną sierść. Czystość była pewnie rzadkością w jej domu, za co mógł poświadczyć choćby sam wygląd dziewczynki.

A tyle chciałem z siebie dać- nie zdążyłem...Where stories live. Discover now